Górniczego szczęścia, bezpiecznej pracy, dobrych perspektyw. Szczęść Wam Boże na kolejne lata - życzy z okazji nadchodzącej Barbórki wojewoda Zygmunt Łukasczyk w rozmowie z Trybuną Górniczą...
Spiętrzenie kłopotów przed tymi świętami. W Polsce dziura w dialogu społecznym, a na Śląsku pogotowie strajkowe i lęk przed programem naprawczym w Kompanii Węglowej. Wierzy Pan, że weźmiemy bezpiecznie ten zakręt?
Muszę w to wierzyć! Nurtuje mnie inne pytanie: jak szybko podejmie się rozwiązania dostosowawcze? Nic nie da odpychanie kłopotów kolanem. Restrukturyzacja zawsze górnikom źle się kojarzyła - ze zwolnieniami. A dla mnie to proces dynamicznych, bezustannych zmian wymaganych przez rynek.
To nie jest zmartwienie sygnalisty, kombajnisty, sekcyjnego, kobiety w zakładzie przeróbczym. To powinno spędzać sen z powiek menedżmentowi, który powinien kreować programy. Pod koniec lat 90. byłem odpowiedzialny za restrukturyzację JSW, która miała miliardy długów i była w gorszej sytuacji niż KW. W tych trudnych czasach zbudowaliśmy program ucieczki do przodu, przekształcając upadłą Koksownię Przyjaźń. Gdybyśmy się na to nie porwali, JSW byłaby dziś w innej sytuacji. W 1993 r. byłem prezydentem Żor, gdy wytypowano do likwidacji - pierwszą na odstrzał - kopalnię Żory. Zatrudniała 5 tys. ludzi, w dwóch trzecich mieszkańców miasta, na które spadło strukturalne bezrobocie bliskie 40 proc. Nikt nie słyszał o strefach ekonomicznych, a ja zdecydowałem się wtedy przejąć teren tzw. Pola Warszowickiego po kopalni Pniówek. Dzisiaj w żorskiej strefie nie ma już wolnych przestrzeni. Żory - miasto, na którym postawiono krzyżyk, są świetnym przykładem, że nie wystraszono się, wykorzystano moment kryzysowy, gdy często łatwiej jest podejmować decyzje, które po latach przyniosą owoce.
Największej spółce węglowej Europy zarzuca Pan grzech zaniechania?
Martwmy się, gdy jest dobrze, bo kiedyś przyjdzie dekoniunktura. W Kompanii brak było tzw. harcerskiej czujności. Uśpił ją chwilowy sukces cen węgla. Konsumowanie zysku zamiast inwestowania pokazało nagle, że król jest nagi. Posługiwano się wytrychem, że to największa firma, że zatrudnia najwięcej ludzi. Ale nie pokazano, że jest jakościowo najlepsza, najwydajniejsza.
A może winien jest węgiel, który nie ma przyszłości?
To jakby powiedzieć, że Chińczycy mogą zrezygnować z ryżu! Polska energetyka w horyzoncie do 2030-2050 nadal będzie oparta na węglu. Pytanie, czy na polskim. Tak, pod warunkiem, że będzie konkurencyjny cenowo. Energetyka zawodowa (z kapitałem prywatnym, zagranicznym, giełdowym, funduszowym) nie będzie miała sentymentów, skąd pochodzi węgiel, tylko spojrzy na kaloryczność, zawartość siarki, popiołów, części lotnych, wilgotność. I wybierze najtańszy. Jak w hipermarkecie z telewizorami o identycznych parametrach. To abecadło. A konkurencja nie śpi, podsyła surowiec za 68-80 dol., co daje tonę za 250 zł plus dowóz. Dzisiaj cena z niektórych kopalń jest znacznie wyższa.
Quo vadis, polskie górnictwo?
Kopalnia Bogdanka świetnie sobie radzi! W 2030 r. może produkować 13-15 mln t węgla, a energetyka będzie potrzebować tylko 40 mln t. To olbrzymie wyzwanie dla nas na Górnym Śląsku w kontekście odpowiedzialnych, przemyślanych zadań dostosowawczych do rynku. Ale - podkreślam - z minimalizowaniem szkód społecznych, które by - nie daj Bóg - ten proces mógł wyrządzić w regionie! Z naszym zagęszczeniem kopalń i usług wokół nich nie widzę dla branży żadnej alternatywy, nie tylko na Śląsku.
Nie możemy niestety powtórzyć ruchu, gdy budżet w reformie Buzka finansował górniczy pakiet socjalny, bo było to przed wejściem do UE. Z kopalniami kooperują w kraju całe sektory usług od Piotrkowa po Warmię. Na jednego górnika przypada 3-4 innych zatrudnionych. Jeśli ktoś patrzy na problem, widząc tylko kopalnie, powinien zmienić optykę.
Znowu w Warszawie krzykną, że górnicy chcą przywilejów?
Tu odzywa się we mnie człowiek, który żyje na Śląsku, zna warunki ciężkiej pracy, otoczenie i ilość środków, pośrednio i bezpośrednio wykładanych przez przedsiębiorstwa górnicze do budżetów państwa i gmin. Nikt nie policzył pieniędzy, które pracownik kopalni wydaje, napędzając gospodarkę. A ile państwo musiałoby wydać, gdyby Kowalski był bezrobotny albo miał gorzej płatną pracę? Nikt tego w Polsce nie policzył, a taki rachunek ekonomiczny w kategoriach gospodarczych bardzo by się przydał! Bezpieczeństwo energetyczne państwa też można by przeliczyć na pieniądze.
Jakie, okaże się, gdy tani węgiel z importu opanuje rynek i nagle przestanie być tani. Potrzebny jest jednak także rachunek sumienia samego górnictwa.
Dla górników jest Pan wiarygodny, bo zna od podszewki ich problemy. Czy jednak wojewoda nie boi się, że przyjdzie mu gasić pożar wokół KW?
Wojewoda odpowiada za spokój społeczny i wkracza, gdy uzna, że strony już wyczerpały dialog i nie spotkają się na "moście przyjaźni". Kibicuję porozumieniu, nie jednej czy drugiej stronie. Wiem, że pogodzenie racji - bo nie interesów - będzie trudne. Menedżment nie powinien uważać, że ma monopol na wiedzę. Często ci na dole lepiej w szczegółach znają prawdę i powszechne odczucia.
Procesy naprawcze musimy prowadzić przy podniesionej kurtynie. Bo wystarczy coś raz za nią schować, a i tak się wyda i spotęguje podejrzenia po drugiej stronie. Trzeba mieć do siebie zaufanie, nie wolno prowokować ani dać się sprowokować. Górników trudno winić za przywiązanie do przywilejów. Ale podejście do pracy i kopalni-matki żywicielki będzie się zmieniać. Chorej sytuacji nie uzdrowimy, szermując hasłami "etos pracy górniczej" i "przywiązanie do kopalni", bo - brutalnie mówiąc - przejedzie nas walec historii. Górnicy mają wielką siłę, trzymają sztamę, ale potrzeba rozważnych kroków, bo stąpamy po kruchym lodzie. Wystarczy jedno tupnięcie za dużo, a lód pęknie i utoniemy.
Z jakimi emocjami czeka Pan wojewoda na Barbórkę?
Z mrowieniem myślę zawsze o spotkaniach gwarków "Wypędzonych z Żor". Robi je kadra kopalni, której już nie ma, to ewenement wśród Karczem. Nazywają się "wypędzeni", bo zostali przeniesieni do innych zakładów. Co ich trzyma? Zjednoczyła ich trwoga związana kiedyś z likwidacją kopalni, wspólna robota w brygadzie. I taka górnicza przyjaźń wiedzie ich z roku na rok do spotkań. Zabawa jest przednia, bo oni śmieją się z sytuacji, która jest już poza nimi. Przy tym wspomnieniu pragnę skorzystać z okazji i złożyć braci górniczej i jej rodzinom życzenia górniczego szczęścia, bezpiecznej pracy, dobrych perspektyw. Szczęść Wam Boże na kolejne lata.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Panie o jakich przywilejach pan mówi,przecież te przywileje to wszystko fundusz płac.
Górnicy - Najwyższy czas zabrać się do roboty i pokazać że Górnicy to nie statystyczne cyferki tylko Ludzie ciężkiej pracy.
Byłbym rozsądnym Prezesem Kompanii Węglowej. Gratuluje wojewodo rozsądku i myślenia perspektywicznego szczególnie w aspektach ekonomicznym i społecznym.