Wynegocjowanie światowego porozumienia klimatycznego w 2015 roku jest osiągalne - ocenił minister środowiska Marcin Korolec. Jego zdaniem UE bez globalnej umowy nie powinna spieszyć się z wyznaczaniem nowych celów redukcyjnych gazów cieplarnianych.
W poniedziałek (11 listopada) na Stadionie Narodowym w Warszawie rozpoczyna się 19. szczyt klimatyczny ONZ. Konferencja potrwa do 22 listopada.
Jak przypomniał posłom w Sejmie Korolec, to właśnie w stolicy rozpoczynają się negocjacje nt. nowego porozumienia klimatycznego, które miałoby zacząć obowiązywać po 2020 roku. Ustalenia będą trwały jeszcze przez dwa szczyty, w Limie w 2014 r. i w Paryżu w 2015 r. W stolicy Peru, ma pojawić się projekt nowej umowy, a najdalej w maju 2015 tekst takiego porozumienia.
- Jestem przekonany, że nowe porozumienie jest możliwe (...) do naszej prezydencji (Polski - PAP) będzie należało m.in. znalezienie kompromisu między Chinami, Indiami, USA, Kanadą czy UE - powiedział w czwartek minister na posiedzeniu połączonych komisji gospodarki, środowiska i ds. UE.
Minister ocenił także, że 2013, czy 2014 rok nie powinien być czasem, w którym Unia wyznaczy np. nowe cele redukcyjne, czy zwiększenie udziału energii odnawialnej w tzw. miksie energetycznym.
- To dobry czas, żeby o tym rozmawiać, ale to nie jest moment do podejmowania decyzji. Nie wiemy na jaki czas zostanie zawarta umowa światowa i jak będzie ona wyglądała - ocenił.
Korolec dodał, że polityka klimatyczno-energetyczna UE powinna zostać "głęboko przeanalizowana". Podkreślił, że w perspektywie negocjowanej umowy wspólnego handlu między UE a USA, gospodarka europejska powinna być jak najbardziej konkurencyjna.
Szef resortu środowiska dodał, że w Warszawie, gdzie będą budowane fundamenty nowego globalnego porozumienia, negocjatorzy będą rozmawiać m.in. na temat finansowania polityki klimatycznej - tzw. zielonego funduszu.
Fundusz, który zainicjowano na szczycie w Kopenhadze de facto jeszcze nie funkcjonuje. Jego rolą miałoby być uczestnictwo w finansowaniu przedsięwzięć ekologicznych i adaptacyjnych do zmian klimatu w państwach rozwijających się po 2020 r. Fundusz byłby finansowany przez państwa rozwinięte kwotą 100 mld dolarów rocznie.
Obecnie trwa dyskusja jak miałby on wyglądać, czy ma być międzynarodową organizacją polityczną czy bardziej finansową na kształt np. Banku Światowego. Problemem jest również to, które państwa miałyby być uznane za rozwinięte, a które za rozwijające się. Przykładowo państwa rozwijające, szczególnie te biedne, chciałyby, aby państwa bogate w całości finansowały politykę klimatyczną. Chiny, które mimo iż są w czołówce gospodarek światowych, nadal podkreślają, by nie były traktowane tak samo, jak kraje uprzemysłowione.
Minister dodał, że podczas szczytu w Warszawie negocjatorzy zastanawiać się będą również, jak zaradzić skutkom gwałtownych zmian klimatycznych, na które coraz bardziej wrażliwe są np. małe państwa wyspiarskie czy aglomeracje miejskie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.