Generalnie węgiel będzie mógł funkcjonować w polskim systemie energetycznym przy założeniu, że polityka klimatyczna Unii będzie realizowana. Stanie się tak dlatego, że wprowadzanie zeroemisyjnych źródeł, takich jak energetyka jądrowa czy OZE, znacząco przyczyni się do redukcji średniej wartości emisji - podkreśla ZBIGNIEW KUBACKI, dyrektor Departamentu Energetyki Jądrowej w Ministerstwie Gospodarki.
Czy wierzy Pan, że jeśli w Polsce powstanie elektrownia atomowa, to ta gałąź energetyki będzie mogła w zdrowej równowadze funkcjonować z konwencjonalną, węglową?
Myślę, że na to pytanie najlepszą odpowiedzią jest polski koszyk energetyczny, czyli przyjęta polityka energetyczna państwa do roku 2030. W ramach struktury energii, która będzie wytwarzana w Polsce, nadal dominującą rolę odgrywać będzie węgiel, bo będzie z niego produkowane ok. 50 proc. elektryczności. Energetyka atomowa będzie miała swoje 18 proc. Bardzo szybko będzie też rosła rola źródeł odnawialnych i gazu. Tak więc zakładamy, że węgiel nie będzie stał w konflikcie z rozwojem energetyki jądrowej.
Niektóre osoby zainteresowane tematem mówią, że energetyka atomowa może podziałać na korzyść tej węglowej poprzez "rozrzedzenie" CO2 w atmosferze. Co Pan sądzi o takiej tezie?
Teoretycznie można taką analogię przedstawić. Generalnie węgiel będzie mógł funkcjonować w polskim systemie energetycznym przy założeniu, że polityka klimatyczna Unii będzie realizowana. Stanie się tak dlatego, że wprowadzanie zeroemisyjnych źródeł, takich jak energetyka jądrowa czy OZE, znacząco przyczyni się do redukcji średniej wartości emisji. Gdyby nie było energii atomowej, to trzeba by ją zastąpić jakimś innym źródłem. Średnia emisyjność, będąca wymogiem pakietu energetyczno-klimatycznego, będzie łatwiejsza do osiągnięcia, a co za tym idzie, łatwiej będzie utrzymać węgiel, jeśli będziemy korzystać ze źródeł zeroemisyjnych.
W czerwcu rząd ma otrzymać protokół z konsultacji społecznych (krajowych i zagranicznych - red.) na temat polskiego programu atomowego. Pan zna już ich rezultat, jak więc ocenia Pan nastroje wokół tego tematu?
Nasze społeczeństwo jest podzielone. Mamy do czynienia z podziałem praktycznie pół na pół, jeśli chodzi o poparcie dla energetyki jądrowej. Właściwie taka sama sytuacja jest poza naszymi granicami, choć mamy kraje, np. Niemcy, które zdecydowanie opowiadają się za wyeliminowaniem energetyki jądrowej ze swojego koszyka energetycznego. Konsultacje w takich krajach nie zmieniły oczywiście ich stosunku do niej.
A z czego, Pana zdaniem, wynika stosunek Niemców do energetyki atomowej?
Wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z mocno historycznym podłożem. Społeczeństwo niemieckie od samego początku miało bardzo ujemny stosunek do energii jądrowej jako takiej. Były tam protesty już w latach 60. wobec baz amerykańskich, w których przechowywano broń jądrową. Idąc dalej, można powiedzieć, że katastrofa w Czarnobylu i powstała w jej wyniku głęboka niechęć, podsycana dodatkowo przez ekologów i polityków, spowodowała, że niemieckie społeczeństwo w dużej mierze było przeciwne energetyce jądrowej. Partie, które opowiadały się za nią, były w bardzo złej sytuacji i finalnie, przy okazji katastrofy w Fukushimie, rząd dla uzyskania większego poparcia politycznego podjął decyzję o wycofaniu się z tej gałęzi energetyki.
Pan natomiast jest spokojny, jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszego kraju po uruchomieniu elektrowni atomowej?
Polski program będzie realizowany w sposób bezpieczny. Technologia, którą Polska będzie nabywała i wprowadzała, należy do najbezpieczniejszych na świecie. Są to reaktory generacji "trzy plus", które zapewniają bardzo wysoki stopień bezpieczeństwa.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.