Kiedyś warszawiacy patrzyli na Belgrad tak, jak dziś belgradczycy spoglądają na Warszawę. Kiedyś Polacy widzieli w Jugosławii swego rodzaju potęgę. Dziś, kiedy z Wielkiej Jugosławii ostała się Serbia, jest na odwrót. Serbowie w Polsce szukają kapitału, który zainwestowałby u nich. Także w górnictwo.
Starsi pamiętają, zatem młodszym trzeba powiedzieć, że dawno temu Jugosławia to był taki niezwykły twór, że choć twardo rządziła tam partia komunistyczna, to sklepy świeciły kapitalistycznym dostatkiem, wydawano płyty wszystkich zachodnich zespołów i żeby obywatel PRL wjechał do tej socjalistycznej inaczej Jugosławii, musiał mieć dolary. Przez to kraj ten był prawie-Zachodem, bo Kowalski nie potrzebował zaproszenia, by się tam udać.
To było dawno. I dziś wiedzą o tym dziadkowie i miłośnicy historii. Przed rozpadem Jugosławia ze stolicą w Belgradzie, w Serbii, zajmowała 255 tys. km kw. powierzchni. Teraz Serbia, sukcesor nieistniejącej od 1992 r. Federacji, zajmuje 88 tys. km kw. W wielkim skrócie: po ćwierćwieczu zamieniliśmy się rolami. To Polska teraz jest bogata, a Serbia biedna.
Ambasador Serbii w RP Radojko Bogojević nie ukrywa, że w Belgradzie czeka się na wizytę Donalda Tuska. Polski premier był tu już parokrotnie. Rozmawiano o "zaciśnięciu współpracy gospodarczej". Liczby pokazują, że nadal jest ona daleka od oczekiwań. Może coś zmieni się po czerwcowej wizycie?
Minister rozwoju regionalnego Verica Kalanović również chciałaby, by współpraca gospodarcza między dwoma państwami wyszła z kolein, po których toczy się od dłuższego czasu. Polska jest na 22. miejscu w gospodarczym bilansie Serbii. W 2012 r. wzajemne obroty towarowe osiągnęły wartość 469,3 mln euro (o 24 proc. więcej niż w 2011 r.). Wyeksportowaliśmy za 362,2 mln euro (o ok. 32 proc. więcej niż 2011 r.). Wartość importu wyniosła 107,1 mln euro (wzrost o 4 proc. w stosunku do 2011 r.). Dla zobrazowania sytuacji: mimo spowolnienia gospodarczego wartość polsko-czeskiej wymiany handlowej w 2012 r. wyniosła ok. 15 mld euro.
***
Serbia ma status kraju kandydującego do Unii Europejskiej. Prędzej czy później w niej będzie. Kto będzie w Serbii robił biznes przed wejściem do UE, ten może dobrze na tym zarobić. Serbia, choć mała, ma sporo kopalin i rud metali. Jej energetyka oparta jest w 70 proc. na węglu brunatnym i kamiennym, a w 30 proc. na elektrowniach wodnych, więc nie ma co liczyć, że będą stawiane tu wiatraki lub solary. Będzie natomiast modernizowana istniejąca baza energetyczna. Rząd serbski unowocześnić chce również górnictwo, tak węgla brunatnego (Serbia ma 7. co do wielkości rezerwy w świecie), jak i kamiennego.
W zmiany w tych pierwszych już angażują się polskie firmy pracujące na rzecz górnictwa. W kopalni węgla brunatnego Tamnava (w Zagłębiu Kolubara) działa system transportu dostarczony przez Kopex (za ok. 19 mln dolarów). W marcu tego roku spółka podpisała kontrakt na dostawę systemu przenośników taśmowych dla kolejnej kopalni w tym zagłębiu. Wartość kontraktu: ok. 28 mln euro. Notabene, Kopex nieźle sobie radzi na rynku bałkańskim (ostatnio sprzedał za 10 mln euro kompleks ścianowy do podziemnej eksploatacji węgla dla jednej z kopalń w Bośni i Hercegowinie).
Na serbskim górniczym rynku działa Nitroerg (Grupa Kapitałowa KGHM Polska Miedź). Ma tam fabrykę materiałów wybuchowych dla górnictwa...
Nie są to do tej pory jakieś gigantyczne transakcje. Z drugiej strony polskie firmy górnicze w Serbii postrzegane są jako wzorowe i prawdopodobieństwo wygranej w przetargu w Serbii jest znacznie większe niż w Chinach czy Mongolii. Po prostu: tu zamówienia nie idą w miliardy euro, więc zainteresowanie globalnych graczy tym rynkiem jest stosunkowo niewielkie. Dlaczego by nie wykorzystać tej sytuacji?
***
Vladan Milosevic kieruje jednym z czołowych górniczych holdingów - JP PEU Resavica, który należy w 100 proc. do państwa. Dyrektor Milosevic był w połowie maja w Katowicach. Przyjechał na I Polsko-Serbskie Forum Gospodarcze, by zainteresować potencjalnych inwestorów 9 kopalniami (w tym jedną węgla brunatnego) tworzącymi zjednoczenie i jego planami rozwoju (budowa nowej kopalni i elektrowni węglowej).
W Serbii działa 269 zakładów górniczych, zatrudniających ok. 30 tys. pracowników. Produkują one ok. 78 mln t surowców mineralnych o wartości ok. 1,15 mld euro i mają 2-procentowy udział w serbskim PKB. Rząd Republiki stawiając na rozwój górnictwa, przewiduje, że w 2020 r. dochody z niego wyniosą 3,8 mld euro, a udział w PKB wzrośnie do 5 proc.
Resavica operuje na złożach (zbilansowane zasoby - ok. 860 mln t) węgla kamiennego o kaloryczności ok. 14 tys. kJ, zalegającego w pokładach na głębokości maksimum paruset metrów. Średnie roczne wydobycie wynosi ok. 600 tys. t. Dla porównania: w Bogdance, zatrudniającej nieco ponad 4 tys. ludzi (tyle pracuje w JP PEU Resavica), w I kwartale 2013 r. wydobyto 2,03 mln t węgla. Bo też kopalnie Zjednoczenia bardziej przypominają kopalnie ropy na XIX-wiecznym Podkarpaciu niż współczesne polskie kopalnie. Z drugiej strony koszty budowy kopalni w Serbii są stosunkowo niewielkie. Kopalnia, którą Resavica chce zbudować z pomocą zagranicznych inwestorów, miałaby kosztować ok. 50 mln euro (w Polsce - od 400 mln euro w górę).
Nie wiadomo, czy wizyta w Polsce będzie dla dyrektora Milosevica opłacalna. Wiadomo, że w planach rozwojowych Zjednoczenia zakłada się zwiększenie wydobycia o 100 proc. W Serbii mają 10 lokalizacji do budowy kopalń podziemnych. Praca w górnictwie należy do pożądanych. Dość powiedzieć, że w Serbii średnia płaca wynosi ok. 300 euro, a w górnictwie (bez rozlicznych świadczeń socjalnych) - pół tysiąca. Serbskie górnictwo rozwija się. Czy z polskim udziałem? Możliwe.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.