Minister górnictwa Peru zwyciężył w rozstrzygającej bitwie gabinetowej i przekonał prezydenta kraju, by nadzwyczajnymi poprawkami rozwodnić ustawę, która od niedawna przyznawała tubylcom prawo wypowiadania się o planach budowy nowych kopalń i szybów naftowych. Minister, który bronił ustawy, w proteście podał się do dymisji.
Według kuluarowych przecieków, które ujawnia portal gazety Teh West Australian, Jorge Merino, peruwiański minister kopalń i energii, nakłonił prezydenta do poprawki, w wyniku której Indianie mówiący językiem Quechua (ich ziemie w Andach obfitują w bogactwa mineralne) zostaną w drodze wyjątku wyłączeni z trybu obowiązkowych konsultacji społecznych przed rozpoczęciem inwestycji górniczych.
Stawka większa niż... 50 miliardów
Przeważył podobno argument ministra górnictwa, że przez objęcie górali konsultacjami (jak początkowo zamierzał rząd) na włosku zawisną inwestycje warte około 50 mld dol. Sprawa jest tak delikatna, że urzędnicy ministerstwa górnictwa w Peru odmawiają dziennikarzom wszelkich komentarzy i nie chcą potwierdzić nieoficjalnych wieści o zmianie prawa górniczego w tym kraju.
Rządowa bijatyka ujawniła kłopot, z którym zmaga się Peru, jeden z najszybciej rozwijających się krajów Ameryki Łacińskiej: jak sprawnie korzystać z niebotycznych bogactw mineralnych, porzucając zarazem oficjalnie niechciane dziedzictwo krzywd wyrządzanych tubylczym mieszkańcom od czasów kolonialnych?
Prawo do wstępnej konsultacji, którym chwalił się w czasie kampanii wyborczej prezydent Humala w 2011 r., miało być lekiem na epidemię konfliktów na tle wykorzystania podziemnych zasobów Peru. Przepis wymuszał na kompaniach, by porozumiały się z plemionami tubylczych mieszkańców Peru zanim postawią na ich ziemiach nowe budowle kopalń lub szyby wiertnicze. Wprawdzie tubylcy nie otrzymali w ustawie prawa weta, jednak kompanie górnicze przewidywały, że ich sprzeciwy byłyby brane pod uwagę przy wydawaniu koncesji na wydobycie wszystkiego od złota po ołów.
Rząd strzelił sobie w stopę
- Minister górnictwa zdawał sobie sprawę, że uchwalając takie prawo, rząd sam sobie strzelił w stopę - powiedział anonimowy przedstawiciel przemysłu dziennikarzom Reutera. Eva Arias, szefowa związku firm górniczych Peru była już bardziej dyplomatyczna: - Pozostaje mieć nadzieję, że przepisy nie będą wykorzystywane politycznie. Mogą one być narzędziem osiągania konsensusu i sprzyjać rozwojowi gospodarczemu. Ale mogą też hamować potrzebne inwestycje - mówiła reporterom.
Inwestorzy zagraniczni doprowadzili do szybkiego rozwoju peruwiańskiej gospodarki. Spór wokół prawa do konsultacji społecznych wykopał głęboki rów między ministrami górnictwa oraz finansów z jednej strony a ministrami kultury, środowiska i polityki społecznej z drugiej. Ivan Lanegra, minister kultury, który wcześniej angażował się we wdrażanie nowego prawa, po zmianie ustawy zdecydował się odejść z rządu jeszcze w tym tygodniu.
Indianie zaatakują kopalnie?
- Wygląda na to, że minister górnictwa zwyciężył - powiedział były szef kancelarii premiera obeznany z kontrowersjami wokół nowelizacji ustawy. Dodał, że zmiany mogą powiększyć napięcie między lokalnymi samorządami a spółkami wydobywczymi, które ustawa miała właśnie łagodzić. - Myślę, że zmiany prawa są wielkim błędem i ostatecznie wszyscy drogo z niego zapłacimy. Nowelizacja rozwścieczy wspólnoty lokalne Indian, którzy gotowi są zaatakować kopalnie w pobliżu swych siedzib - ocenił.
Prezydent Peru już dwukrotnie zmuszony był zmieniać skład swej administracji od objęcia urzędu z powodu coraz gwałtowniejszych protestów przeciwko kopalniom. Quechua - prastary język Inków - używany jest dziś w Peru przez 3 do 5 mln Indian. Właśnie plemiona Quechua są najliczniejszymi i o największym zasięgu skupiskami autochtonicznych mieszkańców Peru.
Niby tubylcy, ale bardziej rolnicy
Minister kultury Lanegra jest przekonany, że prawo powinno chronić wspólnoty Quechua w Andach, ponieważ są rodzime, przechowały unikatowy język i kulturę oraz uczestniczyli w zagospodarowaniu kraju. Minister górnictwa Merino uważa, że ludności mówiącej językiem Quechua nie powinno się przywilejować prawnie jako pierwotnych gospodarzy Peru, ponieważ zdążyli wymieszać się z Hiszpanami, którzy setki lat temu skolonizowali kraj. Ponadto często ludność ta ma swoich legalnych przedstawicieli w radach peruwiańskich gmin i w praktyce jest dużo mniej izolowana, niż np. plemiona Indian Amazońskich.
Sami działacze Quechua uważają swój lud za prawdziwych spadkobierców tubylczych plemion. - Już nigdy więcej nie chcemy być niewidzialni. Chcemy mieć prawo do mówienia, czego potrzeba nam do rozwoju - powiedziała Tania Pariona, liderka Quechua z regionu Ayacucho.
Miasta Quechua często nazywa się "wspólnotami wiejskimi" od czasu reformy rolnej z 1970 r., tymczasem plemiona Indian Amazońskich (na których terytoriach leży większość peruwiańskich złóż gazu i ropy naftowej) uznawane są wprost za "wspólnoty tubylcze". Z danych peruwiańskiego Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że "wspólnoty wiejskie" zajmują około 19 proc. powierzchni całego kraju a "wspólnoty tubylcze" - 9 proc.
W przemówieniu, które prezydent Peru wygłosił w niedzielę w telewizji, zdawał się popierać ministra górnictwa w poglądach na "tubylczość". - Wysoko w górach mieszkańcy przeważnie utrzymują się rolnictwa, natomiast plemiona tubylcze zamieszkują w większości dżunglę - rozróżniał prezydent Peru. - Istotą nowego prawa było oddanie głosu tym mieszkańcom kraju, którzy go nie mają. Dzisiaj jednak tylko niektórym wspólnotom ciagle brakuje przedstawiciela w rodzaju wójta czy burmistrza, który byłby ich łącznikiem w kontaktach z władzą - argumentował prezydent.
Zdradził wyborców, "bo uciekną inwestorzy"
Postawa głowy państwa zniesmacza krytyków, oskarżających prezydenta o zdradę lewicy, która głosowała na Humalę i zapewniła mu nie tylko władzę, ale zbliżenie z wielkim biznesem, jakie nastąpiło po objęciu urzędu. - W całym sporze wcale nie chodzi o upośledzenie społeczne pewnych grup ani rozważania nad "czystością" ich kulutry - skwitował minister kulutry kilka dni przed wystąpieniem prezydenta. - Quechua są tubylcami. Nie da się tego obejść pod rządami peruwiańskiego prawa oraz Deklaracji Praw Ludów Tubylczych Organizacji Narodów Zjednoczonych - stwierdził minister kulutry.
Minister kultury zabiegał o to, by nowym przepisom o konsultacjach podlegała nie tylko budowa nowych kopalń ale też geologiczne roboty poszukiwawcze. Jednak w zeszłym tygodniu rząd wyłączył spod konsultacji 14 takich przedsięwzięć gospodarczych. - Bez poszukiwań nie ma górnictwa - ocenił minister Merino w lokalnej telewizji. - Musimy być konkurencyjni, bo w innym przypadku zobaczymy, jak inwestorzy uciekają nam sprzed nosa.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.