Koncepcja ochrony klimatu przed jego ociepleniem rozwinęła się z końcem minionego wieku. To wtedy ekolodzy nagle przypomnieli sobie, że węgiel jest podstawowym dostawcą dwutlenku węgla do atmosfery i coś z tym fantem trzeba uczynić.
Najprościej zlikwidować jego wydobycie i jego pozycję zamienić na odnawialne źródła energii. Wtedy też przystąpiono do likwidacji szeregu polskich kopalń węgla kamiennego. Co najciekawsze - likwidowano czasem akurat kopalnie świeżo oddane do użytku. Kampania, która towarzyszyła temu procesowi, była powszechnie wspierana przez czynniki rządowe oraz "demokratyczną" większość, której pogląd na ten temat kształtowało medium z czeska nazywane "debilną skrzyneczką".
Opór środowisk górniczych i co przytomniejszych obywateli kwitowano, jako zacofanie, które musimy zlikwidować, doprowadzając do takiej sytuacji jak w państwach UE, gdzie kopalnie węgla kamiennego przetrwały w postaci szczątkowej i bez zasadniczego znaczenia dla energetyki. Polska miała dorównać do tego poziomu pogardy dla węgla, dla którego ukuto pogardliwe przezwisko "brudny, pylasty i niebezpieczny".
Jak każde przezwisko ukute dla potrzeb politycznych, tak i to całkowicie mija się z prawdą. Węgiel nie jest brudny tylko czarny, nie jest pylasty, bo jest kamienny, i nie jest bardziej niebezpieczny niż wszelkie inne surowce z uranem na czele. Tak mniej więcej wyglądało to wszystko z polskiego punktu widzenia. Tymczasem okazuje się, że sprawa ta ma znacznie szersze znaczenie, a polski węgiel jest tylko małym pionkiem w globalnej rozgrywce o dominację gospodarczą na świecie.
Raport brytyjski
Ogłoszony 26 kwietnia raport brytyjskiego hhink tanku o tej nazwie stwierdza, że "...nawet 80 proc. rezerw paliw kopalnych (węgla, ropy i gazu), będących w posiadaniu spółek notowanych na giełdach światowych, może nigdy nie zostać wydobyte na powierzchnię".
Dlaczego? Ano dlatego, że na świecie jest coraz cieplej i nie trzeba będzie w ogóle węgla do ogrzewania. Co tam węgla, nie trzeba będzie w ogóle wydobywać żadnych surowców energetycznych. Jeżeli nawet, to w dalekiej perspektywie możliwe jest zużycie co najwyżej 40 proc. obecnych ich zasobów. Optymalnie być może zostanie zagospodarowane zaledwie ich 20 procent. Raport przestrzega inwestorów: nie idźcie tą drogą! Pieniądze wydawane na zagospodarowanie i wydobycie surowców energetycznych to kapitał wyrzucony w błoto. Jest to niebagatelna suma, bo w zeszłym roku 200 spółek wydało na poszukiwania nowych złóż surowców energetycznych aż 674 mld dol.
Zjawisko to autorzy raportu nazywają "bańką węglową". Podkreślają, że świadomość tak znikomego wykorzystania zasobów złóż surowców energetycznych może doprowadzić do poważnych dla nich konsekwencji. Niebezpieczeństwo to - zdaniem autorów raportu - jest tym poważniejsze, że wiele firm nie uświadamia tego faktu inwestorom. Przede wszystkim chodzi o to, że nie można dopuścić do spalania tak gigantycznych zasobów tych surowców, gdyż nie jest to zgodne z obowiązującymi celami klimatycznymi i związanym z tym ryzykiem. Autorzy martwią się tym, że zasoby odkrytych złóż paliw kopalnych blisko dwukrotnie przekraczają możliwości ich wykorzystania w najbliższej przyszłości. Jeszcze nie tak dawno pisano podobne raporty z odwrotną tezą końcową, że światowe zasoby paliw kopalnych są na wyczerpaniu.
Trzeba je oszczędzać, bo może ich wkrótce zabraknąć. Według sławnego Raportu Rzymskiego, mniej więcej w czasie w którym obecnie żyjemy miało już tych zasobów w ogóle nie być. Straszenie w tym wypadku, że zasoby energetyczne nie zostaną spożytkowane jest jednym z elementów mających na celu ograniczenie ich dostaw dla tego, kto ich najbardziej akurat obecnie potrzebuje. Takimi w potrzebie są przynajmniej dwa kraje pretendujące do roli mocarstw. To Chiny i Indie.
Węgiel podstawą chińskiego mocarstwa
Gdyby ktoś z analityków zechciał zestawić na jednym wykresie wzrost dochodów państwa chińskiego z wykresem natężenia ekologicznych ataków na węgiel kamienny, zauważyłby, że oba te wykresy nakładają się na siebie. Jak łatwo zgadnąć, chińskie mocarstwo gospodarcze oparte jest na węglu kamiennym. Jego wydobycie w tym kraju jest równe temu, co zużytkowuje reszta świata razem wzięta na czele z drugim mocarstwem, jakim są Stany Zjednoczone.
Dlaczego oba mocarstwa oparły swój rozwój na węglu kamiennym? Dlatego że jest on najtańszym surowcem energetycznym. To powoduje, że wszystkie produkty stają się konkurencyjne. Modyfikacja w USA polega tylko na tym, że jeszcze tańszy gaz łupkowy zaczyna wypierać z rynku węgiel kamienny. Nie czynią tego żadne wspomniane raporty, informacje o ociepleniu klimatu i podobne działania wszelkiego rodzaju ekologów. Owszem, są oni słuchani, szanowani, nawet podziwiani, nagradzani, ale gospodarka zarówno USA, jak i Chin działa bez żadnych zmian. Zresztą podobnie postępują kraje G-20, do których zaliczają się też kolejne rosnące mocarstwa, którymi są Indie i Brazylia oraz Rosja i Indonezja. Generalnie można zauważyć, że tylko kraje kultury anglosaskiej przejmują się koncepcją ocieplenia klimatu i potrzebą ograniczenia emisji dwutlenku węgla.
Usiłują one narzucić Chinom ograniczenie wydobycia węgla kamiennego, a tym samym zawrócić ich postęp technologiczny, ekonomiczny i gospodarczy do sytuacji przynajmniej sprzed końca minionego tysiąclecia. Bez węgla kamiennego energetyka chińska załamałaby się bezpowrotnie. Konkurencyjność jej gospodarki zmalałaby i sytuacja gospodarcza na świecie wróciłaby do stanu sprzed około dwudziestu lat. Podobnie zahamowany zostałby mniejszy niż w Chinach, ale znaczący wzrost takich gospodarek opartych na węglu kamiennym, jak Rosji, Indii, Mongolii, Kazachstanu, Japonii.
Teraz, kiedy fiasko nacisku na likwidację energetyki opartej na węglu kamiennym w tych krajach jest oczywiste postanowiono rozszerzyć repertuar zarzutów na wszystkie surowce energetyczne. Ponieważ ich odkrycia stają się wręcz lawinowe, jak w Brazylii, Wenezueli, Izraelu i w ogóle na Morzu Śródziemnym, trzeba potencjalnych inwestorów przynajmniej nastraszyć, aby wszystkie te odkrycia przyhamować. Temu właśnie służy ów na wstępie wspomniany raport brytyjskiego think tanku. Ci inwestorzy, o których tak martwi się ów raport, to przede wszystkim banki, a generalnie rzecz biorąc sieć banków będąca pod wpływem anglosaskiego centrum finansowego, które znajduje się akurat czystym przypadkiem w samym Londynie. I tu koło owego think tanku zamyka się. Jak wiadomo, Wielka Brytania traktowana jest przez USA jako niezatapialny lotniskowiec Stanów Zjednoczonych w Europie. Jako taki musi przeciwstawić się wzrostowi chińskiej potęgi, która zagraża Stanom Zjednoczonym. Te relacje i zależności to oczywiście żadne odkrycie. Wie o tym każdy, kto choć trochę interesuje się tym, co dzieje się na naszym globie.
Polska węglowym sojusznikiem Chin
Jest to sojusz naturalny. Bezpieczeństwo energetyczne Polski w znacznie większej skali niż Chin zależy od eksploatacji węgla kamiennego. Jest to zależność bezwzględna. Po prostu na razie nie mamy do dyspozycji innych nośników energii. Jednakże dla Chin węgiel kamienny jest podstawą ich mocarstwowej pozycji gospodarczej, jako drugiej po USA na świecie. Nie mogą one z tego w żadnym wypadku zrezygnować, nie rezygnując ze swojej roli i zdobytej już pozycji. Na tym tle następuje polaryzacja przekraczająca podziały polityczne i przynależność do struktur ponadnarodowych. Chińczycy dobrze wiedzą, jaka jest sytuacja polskiej energetyki. Nie bez powodu wizytę w naszym kraju rok temu złożył chiński premier obiecując wsparcie dla naszej gospodarki i współpracę w szeregu dziedzin. Wkrótce potem nastąpiły pozornie niezrozumiałe propozycje rosyjskie dotyczące nowych rurociągów przez Polskę. Podobnych inicjatyw w przyszłości będzie zapewne więcej. Polska jest najbezpieczniejszym energetycznie krajem UE. W wypadku jakiegokolwiek konfliktu międzynarodowego Polska jest w stanie utrzymać energetykę szeregu krajów tego ugrupowania, na czele z pobliskimi Niemcami. Bez Polski zwykła blokada dostaw węgla z innych kontynentów w sposób zdecydowany ogranicza konkurencyjność gospodarki UE. Stąd do Polski ciągnie liczna rzesza chińskich specjalistów od górnictwa. Zatrzymują się oni albo w Katowicach, gdzie znajduje się centrum wydobycia węgla kamiennego, albo w Warszawie, gdzie Państwowy Instytut Geologiczny dysponuje bazą zasobów wszelkiego rodzaju naszych kopalin.
Węglowy sojusz z Chinami został nam narzucony przez europejskich ekologów, którym wydaje się, że są w stanie przy pomocy medialnego krzyku narzucić swoją wolę całemu światu. Tymczasem krzyk ten przynosi skutki dla nich najmniej pożądane. Polska sympatia do tego, co dzieje się w Chinach, rośnie w skali logarytmicznej. Wystarczy tylko zapoznać się z wydawnictwami na ten temat, aby zauważyć, że przynajmniej co miesiąc ukazuje się na naszym księgarskim rynku znacząca pozycja o Chinach. A przecież cel ekologów UE był chyba, całkiem odwrotny. Z tego wynika stary już morał, że kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.