Margaret Thatcher była kilkakrotnie w Polsce. W 1988 r. złożyła kilkudniową wizytę. Jej część oficjalna, to spotkania z przedstawicielami najwyższej władzy PRL. Natomiast część nieoficjalna, to spotkania z solidarnościową opozycją. O nich rozmawiamy z Alojzym Pietrzykiem, opozycjonistą i działaczem związkowym w tamtych czasach.
Pan miał okazję, by poznać osobiście śp. Margaret Thatcher.
2 listopada pani Thatcher przyjechała do Polski. Spotkała się z Jaruzelskim i prymasem Glempem. A 4 listopada ks. Henryk Jankowski zorganizował obiad na cześć Żelaznej Damy. Byłem tam, razem z kierownictwem podziemnej Solidarności...
Parę lat wcześniej Thatcher stłumiła strajk górników prowadzony pod wodzą Arthura Scargilla. A przed tym spotkaniem na plebani św. Brygidy, to Solidarność przeprowadziła, w sierpniu, strajki. Także w górnictwie. To Panu wtedy nie przeszkadzało?
Nie. Do Polski Margaret Thatcher przyjechała z wyraźną misją: poparcia dla Solidarności. Jakby nie chciała nas poprzeć, to by nie spotkała się z Wałęsą i z kierownictwem - nielegalnej, jak to mówiła ówczesna władza, Solidarności.
Podobno obiad był wykwintny?
Pani premier Thatcher przyznała, wtedy, że nigdy nie jadła tak wyśmienitej dziczyzny. Na stole było mnóstwo smakowitych różności, ale nie było tego dużo. Powiem tak: obiad był wykwintny, pani premier smakowała dziczyzna, kaczka lub bażant, już nie pamiętam dokładnie, a ja sobie wcale nie pojadłem. To tak na marginesie. Zresztą, jedzenie na tym spotkaniu nie było najważniejsze. Ważniejsze były rozmowy z panią premier.
Przy stole, na osobności?
Przy stole. Margaret Thatcher wiedziała, że jestem z górnictwa i specjalnie chciała rozmawiać ze mną. Tłumaczyła, do czego nie możemy dopuścić, w przyszłości, w branży energetycznej...
Do czego?
A do tego, co stało się w Wielkiej Brytanii i w wyniku czego Margaret Thatcher poszła na wojnę z Arthuren Scargillem. Otóż pani premier swoją decyzję o likwidacji kopalń tłumaczyła tym, że sprywatyzowane elektrownie dytkowały tak niskie ceny na węgiel, że nie opłacało się go ni jak wydobywać. Przestrzegała nas przed tym, by pozwolić, by dopuścić do podobnej sytuacji w Polsce. I jak tak patrzę na współczesną sytuację, to widzę, że nie bardzo i wszędzie udało się skorzystać z rady Żelaznej Damy.
Podobno przez nią płacił Pan, wkrótce po obiedzie gdańskim, kolegium?
Kolegium za wykroczenia, to w tamtych czasach władza opozycjonistom chętnie wlepiała. Jeszcze w listopadzie zorganizowaliśmy, w Jastrzębiu, manifestację. No i podczas niej powiedziałem, że Solidarność ma poparcie premier Wielkiej Brytanii. No, a potem w papierach było, że trzech esbeków stwierdziło, że zakłócałem porządek powołując się na Margaret Thatcher.
Wiadomo, to spotkanie z Żelazną Damą było niedługie. Jakie wrażenie jednak wywarła na Panu ówczesna premier?
Bardzo dobre. Powiem tak: lepsze, ze znanych osobistości tego świata, wywarł na mnie tylko nasz papież, Jan Paweł II, z którym miałem okazję kilkakrotnie rozmawiać. Margaret Thatcher zapamiętałem, jak bezpośrednią, miłą i stanowczą.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
W Wielkiej Brytanii związkowcy świętują jej śmierć i piją z radości.