Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy spotka się (14 marca) ze stroną rządową, by podsumować pracę zespołów roboczych ds. przemysłu i rynku pracy, oświaty, stabilnego zatrudnienia, służby zdrowia i emerytur. Stronę rządową reprezentują: wicepremier Janusz Piechociński, minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz i jego zastępcy: Jacek Męcina oraz Marek Bucior.
O tym, czego związkowcy spodziewają się po spotkaniu, rozmawiamy z Bogusławem Ziętkiem, liderem Wolnego Związku Zawodowego Sierpień 80...
Macie podsumować pracę zespołów tematycznych. Nie uważa Pan, że miesiąc z okładem, to nieco za mało na pracę nad tak poważnymi zagadnieniami?
Nie ma problemu, by pracować dłużej. Tylko rzecz w tym, by prace posuwały się we właściwym kierunku, to wtedy możemy rozważać przedłużenie okresu pracy komisji tematycznych. Tylko, że to wszystko musi iść we właściwym kierunku a nie w stronę przepaści...
Oczekujecie jakiegoś tzw. gestu dobrej woli z drugiej strony?
Tu nie chodzi o gesty, bo one w tej sytuacji nic nie znaczą. Idzie o rozwiązania wychodzące na przeciw naszym postulatom i wstrzymanie tych procesów, które są w kontrze do tych postulatów...
Na przykład?
Choćby zmiany w kodeksie pracy dotyczące wydłużenia okresu rozliczeniowego czasu pracy do dwunastu miesięcy, obcięcia stawek za godziny nadliczbowe i tak dalej. To są bardzo znaczące fakty dla pracowników, których przyjęcie do prawnych uregulowań w znaczący sposób pogorszy ich sytuację materialną. I my nie możemy być obojętnymi wobec takich poczynań rządu. Nie możemy mówić o dobrym klimacie do rozmów, jeżeli w tym samym czasie przyjmuje się antypracownicze rozwiązania.
Czy drugie już rozmowy z wicepremierem Piechocińskim będą ostatnimi, czy zanosi się na kolejne rundy?
To zależy od wicepremiera. Janusz Piechociński na pierwszym spotkaniu powiedział, że jest gotów do tego, by wypracowywać razem z nami wspólne rozwiązania i Komitet taką wolę podtrzymuje. Prace zespołów tematycznych oceniamy tak, że nie mamy wielkich nadziei na sukces, ale tę ocenę może zmienić spotkanie na szczycie. A to dlatego, że od wicepremiera zależy, jaki sygnał przekaże on stronie społecznej.
Ale nad wicepremierem jest premier...
Ale Janusz Piechociński jest wicepremierem do spraw gospodarki i skoro przyjechał do w końcu stycznia i podjął tę rękawicę, to powinien do końca zachowywać się, jak dorosły facet i wziąć odpowiedzialność za te rozmowy. Od początku do końca... A nie zaczynać dialog a teraz występować z hasłem w rodzaju, że on wszystko mógłby, ale mu jego pryncypał nie pozwala. Jeśli tak miałoby być, to po co była ta zabawa w rozmowy i prace zespołów? Zatem, albo był człowiekiem odpowiedzialnym, gdy przyjmował na siebie ciężar rozmów ze stroną społeczną i liczył się z tym, że będzie musiał na tzw. rządzie twardo stawiać swoje stanowisko w sprawie uwzględniania naszych postulatów.... Albo to był taki wybieg polegający na tym, że on sobie z nami w Katowicach pogada, a potem wszystko zrzuci na ministra finansów albo na premiera. To byłoby dziecinne.
Do rozmów przystępujecie, coś czuję, z bardzo umiarkowanym optymizmem?
Powiem bardzo optymistycznie: przystępujemy do nich z poczuciem, że są dziesięcioprocentowe szanse na osiągnięcie porozumienia.
A jak do porozumienia nie dojdzie, to...
To będzie strajk, przy czym od razu chcę powiedzieć, że gdyby do niego doszło, to nie będzie on końcem kłopotów rządu, ale ich początkiem.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.