Zwolnień nie będzie, ale z końcem marca w kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego znikną prestiżowe i dobrze płatne stanowiska kierowników robót górniczych, głównych mechaników, głównych elektryków i funkcji równorzędnych oraz nadsztygarów.
Zmiany obejmą około 400 osób. O wymienione szczeble skróci się zarazem drabina awansów. Wzrośnie natomiast ranga oraz odpowiedzialność kierowników oddziałów.
O uproszczeniu struktury zarządzania w kopalniach spółki jej zarząd przesądził już w końcu września ub.r. Nowy model wszedł w życie od 1 października. Przygotowujący go zespół nie tylko poddał przedtem analizie dotychczasowy łańcuch "dowodzenia", ale przyjrzał się również schematom zarządzania, stosowanym m.in. w lubelskiej Bogdance, a także w firmie Ostravsko-Karvinske Doly (OKD), u sąsiadów zza południowej granicy.
Uproszczenie struktury
- Przygotowania nowego schematu były podporządkowane dwóm celom. Po pierwsze chodziło o uproszczenie struktury kierowania poprzez zmniejszenie liczby szczebli w przepływie informacji i decyzji. Po drugie zaś o podniesienie rangi dozoru oddziałowego, czyli przede wszystkim kierowników oddziałów, a więc osób bezpośrednio odpowiedzialnych za produkcję - wyjaśnia Piotr Ostaszewski, kierownik Działu Spraw Pracowniczych i Adaptacji Zawodowej w KHW, a zarazem wiceprzewodniczący zespołu.
Ostaszewski podkreśla, że modyfikacja struktur zarządzania była przed wdrożeniem, a więc jeszcze na etapie analiz, konsultowana z organami nadzoru górniczego.
- Dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach Jerzy Kolasa wniósł jedynie kosmetyczne zastrzeżenia do zaproponowanego schematu organizacyjnego. Kosmetyczne, czyli nierozsadzające samej idei oraz istoty wprowadzanych zmian. Zostały one w pełni uwzględnione. Zatwierdzenie nowego rozwiązania, w postaci dodatków do planów ruchu poszczególnych kopalń, oznacza więc, że nie kłóci się ono z rygorami Prawa geologicznego i górniczego - zauważa.
Nobilitacja gospodarzy oddziałów
W nowej konfiguracji u szczytu kierowniczej drabiny pozostają oczywiście
• dyrektor kopalni i
• kierownik ruchu zakładu górniczego,
• naczelny inżynier oraz
• kierownicy działów ruchu, czyli główni inżynierowie - górniczy, energomaszynowy i wentylacji.
Znikają stanowiska
• kierowników robót,
• głównych mechaników i elektryków oraz
• nadsztygarów.
Tak więc kierownik działu ruchu w randze głównego inżyniera będzie bezpośrednim szefem liderów zagregowanych oddziałów. Zagregowanych, czyli - z myślą o lepszym wykorzystaniu ludzkiego i sprzętowego potencjału - skonsolidowanych w silniejsze i bardziej komplementarne struktury. Innymi słowy, taki oddział nie będzie jakimś marginalnym bytem, lecz organizmem zatrudniającym co najmniej 180-200 pracowników.
Kierownicy tych oddziałów - ze względu na większy zakres realizowanych zadań - będą mieli uprawnienia osób dozoru wyższego. W nowym modelu pojawia się natomiast nieistniejąca przedtem funkcja kierowników zmian w randze nadsztygarów. Będą oni pełnili funkcje pomocników głównych inżynierów w ciągłym koordynowaniu zadań, wyznaczonych do realizacji zagregowanym oddziałom na kolejnych zmianach.
Nieuniknione roszady
Uproszczony model zarządzania zawęża liczbę osób w białych hełmach. Powtórzmy: nikt z noszących je pracowników dozoru z wrażliwej grupy "do wyimpasowania" nie został zwolniony. Ale roszady w tej grupie są nieuniknione. Z przesunięciem na niższe stanowiska musi się liczyć przynajmniej 150 osób. To zaś oznacza niższą szufladkę w taryfikatorze, a w konsekwencji miesięcznie w granicach 500-1000 zł do tyłu na indywidualnych kontach bankowych.
Trwa okres przejściowy, w którym objęci zmianami pobierają jeszcze wynagrodzenie na dotychczasowych warunkach. Z końcem marca będą jednak musieli albo przystać na niższe stanowiska i łączącą się z nimi zawodową i finansową degradację, albo... spasować. Na powiedzenie "dziękuję, do widzenia" zdecydowało się dotąd niewielu z dotkniętych następstwami nowego schematu organizacyjnego. W ogóle natomiast nie objął on dozoru oddziałowego, czyli sztygarów zmianowych, nadgórników i dozorców.
Kłopot dla Kadry
Nowy model organizacyjny wpędził w kłopotliwe położenie przede wszystkim Związek Zawodowy Kadra. Przede wszystkim, ponieważ ludzie w białych hełmach stanowią główny trzon jego członkowskiej klienteli.
Krzysztof Stefanek, przewodniczący Związku Zawodowego Kadra Pracowników Katowickiego Holdingu Węglowego, przyznaje otwarcie, że trudno mu kwestionować - tym bardziej z wytaczaniem najcięższych armat ze związkowego arsenału protestów - uprawnienie przedsiębiorcy do kształtowania najkorzystniejszego modelu zarządzania. Z drugiej jednak strony musi się mierzyć z oczywistym niezadowoleniem dotkniętych zmianami kolegów.
W tej sytuacji aktywność związku ogniskuje się głównie na "targowaniu" jak najkorzystniejszych ustaleń we wciąż trwających negocjacjach, dotyczących warunków zatrudnienia i dostosowania taryfikatorów płacowych do nowych stanowisk. Stefanek ma za złe zarządowi firmy głównie to, że zamiast ewolucyjnie, wprowadza zmiany zbyt raptownie.
- Kiedy dowiedzieliśmy się o zamyśle zmniejszenia liczby progów zarządzania, byliśmy mamieni przez przedstawicieli zarządu spółki obietnicami, że cały ten proces zostanie rozłożony w czasie. W kontekście prawdy, że do 2016 roku uprawnienia emerytalne uzyska - w zależności od kopalni - w granicach 30-40 procent osób dozoru, wydawało nam się, że cała operacja nie będzie nazbyt dotkliwa.
Tymczasem zamiast spodziewanej łagodnej postaci zmian, następują one bardzo szybko. Trudno więc nie rozumieć rozgoryczenia i poczucia krzywdy kogoś, kto po 20 latach stażu w dozorze nagle dowiaduje się, że jego stanowiska już nie ma i będzie musiał przejść na niższe, z gorszą pensją - zżyma się Stefanek.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.