Decyzją szefa komisji Parlamentu Europejskiego ds. środowiska, cały europarlament będzie głosował nad stanowiskiem negocjacyjnym ws. propozycji odroczenia aukcji części pozwoleń na emisję CO2. Dopiero po tym głosowaniu, w marcu lub kwietniu, rozpoczną się negocjacje z krajami UE.
19 lutego komisja Parlamentu Europejskiego ds. środowiska poparła odroczenie aukcji części pozwoleń na emisję CO2 (tzw. backloading), czemu przeciwni są polscy europosłowie i polski rząd. Odroczenie to ma zmniejszyć liczbę pozwoleń na rynku UE w latach 2013-2015, a tym samym zwiększyć ich obecnie historycznie niską cenę. Teoretycznie już po tym głosowaniu przedstawiciele komisji ds. środowiska mogliby rozpocząć negocjacje z krajami UE, ale ze względu na silne podziały w PE i niezbyt dużą większość w głosowaniu, szef tej komisji Matthias Groote zdecydował, że chce mieć przegłosowany mandat negocjacyjny przez cały PE.
- Szef komisji zdecydował, że ze względu na silne podziały między komisjami i europosłami chce, aby wszyscy europosłowie udzielili mu mandatu - powiedziała we wtorek (26 lutego) europosłanka Lena Kolarska-Bobińska (PO).
Dodała, iż oznacza to, że w sprawie backloadingu odbędą się dwa głosowania w europarlamencie: jedno w marcu lub kwietniu nad mandatem negocjacyjnym, a później drugie nad samą propozycją.
Kolarska-Bobińska powiedziała, że nad planem dalszych działań zastanowi się komisja ds. energii, która w styczniu opowiedziała się za odrzuceniem propozycji KE ws. wycofania z unijnego rynku części pozwoleń na emisję CO2.
- Obawiam się, że na głosowaniu plenarnym mandat zostanie udzielony; natomiast pojawia się pytanie, jak silny będzie to mandat - oceniła europosłanka.
Dodała jednak, że podziały i mobilizacja przeciwników propozycji będą głosem wsparcia dla rządów - w tym polskiego, który sprzeciwia się backloadingowi.
"Decyzje, które mają dalekosiężne oddziaływanie na ceny energii w UE, muszą być zaakceptowane przez cały Parlament (Europejski). Głosowanie w komisji niewielką większością w tej sprawie jest niewystarczającym mandatem, by rozpocząć negocjacje ze współlegislatorami" - oświadczyli we wtorek chadeccy europosłowie Richard Seeber i Eija-Riitta Korhola.
Wyrazili oni zadowolenie, że komisja PE ds. środowiska zdecydowała się uzyskać mandat całego europarlamentu w sprawie planowanych zmian na unijnym rynku CO2 (ETS), zwłaszcza wobec różnicy zdań pomiędzy tą komisją a komisją ds. energii. Ocenili jednocześnie, że planowane zmiany w harmonogramie aukcji pozwoleń na emisję CO2 są w tym momencie niekorzystne dla przemysłu i obywateli.
Aby zaradzić niskiej cenie pozwoleń i pobudzić zielone inwestycje, Komisja Europejska zaproponowała w listopadzie, by w latach 2013-2015 zmniejszyć liczbę sprzedawanych pozwoleń na emisję CO2 na unijnym rynku ETS o 900 mln, by o tyle samo zwiększyć ją w kolejnych latach do 2020 r. KE nie wyklucza dalszych propozycji polegających na trwałym usunięciu z rynku części pozwoleń na emisję.
Polska od początku sprzeciwia się planowi KE w sprawie pozwoleń na emisję CO2, argumentując, że to administracyjna ingerencja w rynek. Minister środowiska Marcin Korolec przedstawił niedawno w Brukseli analizę, która wskazuje na możliwą stratę ok. 1 mld euro przychodów budżetowych w latach 2013-20 na skutek zawieszenia aukcji 900 mln pozwoleń. Ponadto obawy Polski i innych krajów budzi upoważnienie KE do dostosowywania harmonogramu aukcji pozwoleń.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.