Alarmująco powiększa się różnica między bogatymi i biednymi Chińczykami - wynika z raportu Uniwersytetu Ekonomicznego Xinan. Duży dystans dzieli też mieszkańców miast i wsi oraz wschodniej i zachodniej części kraju.
Z raportu zatytułowanego "Badanie budżetów domowych chińskich rodzin" wynika, że współczynnik Giniego stale rośnie od 2000 r. i w 2010 r. osiągnął maksymalny pułap 0,61, przekraczając średnią światową, która wynosi 0,44. Na chińskich obszarach miejskich współczynnik ten w 2010 r. wynosił 0,56, a w regionach wiejskich 0,60. Duże było również zróżnicowanie geograficzne - na wschodzie i w centrum kraju 0,55, a na zachodzie 0,59. Te różnice odpowiadają dużym regionalnym dysproporcjom w rozwoju gospodarczym.
Współczynnik Giniego zawiera się w skali od 0 do 1. W zakresie od 0,3 do 0,4 oznacza niewielkie zróżnicowanie dochodów ludności, charakterystyczne dla krajów wysoko rozwiniętych. Jeśli jego poziom przekroczy 0,4, jest to alarmowym sygnałem dużego rozwarstwienia dochodów.
Zdaniem Gan Li, przedstawiającego raport, tak duże różnice regionalne spowodowane są przede wszystkim dużą rozpiętością świadczeń emerytalnych na terenach wiejskich i miejskich. Ze statystyk wynika, że ok. 45 proc. osób, które w 2010 r. osiągnęły wiek emerytalny, nie otrzymuje żadnych świadczeń społecznych. Jego zdaniem dysproporcje w dochodach poszczególnych grup społecznych są charakterystyczne dla kraju o wysokim tempie wzrostu gospodarczego, ale to bardzo niekorzystne i stawia Chiny na samym dole rankingu światowego.
Zdaniem autorów raportu, w krótkim czasie potrzebna jest interwencja rządu w postaci poszerzenia ochrony socjalnej osób najuboższych. W dłuższej perspektywie konieczna jest zaś poprawa poziomu edukacji i na tej bazie rozwój zacofanych regionów kraju.
Gan powiedział, że dla zwiększenia zabezpieczeń społecznych przez państwo nie jest konieczne zwiększenie podatków.
- Zwiększona konsumpcja na rynku wewnętrznym i zatrzymanie wzrostu zysków przedsiębiorstw państwowych może zapewnić środki do redystrybucji dochodów, co oznacza 3,8 bln juanów (około 1,93 bln zł) rocznie - dodał.
Zheng Xinye, profesor pekińskiego Renmin University, powiedział Global Times, że prawdziwy współczynnik Giniego może być nawet wyższy niż 0,61, ponieważ nikt nie jest w stanie ustalić dochodów najbogatszych Chińczyków.
- Luka w dochodach spowodowana była głównie odcięciem możliwości działania małym i średnim przedsiębiorstwom w dziedzinach gospodarki, gdzie były największe zyski. Te dysproporcje w dochodach zwiększyły majątki bogatych, kosztem zdrowia i zarobków biednych - tłumaczył.
Od 2000 r. nie były publikowane żadne oficjalne dane dotyczące współczynnika Giniego. W roczniku statystycznym za 2011 r. Narodowego Urzędu Statystycznego (NUS) napisano jedynie, że w 2011 r. współczynnik ten nieco wzrósł, ale dokument nie precyzuje, o ile. W styczniu br. dyrektor urzędu Ma Jiantang stwierdził, że nie można podawać oficjalnych wyników badań, bowiem są one niepełne, zwłaszcza w zakresie dochodów najbogatszych mieszkańców kraju.
Na prywatnym blogu znany ekonomista z China Europe International Business School, Xu Xiaonian, napisał: "Brak aktualnych wyników badań budżetów rodzinnych chińskich rodzin jest wyłącznie ucieczką przed mówieniem prawdy. Władze mogą przecież opublikować dostępne im dane i ewentualnie później dokonać ich korekty".
Zbieranie rzeczywistych danych dotyczących przychodów jest bardzo utrudnione, bowiem Chińczycy ukrywają swoje prawdziwe zarobki - napisała w raporcie z badań prowadzonych na terenie całego kraju w 2007 r. Fundacja Chińskich Reform. Z badań tych wynikało, że 4,4 bln juanów dochodów mieszkańców miast pochodziło z szarej strefy. Stanowiło to w owym czasie 24 proc. chińskiego PKB.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.