Trzeba wszystko robić najlepiej jak się da. Tylko wtedy to, co robimy, ma sens - te słowa najlepiej oddają osobowość Grzegorza Kluby, 43-letniego górnika z kopalni Murcki-Staszic ruch Staszic, który od ponad 10 lat dzieli swoje życie pomiędzy rodzinę, pracę i pasję, którą jest historia. Niby nic szczególnego, ale w przypadku mieszkańca Siemianowic historia to nie tylko książki, ale przede wszystkim namacalne świadectwo tego, co zostało. W tym przypadku są to fortyfikacje.
Z Grzegorzem Klubą spotykam się właśnie w jednym z takich miejsc. W Dobieszowicach-Wesołej, tuż przy drodze prowadzącej do Piekar Śląskich, znajduje się schron. Ta właśnie fortyfikacja pozostaje pod opieką Stowarzyszenia na Rzecz Zabytków Fortyfikacji "Pro Fortalicium", które podejmuje próby ratowania zabytków architektury militarnej i rozbudzania wśród ludzi zainteresowania problematyką fortyfikacji. Stowarzyszenie podkreśla, że nie dzieli obiektów na polskie i niemieckie. Wszystkie uważa za wyjątkowo cenne. Organizacja powstała w 1997 r., choć formalnie została zarejestrowana cztery lata później. Grzegorz Kluba dołączył do niej około 2002 r., choć jak sam stwierdza, nie potrafi określić dokładnej daty.
- Historia zawsze była moją pasją, ale dopiero przy schronach osiągnęła ona swoje apogeum - mówi 43-letni górnik, z którego w czasie rozmowy wychodzi natura przewodnika.
Zamurowany przewodnik
Od maja do września schron można odwiedzać w każdą sobotę. Turystów po obiekcie oprowadza m.in. Grzegorz Kluba.
- Ten schron wchodził w skład fortyfikacji stałych Obszaru Warownego Śląsk, który był pozycją obronną, osłaniającą Górnośląski Obszar Przemysłowy, czyli teren Katowic i górnośląskie obiekty przemysłowe, leżące przed wybuchem II wojny światowej po polskiej stronie granicy. Pierwsze obiekty na tym obszarze powstały w 1933 roku, kiedy do władzy w Niemczech doszedł Adolf Hitler i hitlerowskie Niemcy stały się realnym zagrożeniem dla Polski - opowiada Kluba, który dodaje, że schron w Dobieszowicach z 2 na 3 września 1939 r. został opuszczony przez polskich żołnierzy na rozkaz wodza naczelnego. Później trafił w ręce niemieckie.
Pewnego razu schron zwiedzała grupa uczniów.
- Opowiadałem im o kampanii wrześniowej i problemach z łącznością, które miało wówczas wojsko polskie. Jedna z dziewczyn, która słuchała tego wszystkiego, z poważną miną stwierdziła: "Dlaczego nie zadzwonili na komórkę? Byłoby szybciej...". Przyznam, że wówczas mnie zamurowało i naprawdę nie wiedziałem, co mam powiedzieć - wspomina Kluba.
Niemcy pomogli...
Stowarzyszenie, biorąc schron pod swoją opiekę, natrafiło na szereg problemów. Jednym z nich był brak dokumentacji, dotyczącej wyglądu schronu oraz jego wyposażenia.
- Niestety, nie zachowały się żadne polskie dokumenty dotyczące schronów, ale korzystając z instrukcji fortecznej, świadectw ludzi, którzy budowali ten schron i pełnili tu warty, udało się nam ustalić pewne fakty - opowiada 43-latek, który dodaje, że pełną wiedzę udało się zdobyć dzięki... Niemcom.
- Wojska III Rzeszy, które zdobyły te tereny, przeprowadziły inwentaryzację fortyfikacji. Informacje na jej temat zostały zebrane w pozycji książkowej, która trafiła w nasze ręce. Dzięki niej mogliśmy dokładnie odrestaurować schron - mówi Kluba, który podkreśla, że Stowarzyszenie ma pod swoją opieką jeszcze kilka tego typu obiektów.
Rodzina, praca, pasja
43-letni górnik, którego ojciec oraz brat również pracowali w kopalni, zaznacza, że poza fortyfikacjami ludzie działający w Stowarzyszeniu zajmują się także rekonstrukcją zdarzeń historycznych.
- Od kilku już lat w maju w okolicach Wyr organizowana jest rekonstrukcja bitwy wyrskiej, w której Polacy pokonali wojska niemieckie. Jest to bardzo widowiskowe przedsięwzięcie, które przyciąga nawet kilkanaście tysięcy widzów - mówi Kluba, który obecnie nie zajmuje się już czynną rekonstrukcją.
- Przy pewnych okazjach zdarza mi się jeszcze założyć mundur. Z rekonstrukcji jednak zrezygnowałem, bo na to wszystko brakuje już czasu. A wyznaję zasadę, że na pierwszym miejscu jest rodzina, na drugim praca, a na trzecim pasja. Dlatego staram się dysponować czasem zgodnie z tą regułą - wyjaśnia 43-latek, który w kopalni jest sztygarem oddziału szybowego.
Bóg, honor, ojczyzna i solidarność
- Historia cały czas musi trwać. Nie można z niej wybierać tego, co nam pasuje, i negować tego, co nie jest po naszej myśli. Trzeba ją traktować w sposób kompleksowy i należy pamiętać, że znajomość historii pomaga unikać błędów, które już kiedyś miały miejsce. Istotne są także wartości, które się w niej kryją. W historii Polski wielkie znaczenie mają takie pryncypia, jak Bóg, honor, ojczyzna. To właśnie dzięki nim Polska przetrwała, choć nie było jej na mapie Europy. Teraz często się o tym zapomina - stwierdza.
Wielkie znaczenie dla Grzegorza Kluby ma także solidarność, która jest tak silnie powiązana z górnictwem.
- Przez 25 lat pracy w kopalni mogę stwierdzić, że górnicy to najodważniejsi ludzie. Zdarzają się, jak wszędzie, animozje, ale w sytuacji zagrożenia pomogą sobie i staną jeden za drugim. To jest piękne w tym zawodzie i choć nie planowałem, że zostanę górnikiem, to polubiłem tę pracę, bo nie ma nic gorszego, niż robić to, czego się nie lubi. Moim zdaniem dotyczy to każdej dziedziny życia - podkreśla górnik ze Staszica.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Górnik z Staszica?? to znaczy?? maszyniok z przewozu... ;)