Obecnie nasze zakłady górnicze coraz częściej zmuszone są do sięgania po udostępnione złoża w polach, które wyłączono z eksploatacji ze względu na wcześniejsze "zapożarowanie". Dodatkowo w rejonach, gdzie zakończono działalność wydobywczą, zabezpiecza się i likwiduje znaczną liczbę wyrobisk, aby wyeliminować zagrożenia dla powierzchni i sąsiednich kopalń - stwierdza w rozmowie z Trybuną Górniczą prof. Jan Palarski z Wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej.
Jaką ilość ubocznych produktów spalania wytwarza obecnie polska energetyka?
W ubiegłym roku było to ponad 17 milionów ton, w tym 10 milionów ton pochodziło z elektrowni stosujących węgiel kamienny. Jedna piąta odpadowych produktów z energetyki węgla kamiennego została wykorzystana w podziemiach kopalń jako pełnowartościowy surowiec, zastępujący piasek i materiały wiążące przy wykonywaniu tam, barier i korków oraz inne środki stosowane do neutralizacji zanieczyszczonych wód, podsadzania, uszczelniania zrobów i izolacji nieczynnych wyrobisk. Pozostałe ilości odpadów odebrał szeroko rozumiany przemysł budowlany.
Sądzi Pan, że zapotrzebowanie polskiego górnictwa na uboczne produkty spalania, zwłaszcza na popioły, będzie wzrastać?
Uwzględniając istniejące w kopalniach węgla kamiennego warunki geologiczno-górnicze, a w szczególności zagrożenia naturalne, i mając na względzie efektywność ekonomiczną procesu wydobywczego, można powiedzieć, że na pewno tak. Podobnie zresztą jak w wielu kopalniach na świecie. Trzeba, jak zawsze, na eksploatację złoża spojrzeć szerzej, a więc w tym przypadku między innymi od strony wymagań ochrony środowiska, bezpieczeństwa pracy, rozwoju światowej techniki górniczej, istniejących warunków geologicznych i hydrogeologicznych, w tym zakwaszenia i zasolenia wód podziemnych oraz własności węgli, a zwłaszcza ich skłonności do samozapalenia. Z drugiej strony należy przeanalizować, co może nam ułatwić pozyskiwanie złoża przy takich uwarunkowaniach. Dla przykładu, obecnie nasze zakłady górnicze coraz częściej zmuszone są do sięgania po udostępnione złoża w polach, które wyłączono z eksploatacji ze względu na wcześniejsze "zapożarowanie". Dodatkowo w rejonach, gdzie zakończono działalność wydobywczą, zabezpiecza się i likwiduje znaczną liczbę wyrobisk, aby wyeliminować zagrożenia dla powierzchni i sąsiednich kopalń. Oddzielnym problemem jest rekultywacja hałd i powierzchni. Krótka odpowiedź na postawione pytanie brzmi następująco: w procesie wydobywczym lub likwidacyjnym zakładu górniczego, prowadzonym zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju, wręcz niezbędne staje się stosowanie ubocznych produktów spalania węgla.
Uboczne produkty spalania mają zatem również wpływ na bezpieczeństwo pracy górników.
Zdecydowanie tak. Przyczyniają się także do poprawy komfortu pracy, ograniczają zagrożenie pożarowe, gazowe, pośrednio chronią przed gwałtownym wypływem wody, a także sprzyjają właściwej wentylacji w podziemnych wyrobiskach. Obecnie trudno jest mi wyobrazić sobie działalność górniczą w polskich kopalniach, mającą sprostać zapotrzebowaniu na węgiel, przy zaostrzonych rygorach środowiskowych i społecznych, bez popiołów, żużli i innych produktów spalania węgla. Dodam również, że nowoczesne technologie podziemnego składowania odpadów niebezpiecznych, w tym z elektrowni nuklearnych, eksploatacja gazu łupkowego czy podziemne zgazowanie węgla także wymagają stosowania ubocznych produktów spalania lub materiałów o podobnych własnościach. Chodzi głównie o wykonywanie barier izolacyjnych, podsadzanie pustek, likwidację otworów wiertniczych i uszczelnianie górotworu, do których to działań niezbędne są surowce drobnoziarniste o własnościach wiążących. Jak na razie nie ma innych surowców, które byłyby dostępne w dużych ilościach przy stosunkowo niskich kosztach ich pozyskania i wprowadzania do górotworu. Dlatego producenci środków wiążących i izolacyjnych, stosowanych w górnictwie, do ich wytwarzania często wykorzystują uboczne produkty spalania.
Co stałoby się, gdyby z różnych powodów doszło do wyeliminowania produktów spalania węgla z kopalń?
Przede wszystkim w pierwszych latach po wprowadzeniu takiego ograniczenia i przy braku na rynku tanich materiałów zastępczych wydobycie musiałoby zostać zmniejszone o około 6 do 8 milionów ton rocznie, co stanowi nawet do 10 procent całego polskiego wydobycia węgla kamiennego. Spadek wydobycia prowadziłby nie tylko do pogorszenia warunków ekonomicznych kopalń, ale także do zmniejszenia zatrudnienia. Wyeliminowanie z kopalń produktów ubocznych spalania oznaczałoby ponadto poważny wzrost zagrożeń górniczych, związanych zwłaszcza z pożarami wywołanymi wskutek samozapalenia węgla i niekontrolowanej, często wzmożonej emisji metanu.
Obecnie nasze kopalnie posiadają w większości nowoczesne, zautomatyzowane instalacje przygotowania i transportu mieszanin popiołowych. Miejmy więc nadzieję, że do takich sytuacji nie dojdzie.
W przeciwnym razie należałoby opracować nowe technologie wykonywania tak zwanego sztucznego stropu lub spągu przy eksploatacji grubych pokładów, barier, korków izolacyjnych, tam oraz materiałów do likwidacji starych pustek i uszczelniania zrobów zawałowych czynnych ścian. Zmiana materiałów i technologii wiąże się zazwyczaj z potrzebą budowy nowych instalacji do mieszania składników i ich transportu. Dodam, że instalacje do wypełniania wyrobisk popiołami służą w trakcie akcji ratowniczych do podawania mieszanin popiołowo-wodnych, a nawet gazów inertnych do ognisk pożarowych.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.