Rabowanie chodników przyścianowych i zbędnych wyrobisk korytarzowych należy do najbardziej ryzykownych czynności w sztuce górniczej. Każdy błąd lub odstępstwo od technologii wzmaga zagrożenie dla wykonujących je rabunkarzy.
Dlatego na początku sierpnia Wyższy Urząd Górniczy w piśmie do przedsiębiorców zaleca stosowanie w większym niż dotychczas stopniu obudowy zmechanizowanej na skrzyżowaniach ściana-chodnik. Chodzi o odsunięcie pracowników z bezpośredniego sąsiedztwa rabowanych odrzwi, a więc stref szczególnego zagrożenia zawałem.
Impulsem do tej korespondencji, adresowanej do prezesów spółek węglowych, jest niepokojące od początku tego roku nasilenie w górnictwie śmiertelnych wypadków, związanych z opadem lub zawałem skał. Ostatnio taki dramat zdarzył się 4 września w ruchu Staszic kopalni Murcki-Staszic, gdzie pod skalno-węglowym rumoszem zginął 42-letni przodowy. Był to już piąty od początku roku w górnictwie węgla kamiennego i ósmy w całym sektorze wydobywczym śmiertelny wypadek, spowodowany opadem skał stropowych.
Pod koniec marca, przy wykonywaniu tymczasowej obudowy ściany, ginie górnik kopalni Marcel. W maju, podczas rabunku obudowy w chodniku przyścianowym, ginie górnik kopalni Sośnica-Makoszowy. W kilka dni później do podobnego dramatu, podczas drążenia wyrobiska korytarzowego, dochodzi w kopalni Wieczorek. Pod koniec lipca do wypadku śmiertelnego dochodzi w należącym do Spółki Restrukturyzacji Kopalń Centralnym Zakładzie Odwadniania Kopalń. Tu stabilność tracą wykorzystywane do przemieszczenia ważącej kilkaset kilogramów pompy odrzwia starej, skorodowanej i nieodpowiednio wzmocnionej obudowy.
Bicie na trwogę
Konkluzje zespołów powypadkowych - wyjąwszy niezbadane jeszcze przyczyny najświeższego opadu skał i śmierci przodowego w Staszicu - są swoistym biciem na trwogę. Wskazuje się w nich na: prowadzenie robót niezgodnie z ustaleniami projektu technicznego lub technologią robót, rezygnację z wypełniania przestrzeni pomiędzy obudową chodnikową a wyłomem wyrobiska, zbyt szczupły zespół rabunkarzy lub ich nieprzygotowanie do tego rodzaju robót oraz prowadzenie rabunku bez wzmocnienia obudowy. Dalej: utrzymywanie chodników za frontem ściany bez odpowiedniej stabilizacji, przebywanie pracowników pod niezabezpieczonym stropem oraz wykorzystywanie obudowy do przesuwania maszyn i urządzeń bez ich odpowiedniego wzmocnienia. Jak zwykle wracają zarzuty złej organizacji i koordynacji robót oraz niedostatecznego ich nadzoru.
Tylko dla orłów
Rabowanie - prowokujących przecież zawał - chodników przyścianowych i zbędnych wyrobisk korytarzowych to szczególny rodzaj robót. Szczególny, ponieważ łączy się z wyjątkowym ryzykiem. Dlatego Andrzej Stępień, główny specjalista z Departamentu Górnictwa w Wyższym Urzędzie Górniczym, zwraca uwagę na surowe rygory, którymi obwarowane jest prowadzenie tych robót.
- Przepisy dokładnie precyzują liczebność zespołu, zaangażowanego do takich likwidacji, oraz wymagane kwalifikacje. Bezwzględnie muszą to być górnicy rabunkarze z odpowiednim przygotowaniem i potwierdzającymi je papierami. Jest przy tym zasadą, że przodowy takiej ekipy nie może pomagać kolegom. Jego zadaniem jest wyłącznie obserwowanie przebiegu robót i reagowanie na niepokojące zachowania i sygnały. Wykluczone są jakiekolwiek odstępstwa od technologii, czyli na przykład - powodowane pośpiechem lub zwykłym lenistwem - rozkręcanie dwóch odrzwi naraz - wyjaśnia inż. Stępień.
Jak najdalej od zawału
Przepisy nie precyzują natomiast sposobu prowadzenia rabunku. Można więc wykonywać te roboty tradycyjnie, czyli rozkręcając łuki ociosowe i stropnicowe, by następnie - po zapięciu łańcuchów - wyszarpywać je z wyrobiska przy pomocy siłowników. Tak prowadzony rabunek - mimo zabezpieczeń stropu indywidualnymi stojakami - łączy się jednak z koniecznością obecności człowieka blisko strefy zawału. Drugim sposobem, eliminującym przebywanie pracowników w bezpośrednim sąsiedztwie rabowanych odrzwi, może być stosowanie na skrzyżowaniu ściany z chodnikiem przyścianowym obudowy zmechanizowanej. Takie rozwiązanie - przywołuje pozytywne przykłady Stępień - jest już praktykowane m.in. w należących do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalniach Mysłowice-Wesoła i Murcki-Staszic.
- Są to tak zwane sekcje chodnikowe, zabezpieczające całe skrzyżowanie. Rabunek odbywa się w ten sposób, że obudowa chodnika jest wyciągana przy przestawianiu sekcji, mechanicznie. Rabunkarz operuje urządzeniem z dystansu, a więc bez konieczności pozostawania w sąsiedztwie usuwanych fragmentów odrzwi - wyjaśnia specjalista WUG.
Upowszechnianie w większym zakresie takich właśnie, sterowanych z bezpiecznej odległości, zmechanizowanych obudów skrzyżowań zaleca w sierpniowych pismach do spółek węglowych Wyższy Urząd Górniczy. Unowocześnienie likwidacji chodników nie jest jednak możliwe w każdych warunkach. Służące temu zmechanizowane obudowy są bowiem urządzeniami o dużych gabarytach i ciężarze. To zaś powoduje, że stają się mało użyteczne w zaciśniętych lub zdeformowanych wyrobiskach.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Papier wszystko przyjmie Decyzje dozoru mają swoje piętno.