Dawno, dawno temu, kiedy rozpoczynałem poznawanie dziennikarskiego fachu, starsi koledzy pouczyli mnie, że jest kilka dziedzin, na które zawsze można liczyć, gdy potrzebny jest krytyczny materiał, a nic odkrywczego nie przychodzi do głowy. Były to: fatalnie działająca komunikacja, czystość, a właściwie jej brak w ubikacjach publicznych, zwiędłe warzywa na straganach, gliniasty chleb z tzw. "giganta", brak sznurka do snopowiązałek i oranżady dla żniwiarzy, zimą nieodśnieżone ulice i chodniki, no i jeszcze kilka takich... Z tego do dziś kilka przetrwało. Trudno było wtedy przewidzieć, że np. z koleją może być jeszcze gorzej. A jednak... Na odcinku odśnieżania też bywa różnie. Natomiast kilka nowych żelaznych tematów dyżurnych do obśmiewania tamte sprzed lat bije na łeb. Bo czymże są zwiędłe warzywa wobec dzisiejszych afer? Czy brak oranżady wobec korporacyjnego ubezwłasnowolnienia? Zaś pomysłowość i intelektualny potencjał "klasy politycznej" to po prostu krynica nie do wyczerpania i klasa sama dla siebie.
Dorównuje jej jedynie świat reklamy. Ostatnio rozrzewnia mnie do łez reklama zaczynająca się słowami: "Musi ci brakować Jurka...". Nie ma nic cudowniejszego niż słyszeć swoje imię dziesięć razy dziennie (albo i więcej), dowiadując się przy okazji, że żona (pardon - wdowa) czuje się już lepiej dzięki przezorności nieboszczyka, czyli Jurka, a Jurek to m.in. ja, bo miał stosowne ubezpieczenie. W innej reklamie słyszałem zachętę, by dzieci skłoniły rodziców do opłacania stosownego ubezpieczenia na wypadek wiadomo czego. Wszystko to podane z wdziękiem słonia w składzie porcelany i z takąż maestrią odegrane. Rzecz nie w tym, żeby udawać, iż takie ubezpieczenie się kiedyś nie przyda. Rzecz w tym, żeby mówić o tym z taktem, czyli nie nachalnie i nie z jarmarczną teatralnością. Najlepiej krótko, rzeczowo i w dobrym lektorskim tonie. Tylko że nasi "specjaliści" od reklamy najczęściej są kompletnymi dyletantami udającymi fachowców. Zatem szukają tzw. "grepsów". Bo przecież muszą wykazać się pomysłowością za wszelką cenę. A że pomysłowi są jak kucharz w fastfoodzie i taktowni jak pracownik prosektorium, to i efekty ich pracy mają wdzięk hieny, co widać, słychać i czuć.
Gdy produkt w postaci spotu reklamowego jest już gotowy, do dzieła przystępują redaktorzy od tzw. bloków reklamowych. Tu pierwsze skrzypce gra nie tyle pomysłowość, ile bezmyślność. Bo na przykład reklamę środka przeciwko nudnościom w podróży poprzedza reklama chipsów. Przekaz? Nie żryj tego, to nie będziesz rzygał.
Ostatnio rozrzewniło mnie takie zestawienie reklam, którego nie wymyśliłbym nawet na dużej "bani". Jest taka reklama, która niezwykle sugestywnie pokazuje brudną muszlę klozetową i jakieś oślizgłe stwory, grające zarazki. Samo w sobie jest to na tyle obrzydliwe, że jako odpowiedzialny redaktor nie zdecydowałbym się na serwowanie tego ludziom nawet podczas horroru. Tymczasem jako następną nadano reklamę jakiegoś pysznego mięsnego dania. Na jakiś czas zostałem wegetarianinem...
Jurek Ciurlok "Ecik"
TAKIE TAM, RÓŻNE...
W dalszym ciągu od Pani Ewy Kucharskiej z cyklu: "Lekcje zarządzania".
Lekcja 3
Mąż wchodzi pod prysznic w chwili, gdy jego żona wychodzi z łazienki. W tym momencie słychać dzwonek do drzwi. Żona szybko zawija się w ręcznik i biegnie otworzyć. Za drzwiami stoi Bob, sąsiad z naprzeciwka. Zanim kobieta zdążyła się odezwać, Bob mówi: - Dam ci 800 dolarów, jeżeli zrzucisz z siebie ten ręcznik.
Po chwili zastanowienia kobieta zrzuca ręcznik i staje naga przed Bobem. Po kilku sekundach Bob wręcza jej 800 dolców i odchodzi. Kobieta ponownie zawija się w ręcznik i idzie na górę. Kiedy wchodzi do łazienki, mąż pyta: - Kto to był?
- To Bob z naprzeciwka - odpowiada żona.
- To świetnie - mówi mąż - czy on może oddał te 800 dolarów, które ode mnie pożyczył?
Morał z tej historii: jeżeli masz istotne informacje dotyczące kredytowania i ryzyka z tym związanego, podziel się zawczasu tymi wiadomościami ze współwłaścicielami akcji.
Znana jest mi ta historia w bardziej swojskiej scenerii i nie ogranicza się ona tylko do krótkiego zerknięcia na obnażone ciało sąsiadki...
Lekcja 4
Pewien ksiądz zabrał do samochodu śliczną autostopowiczkę. Ona założyła nogę na nogę, przez co minispódniczka, którą miała na sobie, stała się jeszcze bardziej mini. Ksiądz o mało nie spowodował wypadku. Po odzyskaniu kontroli nad samochodem, mimochodem położył jej rękę na kolanie, na co dziewczyna rzekła: - Ojcze, a pamiętasz Psalm 129?
Ksiądz zabrał rękę, ale przy zmianie biegów, znów ręka mu się ześlizgnęła na obnażone udo i ponownie usłyszał: - Ojcze, a pamiętasz Psalm 129?
- Wybacz, siostro, moją słabość - przeprosił ksiądz.
Po dojechaniu na miejsce autostopowiczka westchnęła ciężko i wysiadła. Kiedy ksiądz dojechał na plebanię, czym prędzej zaczął szukać Psalmu 129. A gdy znalazł, przeczytał:
"Idź śmiało i szukaj. Im wyżej zajdziesz, tym większa radość".
Morał z tej historii: jeśli za dobrze nie znasz się na swojej pracy, to łatwo stracisz interesującą okazję.
Ciąg dalszy z pewnością nastąpi, bowiem inna Czytelniczka nadesłała kolejne lekcje!
LIMERYK
Oto kolejny utwór Pana WiToma z Zabrza, który Ecik przyjmuje z ogromnym zadowoleniem, a które Szanowna Publiczność po przeczytaniu utworu przyjmie jako oczywistą oczywistość...
Pewien redaktor z Trybuny był
Sprzyjał paniom ze wszystkich sił;
Pisał dla nich limeryki,
Proponując fiki-miki.
Z rozkoszy potem niejeden raz wył.
Limeryk piękny, ale jest on znakomitym przykładem fikcji literackiej. Niestety...
WICE Z TASZY LISTONOSZA
Precyzyjna odpowiedź
Ofiara wypadku drogowego budzi się po długiej i ciężkiej operacji....
- Co się stało?! Gdzie ja jestem???
- Miał pan wypadek...
- To znaczy, że jestem w szpitalu?
- W dużej części tak...
Trudna diagnoza
- No tak... - mówi lekarz z wahaniem po zakończeniu badania. - Ale co właściwie panu dolega?
- Nie wiem, panie doktorze, co to jest, ale od kilku lat w ogóle nie choruję...
Awaria
Oddział intensywnej terapii. Kilku pacjentów podłączonych jest do sztucznego płuca. Nagle do sali wpada elektryk i oznajmia:
- No, panowie. A teraz kilka głębokich wdechów, bo za chwilę na godzinę wyłączam prąd!
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH
Podawanie wysokości zarobków brutto to jak podawanie długości członka wraz z kręgosłupem...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.