Pokrywa lodowa Arktyki i trzaskające mrozy skutecznie dotąd odstraszały wszelkich poszukiwaczy bogactw naturalnych na tym terenie. Teraz wraz z ociepleniem klimatu, pokrywa lodowa się kurczy, a temperatury są coraz bardzie znośne dla ludzi. W tej sytuacji szereg państw postanowiło przejąć dotąd "niczyją" Arktykę. Tym bardziej, że status prawny Arktyki nie został jak dotąd uregulowany żadną umową międzynarodową.
Tak całkiem nie była ona niczyja, bo podlegała międzynarodowym przepisom "morza pełnego", na którym każde z zainteresowanych nim państw ma równe do niego prawa. Od 1925 roku rozpatrywana jest "teoria sektorów", którą po raz pierwszy sformułowała Kanada. Zgodnie z nią Arktykę dzieli się między pięć państw, których terytoria z nią graniczą. Są to w kolejności do wielkości tego terytorium odpowiednio Rosja, Kanada, Dania (z Islandią), Norwegia i USA. Do ataku na złoża ropy i gazu ziemnego na Arktyce pierwsza ruszyła Rosja. Należący do niej szelf arktyczny jest atrakcyjny dla światowych spółek paliwowych ze względu na olbrzymie złoża surowców.
Szacuje się, że znajduje się tu 30 proc. globalnych złóż gazu oraz około 13 proc. ropy. Złoża te zalicza się do najbogatszych na świecie. Swoje usługi w ich eksploatacji zaoferował Rosjanom amerykański ExxonMobil, włoski Eni, norweski Statoil, a ostatnio nawet hinduski koncern energetyczny ONGC.
Nasz głos
Czy Polska też ma tu coś do powiedzenia? Wydawałoby, że jest to kwestia czysto abstrakcyjna. Jednak od dawna prowadzone polskie badania naukowe na tym terenie dają naszemu krajowi równorzędny głos w ramach dyskusji o przyszłości Oceanu Arktycznego. Polska ma status stałego obserwatora przy Radzie Arktyki - utworzonej z inicjatywy Kanady przez państwa arktyczne - i interesuje się tym regionem.
Najważniejsze kwestie, na których koncentruje się Polska to: ochrona środowiska naturalnego Arktyki, obrona istniejących uregulowań prawnych dotyczących Arktyki, a zwłaszcza Konwencji ONZ o prawie morza (UNCLOS) oraz zasady swobody badań naukowych w Arktyce. Pozornie to niby nic. Każdy może mieć taki status. Otóż nie każdy i wiele krajów chciałoby mieć teraz taki udział w tym gremium, ale go nie ma. W wypowiedzi dla PAP wiceminister MSZ Maciej Szpunar podkreślił, że główne pole zainteresowań Polski Arktyką od lat było związane z badaniami naukowymi. "Od 1957 roku działa Polska Stacja Polarna Hornsund, położona na wyspie Spitsbergen.
Od wielu lat prowadzone są rejsy badawcze statków "Oceania" i "Horyzont II". Polscy uczeni biorą udział w pracach Międzynarodowego Komitetu Nauk Arktycznych (IASC) oraz Europejskiej Radzie Polarnej. Warto też odnotować, iż w roku 2013 odbędzie się w Krakowie Arctic Science Summit Week z udziałem około 500 uczonych z całego świata, poprzedzony w roku 2012 analogicznym spotkaniem w Montrealu". Żmudne i ofiarne prace polskich polarników zaczynają być doceniane również na arenie międzynarodowej.
Ocean ropy i gazu ziemnego
Ocean Arktyczny zajmuje przestrzeń około 14,4 mln km², ma zatem mniej więcej podobną wielkość, jak kontynent Antarktydy. Jednocześnie wraz z Grenlandią odpowiada w przybliżeniu wielkości powierzchni współczesnej Rosji. Jest to ocean ingresyjny, a więc powstały przez zalanie zapadniętych obszarów lądu stałego, podobnie jak Morze Śródziemne. Jest on stosunkowo młodym akwenem kształtującym się w okresie alpejskich ruchów górotwórczych na przełomie kredy i trzeciorzędu.
Obszary te tradycyjnie zawierają najwięcej klasycznych zasobów gazu ziemnego i ropy naftowej. Na dodatek linia brzegowa jest tu stosunkowo długa tak, że z każdego miejsca jest stosunkowo blisko do lądu.
Ocenia się, że pod jego dnem zalega ok. 25 procent światowych zasobów gazu ziemnego i 10 procent ropy naftowej. W przeliczeniu na konkretne liczby wynosi to odpowiednio 50 bilionów metrów sześciennych gazu ziemnego oraz 20 miliardów ton ropy naftowej. Są to liczby zawrotne i każde państwo będzie starło się mieć dostęp do tych zasobów. Dokładne dane dotyczące podmorskich zasobów Arktyki nie są znane. Stale odkrywane są tu nowe złoża tych surowców energetycznych, których może być znacznie więcej niż przewidują to stosunkowo ostrożne szacunki.
Zimna wojna
Toczy się ona pomiędzy pięcioma wspomnianymi państwami uzurpującymi sobie prawo do własności bogactw naturalnych jakie znajdują się pod dnem tego oceanu. Pierwszeństwo w tej wojnie trzeba oddać Rosji. W 2007 roku ich podwodna ekspedycja umieściła na dnie oceanu Arktycznego w miejscu, gdzie znajduje się Biegun Północny swoją flagę.
Od tej pory ma ona dokumentować przynależność tego terenu do Rosji. Z takimi wnioskami rosyjska dyplomacja zwróciła się do ONZ. Organizacja ta jednak odmawia nawet zajęcia się tą sprawą. Argumentuje się, że umieszczenie amerykańskiej flagi na Księżycu, wcale nie przesądza o jego przynależności do USA. Nie mniej wszystkie zainteresowane tym problemem państwa podjęły aktywne prace nad międzynarodowym uregulowaniem spornego problemu praw do eksploatacji bogactw naturalnych Arktyki. Jak wspomniano polski dorobek naukowy jest ceniony w społeczności międzynarodowej.
Korzyść z tego jest taka, że polskie zdanie w tej sprawie nie jest rozstrzygające, ale mające jednak nie mały wpływ na stanowisko wielkich mocarstw. Jakby na marginesie tych sporów uczestniczące w nich mocarstwa dla uzasadnienia swoich racji zakładają tu swoje liczne bazy wojskowe.
Środowisko
Obrońcy przyrody podnoszą możliwość skażenia wód Oceanu Arktycznego przez ewentualne wycieki ropy. Z jednej strony to nic nowego, bo katastrofy takie zdarzają się wszędzie. Ich technologia jest stosunkowo dobrze opanowana. W Arktyce ze względu na surowe warunki klimatyczne jest ona jednak zawodna, a nawet niemożliwa.
Przede wszystkim ropa wchodzi w reakcje z lodem i przenika w głąb jego struktury. Przez to może być transportowana na duże odległości od miejsca wycieku. Usuniecie jej z lodu jest bardzo trudne. Przykładem jest katastrofa tankowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski. Jej skutki obserwowane są od 1989 roku, aż do dzisiaj.
Chińska inicjatywa
Drugim atutem Arktyki jest coraz bardziej wolny od lodów Ocean Arktyczny. Jego otwarcie dla żeglugi skraca drogę z Chin i Japonii do Europy o ok. 2 tysiące km! Kto wie, czy nie jest to ważniejsza sprawa dla światowego handlu niż wspomniane zasoby.
O roli tego szlaku wodnego można domyślać się z wiosennej wizyty premiera Chin w Europie. Swoją trasę rozpoczął on od małego kraju, jakim jest Islandia. Nieoficjalne wiadomości z tej wizyty potwierdzają zainteresowanie Chin Arktyką oraz rolą i pozycją Islandii w Radzie Arktyki, do której Chiny pragnęły by przystąpić. Kilka lat temu pierwsze podejście zostało spalone przez próby wykupienia w Islandii dużych terenów handlowych. Islandia zdając sobie sprawę, że będzie to chińska baza wypadowa na Arktykę nie wyraziła zgody na tę transakcje. Teraz wraca inna koncepcja tej samej sprawy.
Rezultaty
Drugim europejskim krajem, który odwiedził w tym czasie premier Chin była Polska. Tak samo wydawało by się, że kraj o niewielkim znaczeniu dla polityki na tym kontynencie. Jednak Chiny starając się o wejście do klubu arktycznego potrzebują również polskiego poparcia w tej sprawie. Patrząc realnie na ich interesy trzeba przyznać, że mają one dosyć pieniędzy, aby kupić sobie wpływ na jego ustalenia. Tak, czy inaczej, nasze udział w globalnym sporze o Arktykę jest przez wszystkich akceptowany. Bezpośrednich korzyści prawdopodobnie z tego nie będzie.
Jednak nasza pozycja w stosunku do mocarstw zabiegających o Arktykę ulega wzmocnieniu. To zaś powoduje, że szereg innych spraw dotąd trudnych na arenie międzynarodowej teraz załatwia się bez żadnych problemów. Długofalowy udział polskiej nauki w badaniach Arktyki przynosi teraz rezultaty także na polu ekonomicznym, gospodarczym a nawet politycznym.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.