Do niedzielnego popołudnia trwające drugą dobę poszukiwania 29-letniego górnika z kopalni Silesia nie przyniosły przełomu. Z podziemnego zbiornika, do którego w sobotę wpadł pracownik, wydobyto dotąd ponad 45 ton węgla.
- W prowadzonej nieprzerwanie akcji uczestniczą cztery zastępy ratownicze oraz wyspecjalizowani alpiniści z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego - powiedziała rzeczniczka Przedsiębiorstwa Górniczego (PG) Silesia w Czechowicach-Dziedzicach Ewa Szpejna.
Do sobotniego wypadku w Silesii doszło ok. 460 m pod ziemią. Górnik wpadł do głębokiego na ok. 25 metrów zbiornika w połowie wypełnionego węglem. Ratownicy sądzili, że na ślad pracownika naprowadzi ich sygnał emitowany z nadajnika umieszczonego w jego lampce. Znaleziono jednak tylko lampkę z nadajnikiem. Do dalszych poszukiwań dwukrotnie wykorzystano psa, który wskazał kierunek, gdzie może znajdować się zaginiony.
Aby wydostać górnika trzeba ostrożnie wybrać węgiel ze zbiornika. W tym celu zainstalowano tam specjalne urządzenie z kołowrotem. Ratownicy stopniowo wybierają węgiel i za pomocą tego wyciągu usuwają go ze zbiornika. To trudne i czasochłonne. Ratownicy nie mają też wiele miejsca - średnica zbiornika wynosi 5 metrów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.