Ależ oczywiście. Przynajmniej tak wynika z 44-stronicowego raportu "Morski wiatr kontra atom. Analiza porównawcza kosztów energetyki wiatrowej i energetyki jądrowej oraz ich potencjału tworzenia miejsc pracy". Zważywszy, że analizę wykonał Instytut Energetyki Odnawialnej (IEO) na zlecenie Greenpeace oraz Fundacji im. Heinricha Boella, można było spodziewać się takich wniosków.
"W świetle uzyskanych wyników analiz ekonomicznych i socjoekonomicznych, z łatwością można podważyć silnie eksponowaną dotychczas tezę, leżącą u podstaw powstania kluczowych dla energetyki jądrowej dokumentów, w tym Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) oraz Prognozy Oddziaływania na Środowisko tego programu (POŚ PPEJ), że energetyka jądrowa w Polsce nie ma alternatywy. Konkluzja taka rodzi określone skutki dla wyznaczonego przez rząd inwestora w pierwszą EJ - PGE S.A., ponieważ w tworzonym właśnie nowym modelu rynku energii, na którego kształt sil-ny wpływ będą miały koszty energii, i który w pewnym zakresie kształtowany będzie także poparciem społecznym, może zabraknąć miejsca dla energetyki jądrowej. Szybkie zmiany powodują, że kończy się era prostego modelu biznesowego tradycyjnych przedsiębiorstw energetycznych, który najkrócej można opisać jako "zbudować jeszcze jedną dużą elektrownię i sprzedawać prąd" - stwierdzają w podsumowaniu analitycy z IEO.
Analiza porównawcza, jaką wykonali eksperci z Instytutu Energetyki Odnawialnej, w oparciu o model ekonomiczny Massachusetts Institute of Technology, wskazuje, że znacznie Polska powinna stawiać morskie farmy wiatrowe, a nie siłownie jądrowe. W raporcie "Morski wiatr kontra atom" szacuje się łączny, realny potencjał techniczny morskich farm wiatrowych w Polsce na 35 GW, podczas gdy elektrownia atomowa, która ma powstać, ma mieć moc 3 GW. Polska jest w stanie stosunkowo szybko zwiększyć moc pochodzącą z morskich farm wiatrowych znacząco ponad wartość, która była analizowana w raporcie (5,7GW) i znacząco ponad moc ewentualnej elektrowni jądrowej. Inwestycja w wiatraki na Bałtyku wygeneruje znacznie więcej miejsc pracy znacznie więcej miejsc pracy (np. w polskich stoczniach) niż budowa elektrowni jądrowej.
Z wnioskami Instytutu Energetyki Odnawialnej nie zgadzają się, jak łatwo się domyśleć, naukowcy z Narodowego Centrum Badań Jądrowych. Prof. Andrzej Strupczewski zarzuca zwolennikom energetyki wiatrowej manipulowanie danymi. W portalu www.rynekinfrastruktury.pl ostro krytykuje raport " Morski wiatr kontra atom".
- Według zawieranych w ciągu ostatnich 3 lat kontraktów cena za projekt, dostawy, budowę, rozruch i pierwszy wsad paliwowy dla elektrowni jądrowej wynosi 3-3,5 mln euro/MW. Wliczając wszystkie koszty własne, wraz z kosztem kapitału, można przyjąć nakłady w wysokości 4,5 mln euro/MW. Współczynnik wykorzystania mocy zainstalowanej w elektrowniach jądrowych w USA wynosi ponad 0,9, a w skali światowej 0,85. Przyjmując najbardziej niekorzystne liczby otrzymamy nakłady na moc średnią w ciągu roku równe 4,5/0,85 = 5,3 mln euro/MWe mocy średniej w ciągu roku. Jak więc można pisać, że wiatraki na morzu są tańsze, skoro z powyższych wyliczeń jasno wynika, że jest dokładnie odwrotnie (2,7 mln euro za MW mocy średniej na korzyść energetyki jądrowej) - dziwi się prof. Strupczewski.
Jest jasne, że za każdym rodzajem energetyki - wiatrowym i jądrowym - stoją grupy nacisku działające w interesie tych, dzięki którym powstają farmy wiatrowe i siłownie atomowe. W grę wchodzą miliardy euro...
Pobierz raport " Morski wiatr kontra atom" (2,71 MB).
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.