Akcja ratunkowa w kopalni Knurów-Szczygłowice trwa już prawie 20 godzin. Ratownicy nie dotarli jeszcze do przysypanego górnika.
- Zastępy ratownicze pokonały kolejne 80 metrów, a warunki w wyrobisku pozostają stabilne. Stan chodnika nie budzi poważnych obaw, jednak priorytetem ratowników jest bezpieczne dotarcie do poszukiwanej osoby. Największym wyzwaniem pozostaje ostatni odcinek o długości około 50 metrów, w którym konieczne jest pełne opanowanie zagrożenia metanowego i skuteczne obniżenie jego stężenia - poinformował zastępca prezesa zarządu JSW ds. technicznych i operacyjnych Adam Rozmus,
Jak dodał, czterech z ośmiu górników, którzy wcześniej trafili do szpitali, zostali już wypisani do domów.
Przypomnijmy, do wstrząsu w ruchu Knurów doszło w poniedziałek, 11 sierpnia, o godz. 21.26. Ośmiu pracowników przebywających w tym rejonie wycofało się o własnych siłach, z jednym z górników nie ma kontaktu. Dyrekcja kopalni natychmiast podjęła decyzję o rozpoczęciu akcji ratowniczej.
Praca ratowników polega na jak najszybszym odbudowaniu częściowo zniszczonej infrastruktury, w tym przypadku elastycznego lutniociągu, który dostarcza powietrze do przodka. - Bezpieczeństwo osób, które idą ratować jest teraz najważniejsze. Kopalnia Knurów należy do
zakładów, w których poważnym zagrożeniem jest metan - podkreślał we wtorek przed południem Adam Rozmus.
Poszukiwany górnik to 40-letni pracownik zatrudniony w spółce JSW Szkolenie i Górnictwo. W kopalni Knurów-Szczygłowice pracuje od dwóch lat.
W akcji uczestniczy od kilku do kilkunastu zastępów ratowniczych
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.