W piątek 15 czerwca Polska znowu zawetowała plany dalszej redukcji emisji CO2 w UE po 2020 r., teraz w energetyce. Komentując weto wicepremier Waldemar Pawlak mówił, że nie jest dla nas argumentem, że może jesteśmy osamotnieni, ale że jesteśmy przekonani, że mamy rację.
W Luksemburgu spotkali się ministrowie ds. energii. Polska jako jedyna nie poparła wniosków w sprawie proponowanej przez Komisję Europejską Energy Roadmap 2050, czyli planu dochodzenia do niemal bezemisyjnej produkcji energii w 2050 r.
W marcu Polska po raz drugi zawetowała ścieżkę obniżania emisji CO2 w gospodarce UE o 80 proc. w 2050 r.
- Prezydencja duńska przygotowała konkluzje, których niestety nie mogliśmy zaakceptować (...). Oczekiwaliśmy klarownego stwierdzenia, że wszelkie nowe cele (redukcji emisji CO2 po 2020 r. - PAP) będę wyznaczane tylko, gdy będzie osiągnięte porozumienie z innymi wiodącymi gospodarkami" - oświadczył po spotkaniu wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. - Nie jest dla nas argumentem, że może jesteśmy osamotnieni, ale że jesteśmy przekonani, że mamy rację" - skomentował polskie weto. Dodał, że "wszelkie wysiłki" UE ws. klimatu będą nieskuteczne bez porozumienia globalnego. Przytoczył szacunki Międzynarodowej Agencji Energetycznej, z których wynika, że różnica między 20-proc. a 30-proc. redukcją emisji CO2 przez UE "znaczy tyle co dwa tygodnie emisji Chin.
Polski minister gospodarki
uważa, że najbardziej skutecznym i opłacalnym sposobem redukcji emisji CO2 jest efektywność energetyczna i wyraził zadowolenie z porozumienia ministrów ws. dyrektywy o efektywności energetycznej, która ma przyspieszyć oszczędności w zużyciu energii w UE.
- To wielki sukces duńskiej prezydencji i dobre rozwiązania dla gospodarki europejskiej - ocenił.
Zaznaczył, że "efektywność energetyczna w przypadku Polski to aż jedna trzecia potencjału redukcji emisji CO2" i to zyskowna, bo przyniesie 50 euro za tonę CO2. Jak dodał, jedną czwartą tego potencjału stanowią źródła odnawialne, ale tu już mamy do czynienia z kosztami w wysokości 44 euro za tonę CO2. Jedna piąta to technologie wychwytywania i składowania CO2 pod ziemią (CCS), jednak w tym przypadku koszt wyniósłby 80 euro za tonę CO2. W wyliczeniach tych wicepremier powołał się na czerwcowy raport firmy doradczej McKinsey.
- Polska nie może zgodzić się na ustalenia dotyczące celu redukcyjnego poza 2020 r., jeśli nie zostanie osiągnięte porozumienie globalne w sprawach klimatycznych. UE i Polska potrzebują niskich cen energii - argumentował Pawlak. - Jeśli mówimy o dekarbonizacji, zadajmy poważne pytanie, czy chodzi o redukcję emisji, czy o zabicie węgla - kontynuował. Podkreślił, że gdyby w większym zakresie używano samochodów elektrycznych, to nawet gdyby prąd do ich napędzania pochodził z elektrowni węglowych, byłoby to korzystne dla klimatu.
Minister środowiska
Marcin Korolec w przesłanym PAP w piątek komunikacie stwierdził, że w pełni zgadza się z decyzją wicepremiera Pawlaka. "Do ostatniej chwili mieliśmy nadzieję na kompromis w sprawie konkluzji (...). Tym razem byliśmy zdecydowanie bliżej kompromisu, niż na radzie środowiska w marcu br. To znaczy, że nasi partnerzy zdali sobie sprawę, że jesteśmy w trudniejszej sytuacji niż reszta Europy, ale nadal brak im pełnego zrozumienia dla specyficznej pozycji polskiej gospodarki" - stwierdził Korolec.
Dodał, że w konkluzjach rady ds. energii zabrakło tego, co w Energy Roadmap jest wyraźne zaznaczone, że Europa nie może sama zadbać o klimat na świecie i nie może jednostronnie podwyższać kosztów funkcjonowania swoich gospodarek, podczas gdy reszta świata tylko patrzy i wstrzymuje się od działań emitując coraz więcej CO2.
Po spotkaniu ministrów
komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger zapowiedział, że wiosną przyszłego roku KE może zaproponować nowe cele: obniżania emisji CO2 w energetyce, udziału źródeł odnawialnych lub efektywności energetycznej.
- Może nie dla wszystkich tych kwestii, ale dla niektórych z nich powołamy nowe, elastyczne, wiążące cele" - powiedział PAP.
Zastrzegł, że dopiero otwiera debatę, więc nic nie jest jeszcze przesądzone.
- Muszę mieć informacje zwrotne od naszych krajów członkowskich, a także analizę, co może być akceptowalne. Będę starał się być tak ambitnym jak to możliwe, ale nie aż tak bardzo, by ponieść porażkę - podkreślił. - Wszyscy politycy wyznaczają wiążące cele i środki, a energia jest długoterminowym sektorem inwestycyjnym i wszyscy: konsumenci, przemysł, rządy potrzebują długoterminowej pewności. Dlatego ta debata o Energy Roadmap do 2050 r., głównie do 2030 r., jest skierowana do wewnętrznego rynku m.in. energii odnawialnej" - argumentował Oettinger.
Zdaniem duńskiego ministra
ds. klimatu i energii Martina Lidegaarda, który przewodniczył piątkowemu spotkaniu, ministrowie byli "blisko porozumienia". Pytany przez PAP o komentarz do tego, że podczas duńskiej prezydencji Polska dwa razy wetowała unijne plany zwiększenia ambicji klimatycznych, odparł: "ujmijmy to w ten sposób: największe zwycięstwo duńskiej prezydencji nie byłoby możliwe bez wkładu naszych polskich kolegów".
- Ukończyliśmy uzgodnienie dyrektywy o efektywności energetycznej dzięki pracy duńskiej i poprzedzającej ją polskiej prezydencji i wiele w tym Polsce zawdzięczamy. Nie mniej jednak prawdą jest, iż zdajemy się nie zgadzać w pewnych kwestiach, gdy mowa o polityce klimatycznej po 2020 r. Nie jestem pewien, czy nie zgadzamy się co do polityki energetycznej - powiedział Lidegaard.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.