Ratownictwo górnicze w Australii ma już 100-letnią historię. Pierwsza brygada ratownicza założona została w 1909 roku, w zagłębiu węglowym znajdującym się wokół miasta Ipswich. Departament Górniczy zasugerował, aby 3 górników z każdej kopalni było przeszkolonych w zakresie udzielania pierwszej pomocy i ratownictwa górniczego.
W 1910 roku powstał pierwszy formalny górniczy zastęp ratowniczy, składający się z 4 górników i 6 woluntariuszy. Zespół ten przeszedł szkolenia w udzielaniu pierwszej pomocy i używania aparatów ratowniczych. Pierwsza w pełni wyposażona stała stacja ratownicza została otwarta w 1923 roku w miejscowości Booval.
Wraz z rozwojem górnictwa węglowego w stanie Queensland kolejne stacje ratownictwa powstawały w miejscowościach: Collinsville, Blackwater, Moura i Dysart. Stan ten podzielony został na 3 rejony - południowy, centralny i północny z oddzielnymi grupami dowodzenia.
Finansowy tercet
Na początku stacje ratownictwa finansowane były przez kompanie węglowe, Ministerstwo Górnictwa i firmę ubezpieczeniową płacącą odszkodowania powypadkowe - Queensland Compensation Board (dzisiejszy Workcower Queensland). Każdy podmiot płacił 1/3 całości.
W 1989 roku te trzy rejony zostały połączone w całość w Queensland Mines Rescue Brig (Górnicza Brygada Ratownicza Queensland). Celem było ujednolicenie procedur ratownictwa, standaryzacja sprzętu ratowniczego i przepisów.
Rząd już nie finansuje
W 1996 roku rząd stanu Queensland ogłosił, że wycofa się z finansowania Ratownictwa Górniczego w Queensland. Spowodowało to powstanie dwa lata później prywatnej firma Queensland Mines Rescue Services Ltd.
Prawo Górnicze (Coal Mining Act ) z 1925 roku nakładało na kopalnie posiadanie brygady ratowniczej i odpowiedniej ilości ratowników wyposażonych w sprzęt i zdolnych do akcji w każdym czasie.
W 1997 roku, osiem lat po wycofaniu się rządu Queensland z finansowania, wprowadzono przepisy (uzupełnienie do prawa z 1925 roku), które nakładały na kopalnie posiadanie zastępów ratowniczych i współpracowanie z nowo powołaną prywatna organizacja ratownictwa górniczego Queensland Mines Rescue Servivces Limited z siedziba w Dysart i z dodatkowymi stacjami ratownictwa górniczego w Dysart i Blackwater.
Obecne Prawo Górnicze zobowiązuje kopalnie:
- do współpracy w ratownictwie górniczym pomiędzy kopalniami;
- do posiadania przeszkolonych górników jako ratownik górniczy w ilości minimum 5 proc. całej załogi kopalni;
- finansowania Queensland Mines Rescue Services;
- posiadania możliwości zastosowania w kopalni inertyzacji - możliwości wtłaczania gazów inercyjnych, czyli możliwości użycia GAG-u lub innych urządzeń gaśniczych w razie zagrożenia pożarowego w kopalni.
Dobrowolna przynależność
Przynależność do górniczej drużyny ratowniczej jest dobrowolna. Górnik-ratownik przechodzi okresowe badania i szkolenia. Nie otrzymuje za przynależność do brygady żadnego dodatkowego wynagrodzenia, czy przywileju.
W przeciwieństwie do ratownictwa gończego w Polsce nie jest wymagana stała obecność zastępu w kopalni. Są ratownicy, ale pracują na swoim normalnym stanowisku pracy. Każda kopalnia posiada zakładowe stacje ratownictwa, ale nie ma - tak jak to jest w Polsce - stałego mechanika i zastępu na każdej ze zmian wydobywczych.
Rejonowe stacje ratownictwa górniczego w Queensland posiadają sprzęt ratowniczy, ale nie posiadają drużyny ratowniczej w gotowości do akcji. Stacje te obsługiwane są tylko przez osoby dyżurujące - mechanik i kierownik stacji i tylko w ciągu dnia, i to nie zawsze.
GAG jest znany
Obecnie do ratownictwa górniczego należy około 250 górników. Koszt szkolenie górnika ratownika oblicza się na 8900 dolarów australijskich. Koszty ponoszone przez kopalnie podziemne to około 150 tys. dolarów rocznie, koszty kopalń odkrywkowych to około 20 tys. dolarów.
Do inertyzacji w Queensland przystosowane są GAG (gazowy agregat gaśniczy) produkcji polskiej, Mineshield - urządzenie do podawania ciekłego azotu do kopalni, Tomlison Boiler - urządzenie do wtłaczania gazów spalinowych (CO2) Urządzenia te należą do prywatnych właścicieli. Jednym z nich jest były inspektor górniczy, mający duże wpływy na firmy górnicze.
Kopalnie muszą być przygotowane a nowe zakłady tak zaprojektowane, aby łatwo było podłączyć urządzenia do inertyzacji w razie potrzeby.
Brakuje doświadczonych pracowników
Jak podaje gazeta "Shift Miner", obecnie w górnictwie podziewanym w Queensland pracuje ponad 5500 górników a w kopalniach odkrywkowych ponad 25000. W najbliższej przyszłości liczba górników pracujących pod ziemią ma przekroczyć 8 tys., a w odkrywkach ma się podwoić do 50 tys.
Zgodnie z wymaganiami przepisów górniczych 5 proc. z zatrudnionych górników w kopalniach podziemnych powinno należeć do ratownictwa i być przeszkolonych jako ratownicy górniczy. Podobna jest w kopalna odkrywkowych.
W związku z czym przed QMRS - Queensland Mines Rescu Service stoi wielkie zadanie, aby wymagającą liczbę górników przygotować i przeszkolić.
Wiadomo jednak, że nie wszyscy mają predyspozycje a większość obecnych górników dopiero zaczęło swoją karierę zawodowa i nie ma jeszcze doświadczenia zawodowego. Tak więc problem jest duży.
Akcje zagranicą
Doświadczeni ratownicy górniczy z Queenslad brali już udział w akcjach ratowniczych w gaszeniu pożarów w kopalniach w USA i Nowej Zelandii. W akcjach tych posługiwali się znanym polskim górnikom urządzeniem GAG, zakupionym kilka lat temu od polskich ratowników z Centralnej stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Na szczęście w kopalniach węgla kamiennego w Queensland nie dochodzi do ciężkich wypadków, które wymagały by prowadzenia akcji ratowniczych. Ratownicy prowadza ćwiczenia w różnych kopalniach i biorą udział w zawodach zastępów górniczych, aby w razie potrzeby być przygotowanym do akcji.
Sprzedaż GAG-u wraz z pokazem odbyła się w Collinsville (tuż obok miejscowości Bowen, leżącej nad oceanem) w Queensland w 1997 roku.
Pokaz przygotowany był przez pracowników CSRG w Bytomiu (Z. Kajdasza, Z. Goldsztajna, J.Gawliczka, J. Białasa, Z. Jerzyka). Autor tego artykułu pracował jako tłumacz z ramienia firmy BHP.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Bardzo dobrze, ze nie dostaje się wynagrodzenia bo niestety w Polsce do ratownictwa idą osoby głównie po znajomościach i tak naprawdę mają w 90 % w dupie pełnienie obowiązków. Osoby, które na bieżąco podnoszą sprawność fizyczną i chciałyby pełnić służbę w ratownictwie są wypierani. Ratownictwo powinno być powodem do dumy i chęci podnoszenia sprawności fizycznej a nie tylko do zbierania dodatków.