To miało być docinanie resztek, a więc krótkich ścian z niewielkimi wybiegami. Ich eksploatację Katowicki Holding Węglowy postanowił zlecić firmom zewnętrznym. Przetargi na takie wybieranie resztówek rozpisano w ubiegłym roku w reakcji na doskonałą koniunkturę na węgiel. Zainteresowanie ogłoszonymi przetargami było umiarkowane. Ostatecznie outsourcingowy eksperyment ruszył w kopalni Murcki-Staszic, ale... skończył się fiaskiem. Zaangażowana firma nie sprostała zadaniu i spasowała.
- Rzeczywiście, doszło do rozwiązania pierwszej umowy, dotyczącej takiego sposobu wybierania węgla ze ściany. Przy tym rzecz nie tkwiła w rozwiązaniach technicznych, lecz w sposobie rozliczania wykonanej pracy - potwierdza prezes Katowickiego Holdingu Węglowego Roman Łój.
Pojadą-nie pojadą?
W ocenie Romana Łoja zasadniczym powodem rezygnacji z kontrahenta był brak zakładanego postępu w eksploatacji. Były i dalsze przyczyny, w tym - jak przyznaje - także gorsze od zakładanych warunki geologiczno-górnicze w eksperymentalnym froncie.
Pytaniem o przyczyny niepowodzenia eksperymentu ze zlecaniem wydobycia prywatnej firmie wyraźnie wydaje się natomiast zdumiony dyrektor kopalni Murcki-Staszic, Zbigniew Gach.
- Firma nie zeszła z roboty. Fedrowali ścianą, ale dalej nie mogli jechać ze względu na trudne warunki geologiczno-górnicze. W tej chwili przezbrajają ścianę w inne miejsce. Miesiąc czasu i pojadą dalej. Myślę, że bez dalszych zakłóceń - powiedział dyrektor Gach.
O przezbrajaniu ściany na innej rozcince informuje również prezes Roman Łój, ale zaznacza, że nie jest przesądzone, czy miałaby być eksploatowana siłami własnymi, czy też w ramach kontynuacji outsourcingu.
- Temat jest otwarty. Zyskaliśmy doświadczenia, które pozwalają nam zastanowić się nad formami podejścia do koncepcji korzystania z pomocy podmiotów zewnętrznych przy wydobyciu. W żadnym natomiast wypadku nie było mowy o całkowitym odrzuceniu podobnego rozwiązania, czy też uznaniu, że nie będziemy więcej do niego wracać - wyjaśnia Roman Łój.
Alternatywa: większe zatrudnienie
Dla outsourcingu istnieje oczywiście prosta alternatywa: zatrudnienie w kopalniach dodatkowych osób. Nietrudno więc zrozumieć, że nieprzychylni angażowaniu do eksploatacji prywatnych firm zewnętrznych już na etapie pomysłu byli związkowcy.
- Kopalnia, to nie jest piekarnia czy perfumeria. Tu w grę wchodzą żywioły i dlatego całą robotę trzeba zgrać. Trzeba po prostu przyjąć do pracy więcej ludzi. Gdybyśmy ich mieli, to fedrowalibyśmy własną załogą bez sięgania do firm z zewnątrz. Jako związkowiec myślę przy tym nie tylko o interesie naszej załogi, ale też pracowników takich firm. Bo z czego te firmy żyją i dlaczego opłaca im się przyjmować tego rodzaju zlecenia? Wiadomo, że mniej płacą, oszczędzają na Barbórce, na czternastce, nie mówiąc o innych cięciach - tłumaczy tę dezaprobatę do outsourcingowych zleceń i umów wolący zachować anonimowość jeden z liderów związkowych w kopalni Murcki-Staszic.
Niczego nie dowiedzieliśmy się natomiast w firmie docinającej resztówki w katowickiej kopalni.
- Nie musimy odpowiadać na pytania dziennikarzy - krótko ucięła naszą ciekawość rozmówczyni.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ciekawe czy redakcja wyjaśni jaka to firma docinała te resztki, kto jest jej szefem i założycielem oj ciekawe, ciekawe. No i ciekawsze czy poinformujecie o tym odkryciu publicznie.