Nie tak całkiem i nie dla wszystkich, bo podpisane 16. kwietnia umowy o współpracy pomiędzy amerykańskim koncernem ExxonMobil i rosyjskim Rosnieftem - największymi firmami paliwowymi na świecie - są konsekwencją podpisania w sierpniu 2011 roku umowy o partnerstwie strategicznym USA i Rosji oraz ich współpracy w Arktyce, na Syberii Zachodniej, Morzu Czarnym, w USA i Kanadzie.
Już wtedy padła zapowiedź, że program wiąże się z realizacją gigantycznych inwestycji, o wartości 500 mld dolarów.
Istotą podpisanych umów jest wspólna eksploatacja złóż ropy i gazu na szelfie Morza Karskiego (części Oceanu Arktycznego u północnych wybrzeży Azji) i Morza Czarnego oraz niekonwencjonalnych złóż gazu i ropy w USA i Kanadzie.
Wspólny biznes jest formą wymiany dostępu: ExxonMobil otrzyma od Rosnieftu jedną trzecią udziałów w spółce, która będzie eksploatowała złoża spod dna Morza Karskiego w rosyjskiej Arktyce. Tamtejsze zasoby szacowane są na 36 mld baryłek ropy (do wydobycia), czyli tyle, ile obecnie rozpoznane zasoby ropy w Nigerii, ale całość zasobów ropy i gazu pod dnem Morza Karskiego szacowana jest przez Rosnieft na 110 mld baryłek (czyli większe czterokrotnie od zasobów Exxona na całym świecie).
Obydwa koncerny zapowiedziały utworzenie dwóch spółek joint venture, w których Rosnieft otrzyma 66,7 proc. udziałów, a ExxonMobil - 33,3 proc.
Rosnieft przejmie też 30 proc. akcji w spółkach ExxonMobil eksploatujących ropę i gaz ze złóż niekonwencjonalnych (bardziej znanych jako łupkowe) - w Teksasie oraz Kanadzie. Rosnieft otrzyma również po 30 proc. udziałów w 20 złożach amerykańskiego koncernu w Zatoce Meksykańskiej. Natomiast ciężar inwestycji początkowych - w wysokości 3,2 mld dolarów - weźmie na siebie ExxonMobil.
Tyle ujawniły komunikaty prasowe. W pierwszych komentarzach umowę oceniono jako wymianę dostępu: Exxona do rosyjskich złóż w Arktyce, na dostęp do amerykańskiej technologii eksploatacji gazu i ropy ze złóż łupkowych - co staje się coraz bardziej ważne dla Rosjan.
Większość opinii to spekulacje na temat reakcji innych wielkich graczy na rynku ropy i gazu, czyli Chin, Kanady i krajów arabskich, no i Unii Europejskiej. W komentarzach rosyjskich stwierdza się, że podpisana umowa amerykańsko - rosyjska "zapobiegła" ekspansji Chin oraz powstaniu euroazjatyckiego wspólnego frontu w eksploatacji ropy i gazu. Rosjanie stwierdzili także, że Unia Europejska stała się w ten sposób jeszcze bardziej osamotniona w swej niskoemisyjnej polityce energetycznej i zobaczyła, że większość świata zmierza w zupełnie innym kierunku.
Nie znalazłam jednak żadnego odniesienia tej amerykańsko -rosyjskiej umowy do sytuacji w państwach Afryki, zwłaszcza północnej, których niestabilność polityczna ma ogromny wpływ na światowe ceny ropy, a te - na globalną gospodarkę. Jeśli słyszy się głosy zaskoczenia tak dziwnym zwrotem sytuacji w stosunkach pomiędzy USA i Rosją, które zamieniły rywalizację na współpracę i to na tak strategicznym polu - to komentatorzy wyliczają kilka powodów tego kroku, nie podkreślają jednak, że impulsem do ich podjęcia była arabska "wiosna ludów" i nowa sytuacja polityczna w afrykańskich krajach produkujących ropę naftową.
Naturalną koleją rzeczy trzeba liczyć się z wpływem tej umowy ( oraz następnych, realizowanych i zapowiadanych) na sytuację polskich łupków. Jednak konfiguracje wśród wielkich firm światowym zmieniają się ostatnio w takim tempie, że na razie nie ma co spieszyć się z ocenami ich skutków. Na pewno będą, ale jakie - pokaże czas.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.