Rozdawanie przechodniom płynu Lugola, badanie ich napromieniowania licznikiem Geigera - takimi środkami działacze organizacji ekologicznej Greenpeace chcieli w sobotę 10 marca w centrum Katowic zwrócić uwagę przechodniów na zagrożenia związane z energetyką atomową.
- W niedzielę mamy rocznicę katastrofy w Fukushimie, więc temat jest dziś szczególnie aktualny. Planowana polska elektrownia atomowa na Pomorzu, to olbrzymia inwestycja, która naszym zdaniem jest Polsce zupełnie nieporzebna - powiedziała Joanna Flisowska z Greenpeace.
Sobotni happening Greenpeace w Katowicach był jednym z kilku podobnych zorganizowanych w różnych miastach Polski. Jak przekonywali organizatorzy tamtejszego protestu, mimo że z Katowic bliżej niż na Pomorze jest np. do Dukovan, gdzie działa jedna z dwóch czeskich elektrowni jądrowych, o zagrożeniach związanych z energetyką atomową należy mówić wszędzie.
- W niemieckich elektrowniach atomowych dochodzi co roku od stu do dwustu różnych usterek. To jasno pokazuje, że w elektrowniach atomowych jest miejsce na błąd. Wszędzie, gdzie pracują ludzie, jest miejsce na błędy. Tego nie unikniemy, nie ma więc czegoś takiego, jak bezpieczna elektrownia atomowa - zaznaczyła Flisowska.
Jej zdaniem, poza względami ekologicznymi, Polski nie stać na budowę elektrowni atomowej. "To wieloletnia inwestycja, która powstanie za dziesięć lat. Do tego czasu ogromne środki będą uwięzione. "Olbrzymie marnotrawstwo pieniędzy" przyniesie też kampania społeczna, która ma przekonać do tej inwestycji niechętnych raczej atomowi Polaków.
Działacze Greenpeace pytani w Katowicach przez dziennikarzy przyznawali, że oprócz atomu opowiadają się także przeciwko energetyce węglowej. Ich zdaniem należy inwestować w technologie energooszczędne oraz odnawialne źródła energii, które choć względnie drogie w stosunkowo krótkim procesie inwestycyjnym, potem pracują już prawie bezkosztowo.
- Protestuję przeciwko atomowi, jasne. Wy młodzi pewnie już nie pamiętacie, ale my, starsi, przez całe dziesięciolecia baliśmy się wybuchu jądrowego - powiedział starszy mężczyzna, który przejeżdżając na rowerze zatrzymał się przy happeningu. Namówiony przez ubranych w białej kombinezony ekologów skosztował rozdawanego przez nich "płynu Lugola". - Herbata. Zimna - skrzywił się.
Rocznica katastrofy w Fukushimie stała się okazją do prostestów przeciw energetyce atomowej nie tylko na Śląsku.
Około sto osób z Polski i Niemiec manifestowało w sobotę przed Zachodniopomorskim Urzędem Wojewódzkim w Szczecinie swój sprzeciw wobec planów lokalizacji elektrowni atomowej w Polsce. Manifestacja przebiegła spokojnie.Przewodnicząca szczecińskiego koła Zielonych 2004 Ewa Koś powiedziała, że polski rząd mówiąc o taniej i bezpiecznej energii atomowej mówi nieprawdę. Jej zdaniem, energia atomowa nie jest tania i bezpieczna, w ocenach nie wzięto pod uwagę kosztów utylizacji paliwa atomowego i neutralizacji negatywnych skutków możliwych awarii.
- Nie chcemy żeby decyzje o budowie elektrowni atomowej podejmowano za nas za biurkami i w kancelariach wielkich koncernów energetycznych, które chcą zarobić -dodała Koś.
Wśród manifestantów była również kilkudziesięcioosobowa grupa ekologów z Niemiec, którzy zwrócili uwagę, że energia atomowa to nie tylko problem Polski, ale całej Europy. Rzecznik prasowy Zielonych do spraw energii w Landtagu Meklemburgii-Pomorza Przedniego Johann-Georg Jaeger powiedział, nie są oni zadowoleni z planów budowy elektrowni atomowej w Polsce. "Musimy wspólnie rozwiązywać problemy, które nas dotyczą. Wspólnie damy radę przeciwstawić się energii atomowej" - podkreślił.
Jedna z aktywistek, żeby pokazać jakie mogą być skutki napromieniowania, rozebrała się pokazując trzy piersi. Była też inscenizacja alarmu skażeniowego.
Demonstranci trzymali transparenty, na których można było przeczytać: "Bałtyk dla polskich rodzin. Nie dla atomu", "Stop budowie kombinatów śmierci" czy "Czarnobyl, Fukushima, Gąski-elektrownie atomowe nie są bezpieczne".
W przyklejonym do drzwi urzędu i adresowanym do wojewody zachodniopomorskiego "dekalogu antyatomowym" napisano m.in., że "ludzie mają prawo, żyć w bezpiecznym otoczeniu i mają prawo wyrażać swoje zdanie w publicznym referendum". W liście zaapelowano również o wspieranie energooszczędności, "zielonych miejsc pracy", odnawialnych źródeł energii oraz rozwój energetyki rozproszonej.
Manifestanci zarzucili wojewodzie zachodniopomorskiemu, że nie czekając na wynik referendum w gminie Mielno wydał decyzję zezwalającą PGE na rozpoczęcie badań geologicznych w Gąskach.
Wojewoda zgodę na przeprowadzenie badań wydał 8 lutego br. Badania są potrzebne do sporządzenia raportu lokalizacyjnego elektrowni i mają dotyczyć m.in. warunków sejsmicznych, tektonicznych, geologiczno-inżynierskich, hydrogeologicznych, hydrologicznych i meteorologicznych potencjalnej lokalizacji elektrowni jądrowej w Gąskach. Ich najbardziej widocznym efektem ma być ok. 30 odwiertów o średnicy 30 i głębokości od 40 do 125 m.
W lutym władze spółki PGE EJ 1, którą powołano do budowy elektrowni atomowej zapewniły, że nie rozpocznie ona w Gąskach badań lokalizacyjnych bez uzyskania zgody mieszkańców.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.