Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 r. po raz drugi obchodzony będzie na Górnym Śląsku. Rok temu sejmik wojewódzki przyjął rezolucję w sprawie uczczenia pamięci niewinnych ofiar Armii Czerwonej i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W niedzielę 29 stycznia przez Katowice, Chorzów i Świętochłowice przejdzie Marsz na Zgodę, do dawnego obozu MBP w Świętochłowicach-Zgodzie; wcześniej filii KL Auschwitz.
Same marsze mają dłuższą tradycję od Dnia Pamięci. Od czterech lat organizuje je Ruch Autonomii Śląska (RAŚ), a od czasu, kiedy ta partia stworzyła w samorządzie wojewódzkim koalicję z PO, uroczystości mają charakter oficjalny. To sejmik wojewódzki uchwalił, że ostatnia niedziela stycznia obchodzona będzie w województwie śląskim jako Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 r.
Tragedia Górnośląska jest pojęciem odnoszącym się do tuż powojennej historii Górnego Śląska, który w czasie II wojny światowej został przyłączony do III Rzeszy, a większość Ślązaków (wcześniej obywateli Rzeczypospolitej) z własnej woli lub z przymusu (najczęściej) podpisała DVL (Deutsche Volksliste). To wystarczyło, bez wdawania się w szczegóły tych decyzji i sytuację, jaka panowała w momencie ich podejmowania, by Ślązaków potraktować, jak volksdojczów z terenu Generalnego Gubernatorstwa, czyli jako zdrajców narodu.
Efektem tego (i nie tylko zresztą) były masowe wywózki na Ukrainę, do kopalń Dombasu (ZSSR brakowało wykwalifikowanych górników) i na Syberię. Szacuje się, że w kilka miesięcy po wyparciu Niemców z Górnego Śląska przez Armię Czerwoną na zsyłki wywieziono do 90 tys. osób (śledztwo w tej sprawie prowadził IPN, ale zostało umorzone, bo zmarli ci, którzy wydawali rozkazy w sprawie deportacji, jak i ci, którzy je wykonywali).
Elementem terroru był obóz w Świętochłowicach-Zgodzie, gdzie UB osadzało "zbrodniarzy faszystowsko-hitlerowskich"; głównie folksdojczów I i II grupy DVL (na cztery istniejące) i żołnierzy prolondyńskiego ruchu oporu. Obozem kierował sierżant, nie żyjący już dziś a poszukiwanym od 1993 r. przez Polskę listem gończym, Samuel Morel. Szacuje się, że w Zgodzie z chorób, głodu i brutalnego traktowania życie straciło ok. 2 tysiące więźniów.
W 2001 r. b. więzień Zgody (gdy go zamknieto miał 15 lat) Henryk Grus wspominał:
"Takimi lachami kazali nam się bić. Więzień więźnia, a ubek patrzył się, czy bije się z całej siły. Siedziałem w najgorszym z baraków, tzw. braunbaraku, brązowym znaczy się. Kazali nam mówić po niemiecku, śpiewać hitlerowskie piosenki, pozdrawiać się hajlhitlerując. A najgorzej to było koło północy, jak sobie mundurowi popili. A pili dzień w dzień. Morel chodził w nienagannie czystym zielonym mundurze, butach oficerskich i skórzanym, brązowym płaszczu. I tylko wydawał rozkazy...".
Uczestnicy Marszu na Zgodę idą ok. 10-kilometrową trasą podobną do tej, jaką 67 lat temu przemierzyli pierwsi skierowani do obozu więźniowie. Najpierw zapędzono ich do hali targowej w Świętochłowicach (dziś w tym miejscu jest obiekt handlowy), potem do obozu w Zgodzie.
Więcej informacji o uroczystościach na stronie internetowej ich organizatora.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.