Wychodząc rano z domu przy ulicy Kopalnianej w Katowicach-Bogucicach, 52-letni Leszek Kamiński zwykł żegnać się przed stojącą naprzeciw drzwi figurką św. Barbary. Ten gest traktuje jako naturalny odruch, utrwalony przez 25 lat pracy w kopalni Katowice, w tym kilkanaście w charakterze ratownika górniczego.
- Dzień w dzień, mijając patronkę, żegnałem się w drodze na szychtę, a później, już w szoli, uchylało się hełmu i mówiło "Szczęść Boże" - wspomina.
Przed 12 laty Kamiński - budując podziemne tamy - należał do tych, którzy "gasili światło" w likwidowanych wówczas Katowicach.
Kamińskiego i mieszkającego nieopodal Edwarda Budzyłę, emerytowanego przodowego i kombajnistę ze zlikwidowanej kopalni, nie od dziś mierzi opuszczenie górniczej patronki.
Można zrozumieć ich strapienie. Mierząca kilkadziesiąt centymetrów gipsowa postać św. Barbary w łuszczącej się szacie wygląda tak, jakby została dotknięta trądem. Patronce brakuje prawej ręki z kielichem. Stoi na skruszonym, nadgryzionym zębem czasu kamiennym cokole, w którym razi wyrwa po istniejącej w nim ongiś tablicy. Tylko otoczenie jest zadbane. Wokół posadzone kwiaty, równiutko przystrzyżony trawnik, a - według zapewnień obu emerytowanych górników - w każde święta, zwłaszcza na Barbórkę, u podnóża patronki płoną znicze.
Pozbawiona groty i latarni
Pierwotnie św. Barbara stała po drugiej stronie ulicy Kopalnianej. Wówczas otaczała ją ponoć kapliczka w formie groty. Została przeniesiona - przeprowadzka wypadła bodaj w latach osiemdziesiątych - po jakichś wykopkach, poprzedzających kładzenie podziemnych instalacji. Ani Kamiński, ani Budzyła nie pamiętają natomiast, co dokładnie głosiła inskrypcja na nieistniejącej już tablicy i co się z nią stało.
- Była z brązu, odpadła, kto wie, pewnie wzięły ją jakieś lumpy. Na pewno nie było na niej nazwy kopalni. Coś mgliście chodzi mi po głowie, że widniała na niej data, chyba jeszcze z końca osiemnastego wieku, oraz informacja, że fundatorami byli górnicy - próbuje sobie przypomnieć emerytowany ratownik.
Ksiądz Jan Morcinek, proboszcz bogucickiej parafii pw. św. Szczepana, obrusza się na pytanie, czy, skoro nie ma już kopalni Katowice, nadal pozostaje ona parafią górniczą.
- Oczywiście, oczywiście... Toż przecież Bogucice były kolebką górnictwa i miasta - przypomina.
Zachowana ręka
Proboszcz od św. Szczepana także nie wie wprawdzie, co stało się z tablicą z rozsypującego się cokołu, natomiast - z fotograficznej dokumentacji - zna dokładnie treść widniejącej na niej inskrypcji.
- U góry były wyryte insygnia górnicze ze skrzyżowanymi młotkami, niżej napis "Szczęść Boże", a pod nim lilijka i data 15 września 1933 roku - informuje po kilkunastu minutach przerwy w rozmowie na zajrzenie w parafialne archiwum.
Ks. Morcinek dodaje jeszcze, że pierwotnie św. Barbarę oświetlały dwie piękne latarnie w kształcie lamp górniczych. Więcej: jedna z mieszkających nieopodal Kopalnianej parafianek przechowuje oryginalną, acz zniszczoną prawą rękę patronki z kielichem.
- Serce boli, kiedy spoglądamy na tak sponiewieraną patronkę - zżymają się Kamiński i Budzyła.
Ten drugi w sprawie jej renowacji kołatał już i do prezydenta Katowic Piotra Uszoka, i do konserwatora zabytków, i do Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należała zlikwidowana kopalnia. Na razie bez specjalnego oddźwięku. Tymczasem obaj marzą, aby dawną świetność przywrócić patronce jak najszybciej, najlepiej jeszcze przed najbliższą Barbórką. Szacują, że renowacja może kosztować 40-50 tys. zł i zapewniają, że gotowi byliby usiąść pod kościołem i kwestować na ten cel wśród byłych górników. Ale też nie chcą nawet słyszeć o pomyśle przeniesienia figury na teren budowanego w pobliżu Muzeum Śląskiego.
Przenosiny wykluczone
- Jej miejsce jest tu, na Kopalnianej - stwierdzają stanowczo.
To samo powtarza ks. Jan Morcinek.
- Myślę, że to fatalny pomysł. Pozostawienie świętej Barbary na jej obecnym miejscu jest kwestią szacunku dla historii Bogucic, będących kolebką Katowic. Tu nie wolno niczego lekkomyślnie ruszać - przekonuje.
Proboszcz od św. Szczepana nie zaleca natomiast pośpiechu.
- Wiem, że i prezydent Katowic, i konserwator zabytków życzliwie traktują upominanie się tutejszych górników o świętą Barbarę. Obietnice takiej życzliwości płyną też z Katowickiego Holdingu Węglowego. Słowem, jest dobry klimat. Myślę więc, że wszystko jest na dobrej drodze i nawet pieniądze nie będą barierą w renowacji. Ale myślę też, że nie należy się zanadto spieszyć. Niedaleko budowane jest Muzeum Śląskie, ma powstać Centrum Kongresowe. Kopalnianą jeżdżą wielkie ciężarówki. Dobrze byłoby więc poczekać na ostateczne rozwiązania komunikacyjne w tym fragmencie Bogucic, żeby znów nie okazało się, że konieczne byłyby przenosiny świętej Barbary. A skoro patronka znów ma być piękna, to sądzę, że lepiej byłoby ją odrestaurować nie w nietrwałym gipsie, ale w kamieniu - tłumaczy.
- Wprawdzie Katowicki Holding Węglowy nie jest właścicielem figurki, jednak z uwagi na to, że znajduje się ona na terenie po dawnej kopalni Katowice, chce przyczynić się do jej renowacji - deklaruje Wojciech Jaros, kierownik Działu Komunikacji Korporacyjnej w tej spółce.
Jaros - powołując się na kiepskiej jakości stare fotografie i układ wyrwy w postumencie - gotów jest bronić tezy, że u stóp patronki była nie jedna, lecz dwie tablice. Jeszcze jedna niewiadoma.
Renowacji i przywracaniu dawnej świetności górniczej patronce z Kopalnianej sprzyja również Trybuna Górnicza. Prosimy o każdą informację, świadectwa, archiwalne fotografie, ilustrujące jej dzieje, a być może - także inicjatorów jej powstania. Ciekawi jesteśmy również opinii w tej sprawie. Nasz adres: Trybuna Górnicza, 40-048 Katowice, ul Kosciuszki 30, e-mail: redakcja@gornicza.com.pl
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Serdeczne dzieki kolegom z kopalni. Widać że nie jest Wam obojętne niszczenie figurki św. Barbary naszej patronki. Likwidacja kopalni nie musi stać się etapem zaniku kultury i wartosći które powinny być pielęgnowane. Dobrze że o tym pamiętacie, i dobrze by bylo aby o tym pamiętali inni.