Minister biznesu, handlu i zasobów mineralnych Grenlandii, Naaja Nathanielsen zaprasza inwestorów do krainy lodu. Jej zdaniem już w najbliższej przyszłości potrzeba będzie tam przede wszystkim górników.
Rośnie zainteresowanie Grenlandią. Naaja Nathanielsen przyznała w telewizji, że w ostatnim czasie udzieliła 18 wywiadów różnym mediom.
- Mam nadzieję, że dzięki zainteresowaniu Grenlandią już wkrótce pojawią się środki na eksploatację surowców mineralnych. Zwłaszcza, kiedy Donald Trump jasno wyrazi zapotrzebowanie na grenlandzkie minerały, to ufam, że znajdą się ludzie, którzy będą gotowi przeznaczyć pieniądze na projekty. Brakuje nam inwestorów. Chcemy sprzedać nasze minerały i przynieść krajowi dobrobyt – wyjaśnia.
Zwraca też uwagę, że w składzie nowej amerykańskiej administracji są bogaci ludzie dysponujący głębokimi kieszeniami – jednym z nich jest miliarder Elon Musk, właściciel firm Tesla, Space X i serwisu społecznościowego X, który jest doradcą Trumpa.
Grenlandzki urząd ds. zasobów mineralnych poinformował, że na wyspie znajduje się aż 25 z 34 minerałów uznawanych przez Komisję Europejską za surowce krytyczne. Złotem i miedzią zainteresowana jest australijska firma GrennX Metals, która uzyskała koncesję na eksploatację złoża w Dębieńsku i chciała reaktywować kopalnię o tej samej nazwie oraz zamierzała zbudować słynną kopalnię Jan Karski na Lubelszczyźnie. Z projektów nic nie wyszło.
Czy wyjdzie na Grenlandii? Kto wie, być może. Od 2012 r. koncesję na Grenlandii posiadał także nasz miedziowy gigant KGHM. Chodziło o złoża molibdenu znajdujące się we wschodniej części wyspy, ale projekt zarzucono w obliczu inwestycji w złoża rudy miedzi w Chile.
Wiadomo już od dawna, że Stany Zjednoczone i Grenlandia współpracują w zakresie pozyskiwania surowców na wyspie. W 2019 r. zatwierdzono projekty górnicze o wartości 82 mln koron duńskich (ponad 46 mln zł).
- Mamy tu również 23 kanadyjskie i 23 brytyjskie licencje na działalność gospodarczą i ani jednej z Chin. Istnieje więc potrzeba rozwoju tego obszaru – przekonuje Naaja Nathanielsen. - Oczywiście, rozpoczęcie projektu wydobywczego jest bardzo, bardzo kosztowne, a na początku nie ma żadnego zysku, bo jeszcze nie ma czego sprzedawać – przyznaje.
Brytyjska firma London Mining otrzymała kilka lat temu pierwszą koncesję na wydobycie rudy żelaza na terenie Grenlandii. Przy wydobyciu surowca zatrudniono mieszkańców wyspy. Cztery lata temu rozpoczęto także konsultacje społeczne w sprawie wydobycia uranu.
Premier grenlandzkiego rządu Múte B. Egede wielokrotnie powtarzał słowo „współpraca” podczas konferencji prasowej w Nuuk w stolicy Grenlandii w ubiegłym tygodniu. Nie jest niczym nowym, że Grenlandia zabiega o inwestorów. Przeprowadzono szereg badań i sporządzono wiele map obszarów, które mogłyby być wykorzystane pod działalność górniczą, ale jak dotąd nie udało się stworzyć przedsiębiorstwa, które zdecydowałoby się prowadzić na Grenlandii działalność górniczą na wielką skalę.
Egede wielokrotnie powtarzał, że Grenlandia należy do Grenlandczyków. Powtórzył to raz jeszcze, gdy Donald Trump w swoim przemówieniu 7 stycznia przyznał, że nie wyklucza użycia siły, aby przejąć wyspę. Twierdzi, że rząd Grenlandii chciałby zacieśnić współpracę ze Stanami Zjednoczonymi.
- Nie trzeba nam grozić, bo taka retoryka wywołuje niepewność. Można po prostu z nami współpracować – zauważa.
Z kolei premier Danii Mette Frederiksen powiedziała, że wszystkie decyzje dotyczące przyszłości Grenlandii muszą być podejmowane na Grenlandii.
Przypomnijmy, że 7 stycznia br. Donald Trump Jr. odwiedził Nuuk w charakterze turysty. Przebywał na wyspie niecałe pięć godzin. Rozdawał czapki z napisem „Uczynię Amerykę wielką” i zaprosił kilku mieszkańców na lunch. Następnie jego ojciec wysłał pozdrowienia do Grenlandii i powiedział: „Do zobaczenia wkrótce”.
Według premiera Múte B. Egede jest on mile widziany. Na Grenlandii bowiem eksploatować można wszystkie minerały, których świat potrzebuje, i na które apetyt mają USA. Szkopuł jednak w tym, że brakuje zakładów górniczych, a ewentualny koszt ich budowy w surowym klimacie może pójść w setki milionów dolarów.
- Zanim kopalnia będzie gotowa do generowania zysków, konieczne jest przeprowadzenie eksploracji złóż mineralnych. Trzeba przeprowadzić badania laboratoryjne i rozmawiać z inwestorami na całym świecie. A potem trzeba jeszcze budować drogi, porty i całą infrastrukturę – wyjaśnia dalej Naaja Nathanielsen.
Grenlandzka minister wierzy w amerykański biznes i inwestorów.
- Moim zdaniem już niedługo będziemy mieć kilka projektów górniczych na stole, może trzy, może nawet pięć – ocenia.
Dziś górnictwo to drugi sektor grenlandzkiej gospodarki. Ropa naftowa, złoto, niob, tantalit, uran, żelazo i diamenty stanowią największe bogactwa wyspy. Brakuje jednak zarówno kadr jak i inwestorów, aby wzmocnić ten sektor – konkluduje grenlandzka telewizja KNR.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.