9 stycznia w Warszawie odbędzie zorganizowana przez Solidarność demonstracja w obronie miejsc pracy w Elektrowni Rybnik oraz w Elektrowni Łaziska, a także w zakładach kooperujących z tymi przedsiębiorstwami. - 9 stycznia jedziemy do Warszawy zaprotestować przeciwko likwidacji śląskich elektrowni, ale nie tylko. Przede wszystkim jedziemy bronić przyszłości naszego regionu i w tym zdaniu nie ma ani grama przesady. Byt Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego zależy od przemysłu - argumentuje Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
W środę, 17 grudnia, Dominik Kolorz na łamach portalu śląsko-dąbrowskiej Solidarności opublikował apel dotyczący manifestacji zaplanowanej na 9 stycznia. Szef regionalnych struktur związku wskazuje w nim powody organizacji protestu. Treść jego apelu publikujemy w całości poniżej:
9 stycznia jedziemy do Warszawy zaprotestować przeciwko likwidacji śląskich elektrowni, ale nie tylko. Przede wszystkim jedziemy bronić przyszłości naszego regionu i w tym zdaniu nie ma ani grama przesady. Byt Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego zależy od przemysłu.
Przemysł nie tylko daje pracę w sposób bezpośredni, ale generuje miejsca pracy w swoim otoczeniu. Bez przemysłu nie ma mowy o rozwoju sektora usług. Bez przemysłu nasz region będzie się wyludniał, a to oznacza likwidację miejsc pracy w szeroko rozumianej budżetówce.
Przemysł w Europie się zwija
Żeby się rozwijać, gospodarka potrzebuje przemysłu, a przemysł potrzebuje energii. Energii stabilnej, dostępnej i możliwie jak najtańszej. Unia Europejska, która – co warto przypomnieć – powstała na bazie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali kiedyś to rozumiała. Jeszcze w 2008 roku PKB Unii Europejskiej stanowił 94 proc. PKB Stanów Zjednoczonych. Potem zdrowy rozsądek został zastąpiony przez ideologię. Nastąpiło przyspieszenie unijnej polityki klimatycznej, która ostatecznie ukształtowała tzw. Zielony Ład. Dzisiaj PKB Unii to już tylko połowa PKB Stanów Zjednoczonych, a dystans do USA ciągle rośnie. Unijny przemysł zwija się w zastraszającym tempie. Europejskie hutnictwo od dłuższego czasu walczy o przetrwanie. Niemcy chcą zamykać fabryki Volkswagena w swoim kraju, co jeszcze kilka lat byłoby absolutnie nie do pomyślenia.
To nie jest lokalny problem
Elektrownia Rybnik i Elektrownia Łaziska mają zostać zamknięte, bo w Zielonym Ładzie na energię z węgla nie ma miejsca. Pracę bezpośrednio w tych elektrowniach oraz w ich otoczeniu straci kilka tysięcy ludzi, a kilkanaście tysięcy mieszkańców Rybnika i Łazisk Górnych zostanie pozbawionych ciepła z elektrowni, którym dotychczas ogrzewało swoje mieszkania.
Jednak jeśli ktoś myśli, że likwidacja elektrowni to jedynie lokalny problem, który dotyczy tylko tych dwóch miejscowości, to grubo się myli. Eksperci od energetyki, ale również kierownictwo Polskich Sieci Energetycznych wskazują, że jeśli będziemy likwidować elektrownie węglowe w takim tempie, już
w 2026 roku przerwy w dostawie energii w Polsce wyniosą łącznie ok. 100 godzin, a w kolejnych latach liczba godzin bez prądu będzie gwałtownie rosnąć. W domach będziemy siedzieć przy świeczkach, ale to najmniejszy problem. Gospodarka, a szczególnie przemysł, potrzebuje energii cały czas, w każdej sekundzie. Jeśli tej energii zabraknie, czeka nas gospodarcze załamanie oraz ucieczka zakładów i miejsc pracy poza granice naszego regionu i kraju.
Nie mamy alternatywy dla energetyki węglowej
Jeszcze przez wiele lat w Polsce nie będzie alternatywy dla energetyki węglowej. Atom? Doświadczenia innych krajów pokazują, że najwcześniej możemy się go spodziewać za jakieś 18-20 lat. Gaz? Własnego gazu mamy bardzo niewiele, a możliwości importu są wielokrotnie za małe, aby można myśleć o zastąpieniu elektrowni węglowych gazowymi. Tzw. odnawialne źródła energii produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr i świeci słońce. Na dodatek są koszmarnie drogie. Za wiatraki na Bałtyku mamy zapłacić 180 mld zł. Za te pieniądze można by wybudować kilkanaście nowych, niskoemisyjnych elektrowni węglowych. Do kosztu budowy wiatraków na morzu należy doliczyć jeszcze kolejne dziesiątki miliardów na sieci energetyczne, bo Bałtyk jest na północy kraju, a większość przemysłu, a więc i największe odbiory energii są u nas na południu. Prąd z farm wiatrowych na Bałtyku będzie kosztował grubo ponad 500 zł za MWh, czyli znacznie więcej od energii z węgla, która jest obciążona gigantycznymi opłatami za emisję CO2.
Umów się dotrzymuje
Musimy bronić śląskich elektrowni jeszcze z jednego niezwykle ważnego powodu. W maju 2021 roku NSZZ „Solidarność” i pozostałe związki zawodowe działające w naszym regionie podpisały z ówczesnym rządem Umowę społeczną dotyczącą transformacji sektora górnictwa węgla kamiennego oraz wybranych procesów transformacji województwa śląskiego. W umowie potwierdzono, że Elektrownia Rybnik będzie funkcjonować co najmniej do 2030 roku. Dzisiaj rząd chce ten zapis umowy złamać. Jeżeli na to pozwolimy, możemy być pewni, że w przyszłości rządzący będą łamać również inne zapisy.
Umowa społeczna nie dotyczy tylko terminów zamykania kopalń. Ten dokument określa, jak w naszym regionie mają być tworzone nowe miejsca pracy, jakie inwestycje mają być podejmowane, aby nasza energetyka konwencjonalna mogła produkować tanią i czystą energię. Innymi słowy Umowa społeczna jest absolutnie kluczowa dla przyszłości naszego regionu. Tej bliskiej i tej dalszej, w której żyć będą kolejne pokolenia.
Zatrzymać walec Zielonego Ładu
Plany likwidacji elektrowni węglowych to konsekwencja Zielonego Ładu. Dotychczas negatywne skutki unijnej polityki klimatycznej dotykały nas w sposób pośredni, a kolejne obciążenia były nakładane stopniowo. Rosły rachunki za energię, konkurencyjność przemysłu spadała, ale różni pseudoeksperci wmawiali nam, że to wcale nie przez Zielony Ład, ale z powodu pandemii, wojny na Ukrainie itp. Tych bzdur już dłużej opowiadać się nie da. Sytuacja jest jednoznaczna. Śląskie elektrownie mają być zlikwidowane, kilka tysięcy ludzi ma stracić pracę, przemysł w naszym regionie ma się zwinąć, a w domach mamy siedzieć przy świeczkach, bo tak nakazuje Zielony Ład.
Jeśli 9 stycznia nie staniemy w obronie śląskich elektrowni, walec Zielonego Ładu będzie jechał dalej i to coraz szybciej. Nasze dzieci i wnuki przyszłości i dobrego życia będą musiały szukać gdzieś daleko, bo Śląsk i Zagłębie staną się regionem, w którym nie będzie niczego poza biedą i bezrobociem.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
@juras. Nigdy nie jest za późno. Gdybyśmy, jako Polacy myśleli, to dalej bylibyśmy pod zaborami. No w sumie, to jesteśmy pod jednym zaborem - UE.
Już dawno trzeba było walczyć, a dziś to ostatni dzwonek. UE ciągnie nas za nos i pozbawi nas rozwoju gospodarczego. Nic nie powstało wzamian za kopalnie czy elektrownie, a zamykać chcą !!!! Stwórzmy realną alternatywę, a później dokonujemy zmian bo póki co elektrownie atomowe są, ale w teorii, a OZE to nie jest stabilna alternatywa. Panowie związkowcy bądźcie bardziej stanowczy !!!!
Wszystko za późno, przespaliście jako Organizacja związkowa 8 lat.