Pogrzeb żuru i śledzia, palenie lub wieszanie Judasza, zwyczaje w niektórych regionach Polski jeszcze szczątkowo obecne, powoli przechodzą jednak do historii.
Na Kujawach i Pomorzu w Wielki Piątek i w Wielką Sobotę urządzano symboliczne pogrzeby żuru (mowa tu o żurze w wersji typowo postnej) i śledzia - obie potrawy kojarzyły się z postnymi posiłkami, jakie zwyczajowo przyrządzało się od Środy Popielcowej do Wielkanocy, kiedy to śledzie i żur zastępowały mięso, szynki i kiełbasy. Różne były metody grzebania żuru – czasem stawały się one wyrazem manifestu uczuć do płci pięknej, owszem, dość specyficzna była to manifestacja, chłopak oblewał drzwi domu swej wybranki żurem. Wszystko po to, aby wyszła ona drzwi umyć, co wykorzystywano jako okazję nie tylko do żartów i zaczepek, ale i całkiem poważnych zalotów.
Więcej miały pracy panny, jeśli absztyfikant cały garnek żuru rozbił o mur czy drzwi – dochodziło zbieranie skorupek glinianych najczęściej garnków. Żarty się kończyły, kiedy ktoś napełnił garnek, zamiast żurem, popiołem, błotem lub – o zgrozo – obornikiem. Czasem garnek z żurem rozbijano nad głową przypadkowego przechodnia – aby później naśmiewać się z delikwenta, kiedy czyścił ubranie. Ten zwyczaj odchodzi jednak w zapomnienie, a garnki z żurem, coraz częściej stawia się po prostu na kominach, czy zakopuje w ziemi.
Pod koniec postu dostawało się także śledziom. Urządzano im pogrzeby, wieszano na drzewach, czasem wleczono na sznurku przez wieś, aby finalnie zakopać go. Nie musiał to być prawdziwy śledź, aby nie marnować jedzenia, zastępuje się go tekturową wycinanką lub struga z drewna, ostatecznie można użyć szkieletu śledzia z głową. Taki przybity do drzwi śledź to znak, że znów można jeść mięso, które przez sześć niedziel zastępował w jadłospisie.
Powoli zapomnianym i nawet oficjalnie dawno zakazanym zwyczajem, są tak zwane judaszki, obchodzone kiedyś w prawie całej Polsce centralnej i południowej w Wielką Środę lub w Wielki Czwartek. Wtedy to, wieszano, palono, czy też inaczej pozbawiano życia, pojmanego wcześniej Judasza. Kukłę ucznia, który zdradził Jezusa, czasami zrzucano też z wieży kościoła, a następnie bito ją kijami, szarpano, włóczono po ulicach, przy akompaniamencie kołatek i pomstujących okrzyków, by wreszcie spalić kukłę. A jeśli z „Judasza” co zostało, to palono tę resztkę lub topiono.
Topienie kukły było zarazem, według niektórych, próbą schrystianizowania wiosennego topienia Marzanny, który to zwyczaj wyrósł z pogańskich obrzędów witania wiosny. Same Judaszki przybierały czasem dość skrajnie agresywne formy, gdzieniegdzie z najwyższego budynku we wsi, którym często okazywała się kościelna wieża, zrzucano nie kukłę, a… czarnego kota, który często w ten niehumanitarny sposób kończył żywot. Często też złość tłumu, zwracała się przeciwko społeczności żydowskiej. Dlatego już pod koniec XIX wieku nie tylko Kościół, ale i władze administracyjne, zakazały organizacji tych widowisk.
Jednak tradycja wieszania Judasza mimo zakazów, wiele lat była i do dziś jest kultywowana w niektórych miejscach na Podkarpaciu – oczywiście w wersji ze słomianą kukłą, a nie kotem. Kukła ma formę chochoła i nie przypomina już dziś Żyda, oprowadza się ją po mieście i kłania się przedstawicielom władz kościelnych i świeckich, a na koniec pali w ognisku. Zresztą w Małopolsce, do dziś paleniem Judasza, niektórzy nazywają palenie ognisk przed kościołami, w Wielki Czwartek. Sam zwyczaj palenia czy wieszania Judasza nie jest typowo polski. Bardzo popularny był u naszych południowych sąsiadów, ale także w Austrii czy w katolickich landach Niemiec. Do dziś obchodzony jest też w Brazylii, Hiszpanii i Portugalii i wielu innych krajach.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.