O akcji gaszenia pożaru w kopalni „Jankowice”, która w poniedzałek 5 lipca o godz. 14. zakończyła się powodzeniem, portalowi nettg.pl opowiada ratownik górniczy Andrzej Mandrysz z kopalni "Jankowice".
- W akcji gaszenia pożaru brały udział zastępy ratownicze z kilku kopalnianych stacji. Pracowaliśmy bardzo ciężko, po 12 godzin na dobę. Najciężej było przez pierwsze dwa dni, gdy trzeba było przyrządy pomiarowe doprowadzić do centrum ognia. Chodziło o to, by można było właściwie odczytać pomiary gazów. Bardzo ważne było stawianie tam wentylacyjnych od tej strony, gdzie nie leci strumień powietrza. Jak tylko postawiliśmy tamy i tak zwane korki, to sytuacja się unormowała. Jeśli chodzi o te korki, to stawia się tamę z obu stron wyrobiska i wtłacza się do środka substancje, mieszanki chemiczne. Wtedy tworzy się szczelny korek, bez możliwości dopływu powietrza. No i dochodzi do samoistnego zgaszenia pożaru. Do tych tak zwanych korków trzeba było wrzucić około 500 worków ze środkami chemicznymi na dobę. To wymagało ogromnego wysiłku. W poniedziałek o czternastej godzinie pożar został całkowicie ugaszony, więc wracamy do swoich normalnych zajęć – relacjonuje Andrzej Mandrysz (niedawno pisaliśmy w nettg.pl o jego wyprawie wysokogórskiej na Alaskę, gdzie wraz z kolegami z Jastrzębskiego Klubu Wysokogórskiego zdobył Mount McKinley).
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
już to wiem jak Ci ratownicy ciężko pracują przy takich akcjach. W szczególności wyznaje się zasadę "oby to jak najdłużej trwało to kasa będzie większa za akcje". Jak czytam te wypociny ratowników to mi się słabo robi, bo większych leserów na dole w kopalni nie ma