Zawieszenie przez rząd 50-proc. progu długu publicznego podważa wiarygodność tego mechanizmu - uważają eksperci. Część z nich jest zdania, że rząd nie miał jednak wyboru przed znowelizowaniem budżetu, inni wskazują, że można było zawiesić wydatki rządowe.
Rząd opowiedział się we wtorek za zawieszeniem progu 50-proc. długu publicznego do PKB. Zmianę taką przewiduje przyjęty przez rząd projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych. W sierpniu ma być przedstawiona nowelizacja budżetu z deficytem większym o 16 mld zł.
Dyrektor Biura Polskiego Związku Funduszy Pożyczkowych Piotr Rogowiecki podkreślił w rozmowie z PAP, że już na początku przygotowań tegorocznego budżetu analitycy wskazywali na jego nierealne założenia, a gdyby rząd posłuchał wtedy partnerów społecznych, dziś nie było by zamieszania.
- Nowelizacja sama w sobie to nic nadzwyczajnego. Jednak złym sygnałem dla rynku jest planowane zawieszenie stosowania pierwszego progu ostrożnościowego zawartego w ustawie o finansach publicznych, rząd jednak nie miał innego wyjścia. To wynik nadmiernego optymizmu i obowiązujących przepisów - ocenił Rogowiecki.
Z kolei główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka uważa, że zawieszenie 50-proc. progu zmniejsza rolę ustawy o finansach publicznych, a także wiarygodność samych progów ostrożnościowych.
Jego zdaniem rząd ma obecnie bardzo ograniczone możliwości obniżania wydatków, dlatego podwyższenie deficytu budżetowego w tym roku o 16 mld zł stało się konieczne.
- Tu nie chodzi o stymulowanie popytu wewnętrznego. Już od pół roku mamy deficyt dużo wyższy, niż przewiduje to tegoroczna ustawa budżetowa - podkreślił.
Również główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek jest zdania, że rząd nie miał wyboru, bo dochody do budżetu były tak niskie, że konieczna była jego nowelizacja i w konsekwencji zawieszenie pierwszego progu ostrożnościowego.
Jak podkreśliła w tej sytuacji cieszy ją, że rząd poszukuje oszczędności po stronie wydatków, ale wiążą się z tym obawy, że cięcia uderzą politykę prorozwojową.
- Obawiam się, że niestety tak się stanie, bo 8,5 mld to naprawdę duży pieniądz. Lepiej, żeby te cięcia nie spowodowały, że szanse na wzrost gospodarczy będą mniejsze - oświadczyła ekspertka.
Główny ekonomista BGŻ Dariusz Winek ocenił, że działania rządu mogą przejściowo poprawiać kondycję polskiej gospodarki, ale też zmniejszają bariery bezpieczeństwa związane z stabilnością sektora finansów publicznych w dłuższym okresie.
- Do tej pory te progi były traktowane jako "zderzacze" z nadmierną ekspansją fiskalną i wzrostem długu. W tej chwili mamy do czynienia z poluzowywaniem tych barier, co oznacza, że nie są one tak przestrzegane, jak to było dawniej..
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.