W stolicy protestują przeciwko uruchomieniu nowych kopalń węgla brunatnego w rejonie Gubina i Legnicy położonych w zachodniej części Polski. Jego organizatorem jest ogólnopolska koalicja "Rozwój TAK - odkrywki NIE" w skład, której wchodzi międzynarodowa organizacja ekologiczna Greenpeace znana ze swych ekscesów dokonywanych na terenach polskich elektrowni opalanych węglem brunatnym...
Nie byłoby w tym nic szczególnego wszak każdy w ramach wolności słowa może wyrażać swoje zdanie i opinie w ogólnie przyjęty sposób. Przeciwnicy węgla brunatnego korzystają z tego prawa i nikt im tego zabronić nie może. To dobrze, że obywatele naszego państwa wyrażają swoje opinie również w ten sposób.
Jest znacznie gorzej, że jednostronna propaganda tego środowiska praktycznie nie napotyka na żaden merytoryczny opór ze strony zarówno władz państwa, jak i nauki polskiej oraz zainteresowanej branży węgla brunatnego.
Nie chodzi tu o to, że mają oni inne w tej sprawie zdanie niż organizatorzy tego protestu. Chodzi o to, ze ich zdanie zachowują oni dla siebie, lub gdzieś tam nieśmiało mówią o tym, byleby się nie narazić demokratycznej większości. Tymczasem argumenty tejże większości są powierzchowne, emocjonalne, gospodarczo nieuzasadnione, a nawet w zakresie ochrony środowiska po prostu błędne. Dlatego trzeba zaprotestować przeciwko protestom opartym na propagandowych hasłach nie wiele mających wspólnego z rzeczywistym stanem rzeczy.
Liberum veto
W Polsce najsilniejszą partią polityczną jest partia protestu. Można protestować przeciwko wszystkiemu, czego tylko dusza zapragnie. To nic nie kosztuje, a władze w ramach demokratycznego porządku zmusza się do ustępstw, tłumaczenia się, a w przypadku nieudolnych działań do zaniechania choćby nawet najbardziej słusznych i koniecznych zamiarów.
Wszystko to przypomina bardzo popularne w epoce saskiej prawo noszące nazwę "Liberum veto". Nie zgadzam się! Nic mnie nie obchodzą żadne racje i konieczności państwa, społeczeństwa i jego gospodarki. Nie zgadzam się i koniec kropka. Poszukajcie innego rozwiązania. Jak je znajdziecie, to też zgłoszę swoje "Liberum veto". I tak dochodzi do całkowitego paraliżu państwa.
Na razie mechanizm ten skutecznie zastosowany został do energetyki. Na wszystkie realne rozwiązania zaopatrzenia kraju w energię jest sprzeciw. Energetyka jądrowa - nie, bo wiadomo że jest szkodliwa dla zdrowia, a każda awaria tego rodzaju siłowni może mieć skutki nieobliczalne. Przekonujące przykłady awarii tego rodzaju elektrowni w Czarnobylu na Ukrainie i Fukushima w Japonii wszystkich przekonują do zbiorowego sprzeciwu. Nikogo nie interesuje fakt, że były to wyjątkowe sytuacje i zdarzyły się dwa razy w ciągu pół wieku użytkowania około 500 reaktorów atomowych na świecie. tych samych obrońców życia ludzkiego, jakoś nic nie porusza, że w wypadkach samochodowych codziennie ginie większa liczba ludzi niż tam w ciągu pięćdziesięciu lat istnienia przemysłu jądrowego. Jak zakończyła się dla Polski polityka "Liberum veto" wszyscy wiedzą z lekcji historii w szkole podstawowej.
Jak w socjalizmie
Organizatorzy warszawskiego protestu twierdzą, że budowa kopalni odkrywkowych na ich terenie spowoduje straty w zdrowiu, które oceniają oni na ok. 10 miliardów złotych. Dlaczego nie 100 miliardów? A może i nawet okrągły bilion?
Wszak zdrowie jest bezcenne i nie da się go przeliczyć na pieniądze. Pozostawiając abstrakcyjne oceny na uboczu trzeba zauważyć, że zdrowie mieszkańców regionów, gdzie wydobywa się węgiel brunatny w Polsce nie jest statystycznie wcale gorsze niż gdzie indziej. Te 10 miliardów to suma wzięta z tzw. sufitu. Sprzyjające protestom media powtarzają ją jednak bez żadnej refleksji. Drugi argument to, że w wyniku budowy kopalni zostanie wysiedlonych ok. 30 tysięcy ludzi. To już jest bliższe prawdy, choć jest ona jednocześnie w informacji tej zafałszowana.
Owszem dla obu tych kopalń w perspektywie około 50 lat ich istnienia mniej więcej taką liczbę ludzi trzeba będzie przesiedlić. Wypada to rocznie po kilkaset osób, co jest technicznie, logicznie i społecznie do przeprowadzenia w sposób cywilizowany z wypłaceniem wszelkich odszkodowań związanych z utratą posiadanego majątku. Dotyczy to więc kilkaset osób rocznie, a nie jak podają protestujący 30 tysięcy ludzi wysiedlonych na raz jednego dnia, miesiąca, czy roku, jak można się domyślać z podawanych przez nich bulwersujących danych.
Relacjonując ten proces media podają, że kopalniami odkrywkowymi "zagrożone są" cztery województwa. Jest to o tyle dziwne, że w takim USA, wszyscy się modlą o podobne inwestycje na ich terenie, Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że będzie praca, zarobki, rozwój infrastruktury, odszkodowania. Tam na tym zarabiają, a u nas jak w socjalizmie, odwrotnie wszyscy niby mają stracić!
Księżycowy krajobraz
Kilkanaście gmin ma być zmiecionych z powierzchni ziemi. Tereny zamieszkałe, przyrodnicze, takie jak lasy, pola, czy łąki zmienione zostaną w krajobraz księżycowy. To już czysty horror w stylu apokaliptycznym.
Po pierwsze eksploatacja węgla brunatnego nie jest prowadzona na oślep, jak sugerują to protestujący. Wymaga długich studiów i akceptacji różnych gremiów w tym również samorządowych, gminnych i wojewódzkich. Jest więc możliwość uniknięcia eksploatacji za wszelką cenę. Ten "księżycowy krajobraz", którym straszy się niegrzeczne dzieci, to czyste bajki. Owszem na froncie eksploatacyjnym, który zajmuje kilkanaście hektarów ziemi podczas eksploatacji, tak to w na wycinkowej fotografii może wyglądać. Te kilkanaście hektarów ziemi jest stale otwarte i przesuwa się w czasie. Za wybranym złożem następuje zasypywanie wkopu i jego rekultywacja. Kiedy wkop jest już w połowie złoża, to na jego pierwszym etapie rośnie już kilkunastoletni las wśród jezior i zrekultywowanego terenu.
Jak wynika z przeprowadzonych badań przez Akademię Rolniczą w Poznaniu, zrekultywowane obszary pod dawnych odkrywkach węgla brunatnego KWB Konin charakteryzują znacznie lepsze parametry ziemi uprawnej niż przed rozpoczęciem eksploatacji. Gminy rywalizują ze sobą o dostęp do czystych, położonych wśród lasów jezior, terenów rekreacyjnych, sportowych i innych, których przedtem nigdy tu nie było.
Ciekawe jest, że przeciwko nowym odkrywkom węgla brunatnego nie protestują mieszkańcy największych okręgów, gdzie jest on wydobywany. Zarówno w Turoszowie, jak i w Bełchatowie, wszyscy sobie chwalą istnienie zarówno kopalni węgla brunatnego, jak i elektrowni. Są to obszary oddalone od wszelkiego innego przemysłu, które bez tego rodzaju obiektów byłyby cywilizacyjnymi peryferiami kraju. Wystarczy tu wspomnieć, że KWB Bełchatów, co roku funduje wszystkim dzieciom szklonym wakacje, bezpłatne usługi dentystyczne dla mieszkańców i bezpłatny pobór wody pitnej.
Chciałoby się zapytać, czy protestujący wiedzą o tym, czy też nie chcą tego wiedzieć?
Najtańsza energia elektryczna
Protestujący domagają się zmiany dokumentu "Polityka energetyczna Polski do 2030 roku", gdzie złoża te zarezerwowano do ewentualnej ich eksploatacji. Nie jest to możliwe bez wcześniejszych inwestycji w inne sektory energetyczne. Tych jak wiadomo nie było. Dlaczego, bo są one znacznie bardziej kosztowne. Teraz trzeba pilnie modernizować polska energetykę.
Około 40 procent krajowej mocy w ciągu najbliższych lat trzeba wyłączyć, ze względu na przestarzałą i całkowicie zdekapitalizowaną technologię wytwarzania energii. Tej skali ubytku nie mogą zastąpić OZE (odnawialne źródła energii), które na dodatek są około trzy razy droższe od klasycznej energetyki węglowej.
Czy protestujący chcą, aby energia elektryczna w Polsce zdrożała trzykrotnie?
Jeżeli nawet tak, to wiadomo, że polski przemysł tego nie uniesie i jako niekonkurencyjny będzie musiał tu upaść i wynieść się za granicę, gdzie energia będzie tańsza.
Sens protestu
Ziemia legnicka ponad wszelką miarę została obdarzona bogatymi złożami surowców. Jej rozkwit w znacznej części zawdzięcza ona istnieniu KGHM i eksploatacji bogatego złoża rud miedzi.
W tej sytuacji wszelkie nowe inwestycje tej skali można by było dla tego regionu uznać za zbyteczne. Po pięćdziesięciu latach jego eksploatacji złoże zaczyna się wyczerpywać. Wydobycie w ostatnich latach spadło tu o ok. 20 procent, przy tym samym spadku zawartości miedzi w rudzie. W tej sytuacji kapitał KGHM przesuwa się do Chile, USA i Kanady. Spółki zależne są sprzedawane. Czy bez bezpośrednich zamówień ze strony KGHM utrzymają się one na rynku, jest to bardzo wątpliwe. W pierwszym etapie zagrożonych bezrobociem jest około 10 tysięcy ich pracowników...
Czy protestujący chcieliby, aby skala bezrobocia na ich terenie po zwinięciu interesów KGHM przebiła znacznie sąsiedni górniczy kiedyś Wałbrzych? Czy nie warto zastanowić się najpierw nad sensem tego protestu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
górnictwo bleee, śląsk do bani!! a sami se węgla kopać nie chcą!!!!