28 listopada w Republice Południowej Afryki, w Durbanie nad Oceanem Indyjskim rozpoczyna się 17. Światowa Konferencja Klimatyczna. Mają na niej zapaść decyzje dotyczące polityki redukcji gazów cieplarnianych, sposobu jej kontynuacji w związku z tym, że z końcem 2012 r. przestaną obowiązywać niektóre obostrzenia Protokołu z Kioto limitujące światowe emisje CO2... Przez prawie dwa tygodnie delegacje ze 194 krajów obradować będą nad tym, jak zatrzymać nieuchronnie postępujące ocieplenie klimatu.
Oto UE i reszta świata przeżywają jeden z najcięższych kryzysów finansowych i gospodarczych po II wojnie światowej. Miliony ludzi tracą pracę, środki utrzymania, oszczędności. Tymczasem zajmujący się ekologią politycy, jakby nigdy nic, fundują sobie i światu klimatyczne igrzyska.
Przed rozpoczęciem tej konferencji minister środowiska Marcin Korolec wydał komunikat, w którym stwierdza, że:
"Globalne porozumienie jest potrzebne, żeby skutecznie walczyć ze zmianami klimatu".
Jak wynika z dalszej części tego dokumentu "skuteczna walka" polega nie na jakichś konkretnych i wymiernych wynikach, lecz na "globalnym porozumieniu". Już sam fakt osiągnięcia tego porozumienia winien pozytywnie wpłynąć na zmiany klimatu na naszym globie. Podstawowym zadaniem tej konferencji jest przedłużenie ustaleń zawartych w Protokole z Kioto, którego ustalenia wygasają w 2012 roku.
Minister zaznacza, że ewentualne porozumienie nie będzie wprowadzało żadnych dodatkowych zobowiązań dla Unii i Polski. Istotą jednak tych ustaleń staje się kluczowa rola Polski w podjęciu klimatycznych zobowiązań. Pod tym względem komunikat ministerstwa jest entuzjastyczny. To Polska aktualnie przewodzi wszystkim globalnym ustaleniom w walce o "ochronę klimatu". Wynika to z jej prezydencji w UE, ale i także z głębokiego przekonania o słuszności celu jakiemu służą wszystkie te działania. Gdzieś mimochodem tylko zaznacza się, że nie robi to na nas żadnego wrażenia, że będziemy musieli zrezygnować z ponad 90-proc. wykorzystania paliw kopalnych dla celów energetycznych. Pierwszy tydzień negocjacji ma być poświęcony uzyskaniu prawnie wiążącego globalnego porozumienia dotyczącego zmian klimatu. Ostatnie trzy dni konferencji związane będą z zatwierdzeniem jej ustaleń przez ministrów ds. klimatu państw uczestniczących w tej konferencji.
Zapomniane zjawiska
Przyroda również stara się dostosować do obrad światowych konferencji klimatycznych. Rok temu jej obrady zostały poprzedzone wybuchem islandzkiego wulkanu Eyjafjallajokull, który wyrzucił z siebie ilość dwutlenku węgla równą temu, co wydziela cała ludzkość w ciągu roku.
Cóż jednak konferencja może zrobić takiemu wulkanowi?
Po prostu drwi on sobie z wszelkich jej ustaleń i robi co zechce. Wulkan ten zmniejszył już swoje erupcje, ale nadal jeszcze działa i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Tuż przed konferencją w Durbanie uaktywnił się potężny kolumbijski wulkan Galeras, który w najbliższych dniach grozi wybuchem. Tak przynajmniej twierdzi kolumbijski instytut geologii, który zarządził ewakuację zamieszkałej w jego pobliżu ludności.
Polska też ma swój udział w tych przyrodniczych i nie poddających się żadnej kontroli "dostawach" dwutlenku węgla do atmosfery. Około 70 milionów lat temu w trzeciorzędzie na Dolnym Śląsku w rejonie Jawora, Złotoryji, Lubania i Leśnej były liczne wulkany, po których pozostały już tylko nieczynne stożki bazaltowe. Pozostałością po tym wulkanizmie jest intensywnie uchodzący dwutlenek węgla. W Kotlinie Kłodzkiej gaz ten miesza się z wodami podziemnymi dając zgazowane wody mineralne w licznych tutaj uzdrowiskach.
Jest co najmniej dziwne, że Ministerstwo Środowiska, które tak tropi wszelkich dostawców tego gazu do atmosfery, nie dostrzega tego zjawiska. Co tam nie dostrzega? Nie zapobiega! Są to miliony ton dwutlenku węgla wydzielane do atmosfery przez miliony lat. Cała działalność ludzka w tym kontekście to niewielki ułamek procenta. Wpływ na ocieplenie klimatu na Ziemi mają także zjawiska zachodzące na naszej najbliższej gwieździe jaką jest Słońce. Zachodzące w nim reakcje termojądrowe, wywołują plamy znacząco wpływające na wszelkie pogodowe ekstrema.
Odruchy Pawłowa
Czy konferencja w Durbanie może zająć się bardziej wulkanami i Słońcem niż w tej proporcji nic nie znaczącym ludzkim działaniem?
Otóż, nie. Słońce i wulkany nic sobie nie robią z ustaleń konferencji. Natomiast ludzie są jej podporządkowani poprzez instrumenty polityczne, finansowe, gospodarcze i karne. Wszystko to w jakiejś mierze przypomina relacje zachodzące w dżungli pomiędzy słoniem, a mrówkami.
Mrówki idąc gęsiego bez przerwy, tam i z powrotem wydeptują w dżungli swoje dróżki, niszcząc w ten sposób środowisko. Postanowiły temu zapobiec. Zaostrzyły przepisy zabraniające ich wydeptywania. To, że słonie, tygrysy i wszelkie inne stworzenia w puszczy tej czyniły spustoszenia miliony razy większe nikogo z nich nie obchodziło. Mówiły one: "najpierw my mrówki musimy więcej wymagać od siebie, a potem od innych". Taka sama proporcja zachodzi pomiędzy działaniem człowieka, a wszelkimi innymi zjawiskami mającymi wpływ na klimat.
Podobnie. jak u mrówek, człowiek nie chce zauważać wpływu znacznie potężniejszych od niego sił i zjawisk mających wpływ na kształtowanie się klimatu. Jest to konstelacja o tyle przykra, że człowiek sam siebie nazwał "homo sapiens", czyli istotą myślącą. Jednak w sprawach klimatu człowiek działa, jakby na zasadzie "odruchów Pawłowa".
Wołanie na puszczy
W ministerialny dokumencie zauważa się, że w Durbanie decyzje mogą zostać podjęte tylko wobec zgody na tego rodzaju ustalenia akceptowane przez największych światowych emitentów gazów cieplarnianych do których należą przede wszystkim Chiny i USA. Te i podobne do nich kraje, jak Brazylia i Indie chętnie poprą wszelkie działania związane z ochroną klimatu pod warunkiem, że wszystkie realne wydatki na ten cel poniosą kraje UE.
Same owszem zobowiążą się do wszelkich związanych z tym ograniczeń, ale tylko i wyłącznie na papierze. Gdyby jednak ktoś chciał je rozliczyć z papierowych ustaleń, to z góry wiadomo, że jest to niemożliwe. Nikt nie jest w stanie czegokolwiek wyegzekwować od Chin, czy też USA, jeżeli nie leży to w ich interesie!
Nie trzeba być wielce przenikliwym, by zauważyć, że krajom tym najbardziej zależy na osłabieniu konkurencji. Tym konkurentem na światowym rynku są dla nich państwa UE. One jednak zajmują się klimatem zamiast konkurencją rynkową. Stąd entuzjastyczne poparcie dla wszelkich europejskich inicjatyw w tej materii. Na to, że one same włączą się w ten proces nie ma co nawet liczyć. Owszem wszystko podpiszą. Wszystko zaakceptują. Po to, aby zobowiązania te były zrealizowane, trzeba by wypowiedzieć im wojnę. Na początek mogłaby być to wojna gospodarcza, a tylko w ostateczności militarna. Wszystko to jest całkowicie nierealne.
UE nie jest w stanie prowadzić żadnej wojny. Jej zrujnowany system gospodarczy potrzebuje wsparcia od tych krajów, a nie wojny i bezwzględnej z nimi rywalizacji. Na tym tle wydaje się, że możliwa jest tylko werbalna zgoda na wspólne ustalenia, których nikt z mocarstw tego świata nawet nie zechce poważnie potraktować. Wszelkie na ten temat lamentowanie, przypominanie i wołanie o solidarność, jest przysłowiowym wołaniem na puszczy.
Polski interes
Polega on na jak najszybszym porzuceniu całej europejskiej polityki ochrony klimatu. Im szybciej się to stanie tym lepiej. Ministerialna euforia klimatyczna na chwilę obecną jest w jakiejś mierze wytłumaczalna. Będziemy przewodniczyć tej konferencji wraz z komisarzem ds. klimatu UE. Było to od dawna ustalone i chcąc, nie chcąc musimy w tym wszystkim uczestniczyć.
Jednak dla nas pierwszoplanowym zadaniem nie jest ochrona klimatu. Jest nim nie dopuszczenie do pogłębiania się kryzysu w naszej gospodarce. Wszelkie wydatki klimatyczne, kryzys ten tylko poszerzają. Opinię taką podzielają również obywatele wszystkich państw UE. W przeprowadzonej ostatnio ankiecie na temat zagrożeń, sprawa ochrony klimatu nie została nigdzie nawet zauważona. Ankietą objęto reprezentatywną grupę kilkudziesięciu tysięcy osób ze wszystkich krajów UE. Być może, że najbardziej w tej materii zaawansowane kraje takie jak Niemcy, czy Francja, nadal będą podnosić tę problematykę, jako światowi pod tym względem liderzy.
Trzeba starania te za wszelką cenę popierać, ale nigdzie do niczego wobec nich się nie zobowiązywać. Owszem, jeżeli kraje te chcą chronić klimat, nam nic do tego, niech tak czynią. Nasze fundusze, badania i pieniądze musimy przeznaczyć na ratowanie gospodarki, a nie na iluzoryczne, wydumane i abstrakcyjne cele związane z klimatem.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Poprawność polityczna jest jednym z elementów uwiarygodnienia "pakietu klimatycznego ". To,co dla jednych jest prawdą widoczną gołym okiem, dla innych jest wiarygodnym stwierdzeniem faktu. Dlatego moim zdaniem trzeba nieustannie o tym pisać, przekonywać i nie dawać pola naszym przeciwnikom.
No tak, wszystko to prawda, tylko jaka część Polaków ma tego świadomość? I czy wie, że efektem pakietu będą bezzasadne podwyżki wszystkiego? Przekręt pakietowy jest tak niewiarygodnie sprytny, a cała klimatyczna wydmuszka tak świetnym parawanem dla zdławienia konkurencji, że każda próba protestu stawia "protestanta" w pozycji ciemniaka "nie dbającego o klimat i los przyszłych pokoleń". Strach ogarnia człowieka. Dlaczego my wogole musimy o tym dyskutować, skoro gołym okiem widać, że to oszustwo?
Brawo Panie Redaktorze! Mam nadzieję,że nie będzie to przysłowiowy "głos wołającego na puszczy" i że tym razem pyszałkowate durnie nie przedłożą dopieszczanie swojego "ego" nad interes państwa.