W kopalni miedzi w Chile, od 5 sierpnia uwięzionych pod ziemią pozostaje 33 górników. Akcja ratunkowa, która trwa już ponad dwa miesiąca, wielkim krokami zbliża się do finału. Bogdan Ćwięk, prezes Fundacji Rodzin Górniczych oraz ekspert w sprawach ratownictwa górniczego w rozmowie z portalem nettg.pl dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat działań ratowniczych prowadzonych w Chile.
Jak Pan ocenia przebieg akcji z perspektywy dwóch ostatnich miesięcy?
Akcja prowadzona w Chile jest niezwykle zaawansowana. W światowe media pokazują, jak wielka jest determinacja ratowników. Jest ona prowadzona zgodnie z nowoczesnymi wymogami ratownictwa górniczego, wykorzystano do niej wszystkie dostępne zasoby. Jestem zaskoczony, że tak szybko udało się wywiercić otwór ratunkowy, ale trzeba zauważyć, że wszystko to dzieje się w Ameryce, gdzie technologie wiercenia są na bardzo zaawansowanym poziomie. Początkowo szacowano, że szyb ratunkowy będzie skończony w okolicach grudnia. Termin ten uznaję jednak jako asekuracyjny, aby nie zawieść ludzi. Łatwo jest rozbudzić oczekiwania, a zdecydowanie trudniej walczy się z uczuciem rozczarowania. Dlatego uważam, że taki ruch był jak najbardziej rozsądny.
Według doniesień już niedługo do kapsuły ratunkowej wsiądzie pierwszy górnik.
Właśnie z otworem i kapsułą są powiązane moje największe wątpliwości. Otwór ma być zarurowany tylko na pewnej długości. Specjaliści prowadzący akcję mówią, że ma to być odcinek około 200-300 m. Zadaje sobie pytanie, co z pozostałą częścią otworu? Stąd się właśnie biorą moje wątpliwości. Kapsuła, którą będą ewakuowani ludzie, ma średnicę niewiele mniejszą niż otwór ratunkowy. Jeśli będzie ona prowadzona w otworze bez zabezpieczeń, to pojawia się ryzyko, że skały mogą ją uszkodzić lub może się ona zaklinować. Co będzie w sytuacji, gdy zaklinuje się z człowiekiem w środku? Pojawia się wtedy poważny problem. Dlatego moim zdaniem, dla pewności akcji ewakuacyjnej zarurowanie całego otworu jest niezbędne. Jeśli było ich stać na szybkie wykonanie odwiertu, to powinni się wstrzymać z wydobyciem górników do momentu całkowitego zabezpieczenia akcji. Górnicy są uwięzieni pod ziemią od sierpnia, więc parę dni nie będzie stanowić tak wielkiej różnicy, a odpowiednie przygotowanie drogi, jaką ma przebyć kapsuła, może przesądzić o całkowitym powodzeniu akcji. Myślę, że ludzie odpowiedzialni za ratunek dojdą do tych samych wniosków. Postanowiłem, że jak już będzie po wszystkim, to do chilijskiej ambasady wyśle list z gratulacjami.
Dużo mówiło się o psychice uwięzionych, która została wystawiona na ciężką próbę oraz o kontakcie jaki został nawiązany z górnikami. Chilijskie władze ściągnęły specjalistów z NASA i z łodzi podwodnych, aby ci w odpowiedni sposób wspomagali uwięzionych mężczyzn.
Bardzo dobrze, że wykorzystano wiedzę i umiejętności tego typu specjalistów. Z pewnością były odpowiednio wykorzystane. Pamiętam, że kiedy działałem w ratownictwie górniczym, to nie mogliśmy liczyć na taką pomoc, a naprawdę jest ona niezbędna. Dla uwięzionych bardzo ważne było poczucie tego, że są pod opieką najlepszych specjalistów. To dodaje im nadziei. Kontakt, jaki udało się nawiązać poprzez otwory, miał największe znaczenie. To dzięki nim możliwe było wykorzystanie wiedzy wspomnianych specjalistów. Ponadto świadomość kontaktu pozwoliła górnikom stosunkowo spokojnie przeżyć okres oczekiwania na ratunek. Na pewno były różne fazy psychicznych reakcji tych ludzi, ale nie wpadali oni w panikę, bo mieli świadomość kontaktu, a to w akcji ratowniczej jest szalenie ważne.
Co Pan sądzi o wykorzystaniu nowoczesnych technologii w akcji? Nie chodzi mi tu o działania na górze, ale bardziej o dostarczenie uwięzionym różnego rodzaju zdobyczy techniki takich jak: laptopy, konsole, odtwarzacze DVD i MP3?
Dzięki takiemu posunięciu górnicy mieli pewien komfort oczekiwania, choć przyznaję, że ciężko użyć w takim przypadku słowa „komfort” w dosłownym znaczeniu. Należy zwrócić uwagę, że sytuacje uwięzionych może się zmienić w każdej chwili i mogą nagle znaleźć się w pułapce bez wyjścia. Dlatego przekazanie im tego rodzaju urządzeń, jest bardzo dobrym zabiegiem, ponieważ odciąga ich uwagę od tworzenia czarnych scenariuszy. Stworzenie tego komfortu jest dowodem na to, że ratownictwo potrafi wykorzystać nowoczesną technikę i to nawet taką, która z założenia z ratownictwem niewiele ma wspólnego. To także przykład na kreatywność ludzi kierujących tą operacją. Nie słyszałem, żeby gdziekolwiek indziej coś takiego miało miejsce i żeby w takich warunkach ludzie oczekiwali na ratunek. Drugi element, który stanowi o wyjątkowości chilijskiej akcji, jest czas jest trwania. Nie słyszałem, żeby gdzieś na świecie miała miejsce dłuższa operacja ratunkowa. Być może casus Chile będzie wykorzystywany w innych akcjach ratunkowych. To naprawdę cenne doświadczenie dla całego ratownictwa górniczego. Akcja w Chile potwierdza jedną ważną rzecz – uwięzionym ludziom trzeba przede wszystkim zapewnić świadomość ratunku.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.