Korupcyjne zarzuty, jakie prokuratura przedstawiła prezesom najważniejszych spółek węglowych na Górnym Śląsku, wstrząsnęła całym polskim górnictwem. Janusz Piechociński – kolega partyjny ministra gospodarki – twierdzi, że na skutek tej afery atmosfera wokół górnictwa jest okropna. Przewiduje on, że nawet, gdy wszystko „rozejdzie się po kościach”, to i tak będzie to fatalne dla górnictwa. W udzielonym wywiadzie trafnie zauważa on, że dotychczasowe zmiany personalne miały bardziej o charakter polityczny, a nie merytoryczny. Jest to jedyny zarzut, jaki kieruje on pod adresem swego rządu i odpowiedzialnego za górnictwo wicepremiera z własnej partii. Z pozostałymi zarzutami z tej wypowiedzi bezkrytycznie powielanymi przez media nie sposób się zgodzić.
Tu przypomina się przedwojenny konflikt Wojciecha Korfantego z Michałem Grażyńskim o wizję i przyszłość Śląska. Nieustająca popularność tego pierwszego Ślązaka wskazuje na to, że jego idee są tu stale żywe i aktualne. Ich zwalczanie, ignorowanie i pomijanie powoduje coraz większą tutaj frustrację. Wyraża się ona między innymi w narastającej popularności organizacji żądających autonomii Śląska. Można powiedzieć, że im bardziej decyzje płynące z Warszawy są coraz mniej tutaj racjonalne, tym bardziej narasta popularność tego rodzaju pomysłów. Krótko mówiąc, stolica musi zmienić swoją politykę względem Śląska. W jej planach nie może być on skazany na zagładę. Efektem pomijania kluczowych interesów Śląska, a w tym wypadku również całego kraju, będzie początkowa autonomia tej dzielnicy, a potem już tylko luźna federacja z resztą kraju. Na tym tle korupcyjna afera górniczych prominentów wydaje się być tylko czubkiem góry lodowej. Skrywa ona wszystkie śląskie krzywdy, nieporozumienia i odmienne warunki funkcjonowania tej dzielnicy od reszty kraju. Jej szczególna specyfika winna być uszanowana przede wszystkim właśnie przez polskich polityków. Jeżeli sami tego nie uczynimy, to znajdą się na pewno chętni, którzy nas w tym wyręczą. Jeszcze nie jest za późno na zmianę polityki względem Śląska.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Niestety nie ma trzeciej drogi dla gornictwa w Polsce. Cos co sie sprawdza w innych krajach: Szwecje i w mniejszym stopniu takie Chile, czyli madra wlasnosc panstwa firm gorniczych nie przejdzie w Polsce. 40 lat komuny i 20 lat grabiezy rekami "nawiedzonych" fachowcow politycznych wytepilo pojecie wspolnej wlasnosci! Z panstwowego mozna sobie tylko "ubrac" a wielkosc tego zabierania zalezy od pozycji w "food chain". A co do obecnego premiera, to jak poprzednicy bedacy teraz w opozycji, wszystko konczy sie na pieknych slowkach , sloganach i medialnych slowach "wytrychach". Prywatyzacja ale poprzez odciecie politykow od dojnej ale prawie zdychajacej krowy pod nazwa polskie gornictwo weglowe. Bogdanka i czeskie OKD sluzy za dobry przyklad. Jak i mniejsze typu Siltech czy teraz silesia. Bez szumu i rozglosu przynosza dochod i inwestuja SWOJE pieniadze. Byc mozliwe tedy droga? Sprzedac poszczegolne kopalnie indywidualnie grupom pracowniczym przy wsparciu zewnetrznego inwestora?
oczywiście wszyscy trzej panowie macie rację; podane patologie można jeszcze rozszerzać, ale po co? stawiam tezę, że nie ma w obecnej sytuacji siły sprawczej, która rozbiłaby opisany przez panów układ, tzn. branża z pozorowaną nieudolną kontrolą właścicielską, wykorzystywana od 1990 roku przez "kadrę menedżerską" jak i działaczy związkowych do realizacji interesów prywatnych lub grupowych,a przez polityków lokalnych do promowania kandydatur wyborczych. cóż, jedyna nadzieja w prywatyzacji, nie jako świadomej opcji prorozwojowej, ale ucieczce przed upadłością. na pocieszenie pozostaje fakt, że górnictwo węgla kam. - ta "dojna krowa" wykarmiła przez ostatnie 20 lat setki tysięcy pasożytów, a że wkrótce padnie, to trudno, takie są losy żywiciela z nieleczoną chorobą pasożytniczą. na marginesie(chociaż nie całkiem): z cała pokorą i bólem wobec wypadku autokaru k. Berlina wolałbym, żeby polski premier zajął się osobiście naprawą branży górniczej, niż demonstrował politycznie swoją obecność na miejscu tragedii gdzie de facto nic nie może pomóc.
No właśnie, co znaczę elity. Myli sie je na ogół z tymi. którzy pełnią władzę. Mozna sie z tym zgodzić pod warunkiem, ze doda się jednak, że są to tylko elity polityczne, korupcyjne, mafijne itp. itd. Pod tym względem z ich oceną całkowicie się zgadzam. Chodzi mi jednak o prawdziwe elity kulturalne, naukowe, również finnasowe i gospodarcze, a nawet polityczne, lecz nie powiązane z mafijnym sposobem sprawowania władzy. Taką elitą Śląsk dysponował przed drugą wojną światową, co z nią zrobiono za czasów IIRP, a potem PRL to woła o pomstę do nieba. Dzisiaj podszywają się pod nich wszyscy, co mają jakąś władzę. Władza jednak to nie elita, a czesto nawet wręcz przeciwnie. Elita to zasłużeni ludzie w działalności dla innych niezależnie od sprawowanej władzy. Na czele tej elity za czasów II RP stał moim zdaniem Wojciech Korfanty. Dziś w spośob karykaturalny usiłuje w jego rolę wejść Jerzy Buzek. To juz jest pseudoelita. Tej prawdziwej elity na Śląsku brakuje. Małym pocieszeniem jest fakt, ze na terenie reszty kraju pod tym względem jest jeszcze gorzej.
Co kryje sie pod pojeciami "gornictwo", "elity gornicze"? Nie sa to terminy jednoznaczne! Elity gorniczne to grupa ludzi , ktorzy od 20, 30 czy moze i wiecej trzymaja w garsci Slask. Nie jest to mysle sformalizowana grupa w rodzaju Cosa Nostra! Ale jej czlonkow mozna latwo rozpoznac- znajac ich biografie i niestety przynaleznosc partyjna! Mozna smialo powiedziec, ze to jest cicha administracja gornicza , przez nikogo wybrana ani mianowana. Sa wszedzie gdzie sie rozdziela "kase" oficjalna, poloficjalna i niestety "lewa". Ja bym ta grupe okreslil "dystrybutorami" majatku. Wlascicielem i zarzadzajacym jest jednak ktos inny. Minister Gospodarki ponosi pelna odpowiedzialnosc za taka a nie inna "atmosfere" ! To Minister Gospodarki pozwolil przez swoje decyzje personalne lub przez brak nadzoru na staczanie sie tego sektora w ewidentna przepasc. Korupcja jest wtorna do tego - gdyby kopalnie byly dobrze zarzadzane przez fachowcow , ktorzy znaja sie na potrzebach gornictwa to nie byloby zatorow platniczych!
Panie YreQ, proszę o o zwrócenie uwagi na fragment tekstu, w którym wyrażam podobne do Pana zdanie. Ostatnie jest najważniejsze i dotyczy też branży."Jeżeli górnictwo węgla kamiennego ma przetrwać na Górnym Śląsku, to musi się ono w jakiś sposób oderwać od degradujących je stołecznych decyzji. Musi ono mieć na tyle samodzielną elitę, która potrafi nie przytakiwać wszystkiemu, co wymyślą w Warszawie lub w Brukseli, ale też umiejętnie potrafi ona przedstawić swoje własne w tej sprawie propozycje. Umiejętnie, to znaczy, będzie mieć tak silne zaplecze na Śląsku, że żadne groźby personalne, polityczne i wszelkie inne będą dla niej niegroźne". Jeżeli sami się nie sznujemy, to co dopiero wymagać, aby czynili to inni. Branża nie jest jednolita, jak Pan pisze. Proszę o zwrócenie uwagi na lubelską "Bogdankę" , gdzie nie ma żadnych żądań, dofinansowań itp., a przecież to też (sprywatyzowane) podziemne górnictwo wegla brunatnego. O braku tej odpowiedzialnej elity świadczy chocby taki fakt, ze najbardziej ciekawe ksiązki z zakresu organizacji, ekonomii,wydajności itp. w górnictwie ukazują się w nakładach kilkuset egzemplarzy, no najwyżej jeden tysiąc. Do kogo to dociera? Kiedy zaproponowałem zwiększenie nakładu jednej z najciekawszych tego rodzaju pozycji do kilkunastu tysięcy, kosztem obciążenia jednego górnika sumą ok. 10 groszy, odpowiedziało mi na to głuche milczenie. O innych tego rodzju żenujących zachowaniach górniczej "elity" nie wspomnę. Wielokrotnie również na ten temat pisałem, z reguły jednak oględnie i przy podobnych okazjach, bo inaczej nie ma zainteresowania. Tym razem zwracam jednak główną uwagę na polityków, bo ich wypowiedzi świadczą o całkowitym braku odpowiedzialności. Co by jednak nie mówić o górnictwie węglsa kamiennego, to jednak ono daje nam najwyższe w Europie bezpieczeństwo energetyczne (90 procent). Tak nagłaśnieny problem gazu ziemnego z Rosji to tylko kilka procent naszego zapotrzebowania na energię. Powstaje zatem pytanie, czy mamy dbać o marginalia jak gaz ziemny, czy o podstawę naszej energetyki, którą jest węgiel kamienny?
Sposób traktowania górnictwa przez polityków to jedna strona medalu. Druga to niestety samo środowisko górnicze. Branża traktuje siebie samą jak święte krowy, stojące ponad zasadami ekonomii, gospodarki i zasad sprawiedliwości społecznej. Gdy dobrze jest w branży - wtedy wysokie płace, premie. KAżdy pamięta karty G - wtedy dobrze się działo. Gdy zaczyna źle się dziać, bo korupcja, zacofanie technologiczne i rozpasanie związków zawodowych to wtedy wyciaga się rękę do kasy państwa o ratowanie branży. Czy jest w tym kraju jakaś inna grupa zawodowa, która ma tak wysokie przywileje zawodowe? Jeśli źle się dzieje w branży, to 60% winy za to ponosi sama branża a te 40% to wina rządzących bez względu na przynależność partyjną.
Panie Adamie, nic dodac nic ujac. Odizolowanie nawiedzonych politykow i partii od recznego zarzadzania kopalniami! Oby tylko nie bylo na to za pozno!