Lawinowo narasta ilość informacji, komentarzy i prognoz dotyczących pozyskiwania w Polsce znaczących ilości gazu łupkowego. Powoduje to, że realizowana dotąd strategia energetyczna zaczyna się chwiać. Głos zabierają na ten temat najwyższe osoby w państwie, specjaliści oraz politycy krajowi i zagraniczni. Inicjatywa amerykańskich jego poszukiwań zdaje się do góry nogami przewracać wszystkie dotychczasowe poglądy na stan naszego bezpieczeństwa energetycznego.
Zimną racjonalność zdaje się w tej sprawie przejawiać jedynie minister gospodarki Waldemar Pawlak. Zwraca on uwagę na to, że po pierwsze złoża tego gazu nie zostały jeszcze odkryte, a po drugie szacunkowe koszta jego eksploatacji są zbliżone do gazu sprowadzanego z Rosji. Głos ten jednak ginie w zgodnym chórze zachwytów nad tym, co nas czeka po jego odkryciu.
Najmniej kompetentny w tej sprawie szef MSZ powiedział, że Polska ma szansę stać się „drugą Norwegią”. Trzydzieści lat temu Polska miała być „drugą Japonią”. Potem wraz z fajerwerkiem palącego się szybu naftowego w Karlinie miała być „drugim Kuwejtem”. Nie tak dawno premier w obecności swego ministra ogłosił, że mamy być „drugą Irlandią”. Wynika z tego, że zawsze kogoś trzeba naśladować i być kimś innym niż jesteśmy w rzeczywistości.
Bulwersujące opinię publiczną sensacje na temat odkryć złóż gazu łupkowego mają zmienić nasze powszechne ubóstwo w kraj mlekiem i miodem płynący. Wypowiadając swoje zachwyty nad amerykańskimi poszukiwaniami tego gazu w Polsce minister zagalopował się tak daleko, że zaprzeczył sam sobie. Na tle odmowy przyznania Polsce darmowych wiz stwierdził on, że USA względem Polski prowadzą niezrozumiałą politykę. Zasugerował, że nie mamy szans na uzyskanie tych wiz, gdyż Amerykanie mają u nas wszelkie możliwe przywileje i o nic nie zabiegają.
John Poretto, rzecznik prasowy Maraton Oil Corporation, amerykańskiej firmy poszukującej gaz łupkowy w Polsce, powiedział, że intensywne prace nad udoskonaleniem technologii jego pozyskiwania trwają już 50 lat.
Proces pozyskiwania tego gazu był znany od lat czterdziestych ubiegłego wieku. W wyniku prac badawczych w samych Stanach Zjednoczonych powstało około miliona odwiertów badawczych. Dostarczyły one ponad 600 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego. Wykluczył on wszelkie zagrożenia związane z ochroną środowiska, jakie mogłyby powstać w czasie tych poszukiwań. Po prostu substancje, roztwory i środki mające na celu poszerzenie szczelin zatłaczane są do górotworu na głębokości ok. 3 – 4,5 km i nie mają żadnego kontaktu z wodami pitnymi, głębinowymi itp. działalnością człowieka na powierzchni ziemi.
Słowa te wywołują w Polsce euforię. Polska polityka i media nie odróżniają w tego rodzaju wypowiedziach dwóch całkiem odrębnych ich warstw. Pierwsza to realistyczna obietnica dokonanych odkryć, która jest niemożliwa w tej chwili do oceny. Czyli krótko mówiąc, prowadzimy obiecujące poszukiwania, bierzemy na siebie ich ryzyko, ale może z tego niewiele wynikać.
Druga strona tego medalu jest czysto spekulacyjna i wiąże się z prognozą ewentualnego powodzenia w znalezieniu nowych złóż gazu. Czy jest ona czymś uzasadniona? Owszem jest, ale samym tylko prowadzeniem badań, których wyniki są trudne do przewidzenia. Twierdzi się, że poszukiwania gazu łupkowego zrewolucjonizowały amerykański rynek gazowy. Być może, że pod względem medialnym jest to prawda.
Suche cyfry mówią jednak, co innego. Oto USA produkują rocznie ok. 600 miliardów metrów sześciennych gazu, a zużywają ok. 700 miliardów. Około 10 proc. produkcji własnej pochodzi ze złóż łupkowych. Około 100 miliardów metrów sześciennych tego gazu było w 2009 roku importowane z zagranicy.
Wszystko to do złudzenia przypomina jeszcze całkiem nie tak dawno prowadzoną kampanię geotermalną. Miała ona zapewnić „niewyczerpalną i darmową” energię dla całego kraju.
Do wszystkich tych fantastycznych prognoz głoszonych przez amatorów, którzy nie mają nic wspólnego z poszukiwaniami surowców naturalnych, a szczególnie gazu ziemnego, trzeba podchodzić z daleko idącą ostrożnością. Polityczny nacisk na władze może spowodować zerwanie rosyjskiego kontraktu, a potem może się okazać, że gazu łupkowego nie ma, albo, że jest on tak drogi, że nie mamy funduszy na jego eksploatację. W rezultacie możemy zostać w ogóle bez żadnego gazu. Ten niekorzystny dla nas wariant rozwoju sytuacji musi być szczególnie brany pod uwagę. Pozytywnym elementem dyskusji nad zasobami gazu łupkowego jest rezerwa, co do skali jego przyszłych odkryć.
Wyrażana jest ona zarówno przez obecnego Głównego Geologa Kraju, jak i jego poprzednika na tym samym stanowisku. Zdanie to podziela w oficjalnych swoich dokumentach również Państwowy Instytut Geologiczny w Warszawie. Podobną opinię wyraża minister gospodarki twierdząc, że póki nie ma tego gazu w rzeczywistości, póty nie ma o czym nawet rozmawiać. Będzie gaz łupkowy, będą podejmowane dotyczące go decyzje gospodarcze i polityczne. Na razie musimy korzystać z importowanego gazu z Rosji.
Geolodzy zauważają, że praktycznie gaz ziemny ma szansę na gromadzenie się we wszystkich formacjach skalnych, które tworzyły się, kiedy na ziemi było bujne życie biologiczne. Od blisko miliarda lat obumierające rośliny i organizmy żywe w wyniku rozkładu wydzielały metan, który był zatrzymywany w określonych warunkach i skałach. Rozproszone jego ilości stwierdzono na dużych głębokościach w skałach łupkowych.
Specjalna technika wykonywania otworów wiertniczych pionowych, kierunkowych i poziomych, umożliwia dotarcie do tych zasobów. Stosowane są specjalne zabiegi w postaci napełniania otworów odpowiednimi roztworami i wywoływane są mikrowstrząsy. Umożliwiają one uwalnianie się tego gazu ze skał i jego odprowadzenie na powierzchnię ziemi. Przedstawiony schemat pozyskiwania gazu łupkowego wymaga dużych nakładów finansowych, specjalistycznego i drogiego sprzętu wiertniczego.
Na razie gaz łupkowy stanowi medialną sensację. Nie można się temu dziwić, gdyż media żywią się tego rodzaju wiadomościami, spekulacjami i prognozami, które nie muszą wcale sprawdzać się w rzeczywistości. To jest standard w tej branży. Istotą jednak rzeczy jest zachowanie przez polityków odpowiedniej wstrzemięźliwości w tej sprawie, póki nie będzie jednoznacznych wyników.
Niepokojącym faktem jest, że wielu z nich ulega medialnym mirażom dostosowując swoje wypowiedzi i decyzje do wydarzeń nieistniejących i iluzorycznych, które w chwili ich upowszechnienia mają wartość jedynie spekulacyjną. Stąd potrzebna jest cierpliwość, prowadzenie zapowiedzianych badań i poszukiwań w spokoju, który najlepiej sprzyja wszelkim wielkim odkryciom.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Szanowny Panie Mikke! Żadnych manipulacji nie uprawiam i z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem nie mam żadnych wspólnych interesów Podaję fakty, co powiedział wicepremier o gazie łupkowym. Podaję to dlatego, że wszystkie porównania cenowe, jaki Pan również przytacza są fikcyjne. Zasadniczo różnimy się pod względem fatamorgany, jak słusznie Pan nazwał nieistniejące jeszcze złożą gazu łupkowego w Polsce. Owszem, są szanse na ich znalezienia, być może że są one nawet duże, ale jednak są to tylko szanse, które niewiadomo czy zostaną potwierdzone w praktyce. Swoje zdanie opieram na studiach złożowych jakie odbywałem pod kierunkiem wybitnych przedwojennych jeszcze profesorów geologii. Otóż, jednym z podstawowych wymogów inwestycyjnych jest żądanie przedstawienia udokumentowanych zasobów złoża. Dopóki warunek ten nie jest spełniony wszelkie rozmowy inwestycyjne należy traktować jako niczym nie uzasadnione spekulacje. Ten tok rozumowania dokładnie odpowiada włąśnie poszukiwaniom gazu łupkowego. Szukać trzeba, ale czy się go znajdzie, to się jeszcze okaże. Na razie go nie ma i to jest prawda, o której piszę. O żadnym kraju kolonialnym nigdzie nie wspominam. Rzecznikiem Pawlaka nie jestem, choć z wieloma jego poglądami na tematy gospodarcze się zgadzam. Gwoli prawdy podjąlem też krytykę jego postępowania w innych sprawach również na tych łamach. To, ze technologie poszukiwań złóż gazu łupkowego są drogie jest faktem obiektywnym. Co do amerykańskiego ryzyka zgadzam się, ze jest ono dla nich obciazeniem, ale nie gwarancją sukcesu. Niestety nie bałamucę opinii publicznej, bo kontrakt gazowy z Rosją wynegocjowany już kilka miesięcy temu stale jest w zawieszeniu. Jego renegocjacja zapowiedziana przez premiera Tusaka nie jest chyba bałamuceniem tejże opinii. Renegocjajcja to sie tylko tak ładnie nazywa, bo strona rosyjska też ma tu cos do powiedzenia i nie musi na to sie zgadzać. Po prostu kolejne komlikacje przy negocjacjach z Rosją mogą prowadzić do zerwnia kontraktu, przed czym tylko przestrzegam. Ten gaz z łupków musi najpierw byc faktem rzeczywistym (czyli zasoby, dokumentacje, ilości itp. konkrety). Na razie jest on tylko faktem medialnym, a to w interesach gospodarczych jest bardzo mało wiarygodny fakt. Do wypędzenia Amerykanów nigdzie nie nawołuję. Apeluję tylko do ostrożności w prognozach tego, czego jeszcze nie ma. Kontrakt rosyjski może nawet trzeba będzie zerwać, ale dopiero wtedy kiedy będzie ten gaz łupkowy. Bardzo proszę aby nie mylić amerykańskich zapewnień o mozliwosci sukcesu z samym sukcesem. To całkiem dwie różne kategorie. O tym, ze jestem za tego rozdzaju pooszukiwaniami pisałem równiez na tych stronach w tekście pt."Amerykański interes gazowy w Polsce". Tam też napisałem, że mamy szansę na raz na zawsze oderwanie się od rosyjskiego importu. Nie mniej nie podzielam euforii polityków i publicystów, którzy dzielą przysłowiową już skórę na jeszcze nie zabitym niedźwiedziu.
W kolejności odpowiadam najpierw Panu tytusowiw. Otóż w Warszawie nie brak jest również w instytucjach rządowych kompetentnych specjalistów. Niestety, politycy dobierają sobie doradców według swojego uznania, albo nawet według z góry założonych przez nich koncepcji Dlatego uważam, że poltycy, albo nie umieją dobierać sobie doradców, albo ich odpowiednio do swoich potrzeb selekcjonują. Bardziej skłaniam się ku tej drugiej możliwości. Taką przynajmnniej pół- rządową instytucją jest Państwowy Instytytut Geologiczny w Warszawie, ale nikt z polityków nie chce korzystać z jego na ogół bardzo wiarygodnych i kompetentnych opinii. Jest to po części zrozumiałe, gdyż kontakt z nią wymaga pewnego minimalnego zawodowego przygotowania, aby zrozumieć o co tym specjalistom chodzi. To polityków trzeba zmieniać, aby odpowiedzialnie umieli oni korzystać z rad nauki i techniki, a nie znali się na pozorowaniu i udawaniu, że to robią. Ostatnie publikacje w mediach na temat gazu łupkowego w pełni to potwierdzają.
Zastanawiam się, po co aż tyle manipulacji w Pańskim tekście? Gaz łupkowy w Polsce to nie jest fatamorgana. Czy się opłaci jego wydobycie? Najlepszą odpowiedzią jest prawie 60 koncesji wydanych na wniosek głównie Amerykanów, którzy rozrzutni nie są a zyski muszą sobie kalkulować. Podaje Pan jako fakt wypowiedź Pawlaka, że cena łupkowego gazu będzie porównywalna z rosyjskim importowanym. A powinien Pan dobrze wiedzieć, że 120-260 nie równa się 380. Od rzecznika Pawlaka, na jakiego Pan wyrasta, oczekiwałbym wyjaśnień, dlaczego podaje on bałamutne dane? Stwierdza Pan że technologie są drogie i że Polaków na nie nie stać, ale przecież nikt od nas nie żąda płacenia za amerykańskie inwestycje! Pawlak w kontekście gazu łupkowego powiedział, że musimy zabezpieczyć się, żeby USA nie traktowały nas jak kraju kolonialnego. Ale co ma wspólnego z kolonialną postawą, gdy ktoś eksploatuje surowce na cudzym terenie za opłatą, jaką właściciel tego terenu zażąda? Bałamuci Pan opinię sugerując, że ktokolwiek w Polsce chce zrywać kontrakt rosyjski z powodu shale gas. Nic podobnego! Mówi się o renegocjacjach a to przecież coś innego. Żeby renegocjować warto mieć argumenty i warto wywierać presję a shale gas takie narzędzie wkłada Polakom do ręki. Po co Pan chce je za wszelką cenę wytrącić. Rozpływa się Pan nad "mądrością" Pawlaka, który mówi, że porozmawiamy dopiero, jak zobaczymy gaz z łupków. Cóż. Jak wcześniej przepędzimy amerykańskich kolonizatorów, ośmieszymy i wykpimy wiercenia poszukiwawcze porównując do geotermii toruńskiej, to gwarantuję Panu i Pawlakowi, że gazu z łupków nigdy nie zobaczymy. Czy o to właśnie chodzi? I czy chodzi o to, że kontrakt gazowy z Rosją, który już kiedyś uznał Pan w portalu za szczyt roztropności, powinien nas wiązać z Ruskimi nie na 37 tylko na 150 lat albo najlepiej "po wsze czasy" (czyli tak długo, jak trwać miał Związek Radziecki)?
Panie Adamie! Gwolli prawdy należałoby zacytować słowa prezesa Kaczyńskiego, który dołożył znaczącą cegiełkę do medialnego hałasu ! A tak naprawdę to o co tutaj chodzi? Znowu o to samo! Brak kompetentnych ludzi w Warszawie we wszystkich wymienianych przez pana instytucjach rządowych. I tych od poszukiwania gazu, i tych od wydobywania, i tych od podpisywania umów, i tych od negocjonowania kontraktów. Polityk to osoba , która prezentuje poglądy bazując na opiniach i ekspertyzach dostarczonych przez fachowców. Jaka jest ich jakość widać po ich wypowiedziach!