W grudniu ubiegłego roku na łamach miesięcznika „Śląsk” ukazał się list otwarty Bractwa Gwarków Związku Górnośląskiego skierowany do Prezesa Rady Ministrów RP. Przy pełnym szacunku dla wszystkich zatroskanych sytuacją górnictwa węglowego na tym terenie, wydaje się, że jest to wołanie „na puszczy”. List ten jest też wyrazem pewnej bezsilności środowisk górniczych wobec postępującej degradacji tego przemysłu wydobywczego. Zarząd Główny i jego Prezes protestują.
Ponieważ swój list kierują oni do najważniejszej postaci politycznej w kraju, trzeba zastanowić się jakie wynikną skutki z pisania tego rodzaju elaboratów. W polskiej polityce, której metody niewiele różnią się od tych obowiązujących na całym świecie, wiadomo, że politycy liczą się tylko z tymi, którzy mogą im zagrozić posiadaną siłą. Ta siła nie musi być militarna. Wystarczy, że jest ona polityczna. To znaczy, potrafi zmobilizować na tyle swoich ludzi, że ci dokonają zmian w demokratycznych układach władzy.
Trawestując nasz hymn narodowy można powiedzieć: „dał nam przykład Korfanty, jak zwyciężać mamy”. Sięgnięcie do przykładu Wojciecha Korfantego, który w skrajnie niesprzyjających warunkach potrafił w 1905 roku i później wygrywać wybory bez żadnej partii politycznej, jest moim zdaniem wielce pouczające.
Po pierwsze pisał on swoje odezwy nie do cesarza, cara czy też do miejscowych namiestników, ale do ludu śląskiego, który był jego zapleczem politycznym. To lud śląski zgromadzony w swoich strukturach parafialnych, sportowych, dobroczynnych, kulturalnych, zawodowych i gospodarczych tworzył zorganizowaną i sprawną maszynę wyborczą, która gwarantowała Korfantemu mandat wyborczy. Przez ten mandat uzyskiwał on realny i rzeczywisty wpływ na rozstrzygnięcia polityczne i wszelkie inne na Ziemi Śląskiej.
Będę wielce zdziwiony, kiedy na list Bractwa Gwarków skierowany do premiera RP nadejdzie jakkolwiek odpowiedź. Do kancelarii premiera codziennie przychodzi kilkaset tego rodzaju listów. Na ogół po sprawdzeniu autora stosownie do jego rangi list jest wrzucany do niszczarki. Jest to najbardziej sprawne urządzenie w tej instytucji, które pracuje bez przerwy przez pełne 24 godziny na dobę. Nikt w tym gronie nie ma głowy do lokalnych spraw, jakie dzieją się na Śląsku.
Ale być może, że w okresie nasilającej się kampanii wyborczej ktoś zdecyduje się napisać kilka nic nie znaczących zdań odpowiedzi na ten list. Ich celem będzie wyhamowanie i uspokojenie jego autorów. Żadnych złudzeń. Warszawa bardziej zajęta jest swoją rolą w UE niż na Śląsku.
Jego otwarta forma ma na celu pewien nacisk społeczny i jest sygnałem krytycznego stanowiska organizacji. To jednak za mało, aby wywierać realny wpływ na przebieg wydarzeń na Śląsku. Poruszone w liście sprawy są powszechnie znane. Na pewno zna je minister gospodarki, który często bywa na Śląsku i spotyka się z kadrą górniczą. Wiceminister tego resortu odpowiedzialna za ten dział gospodarki pochodzi ze Śląska i również problemy te nie są jej obce.
Akceptując wszystkie racje merytoryczne, trzeba zauważyć, że list ten nic jednak nie proponuje na wypadek negatywnego lub choćby wymijającego stanowiska władz. Pewna jego pod tym względem łagodność, wyrozumiałość i pasywność graniczy wręcz z naiwnością. Trzeba pamiętać, że jest on skierowany do polityka i z tego powodu powinien zawierać elementy polityczne, a nie tylko godne pożałowania skargi i żale na losem „pokrzywdzonego” Śląska.
Potrzebne elementy polityczne to choćby pokazanie, że Związek Górnośląski nie jest sam w tej sprawie. Przecież w jedności siła. Obok Związku istnieje jeszcze szereg innych organizacji, które można zmobilizować w tej sprawie. To wspólne pisanie dziesiątków organizacji i tysięcy ich członków jest przełożeniem na poparcie opozycji - innej partii niż rządowa, lub zorganizowaniem własnego społecznego komitetu wyborczego.
Będąc dalekim od pouczania kogokolwiek pragnę tylko zwrócić uwagę autorów na sposób prezentowania przez nich słusznych i bardzo ważnych dla Śląska treści, jakie zostały poruszone w tym liście. Popierając w pełni zawarte w nim postulaty musimy zastanowić się, jak wymusić na politykach ich realizację. Sama tylko prezentacja problemów nie wystarcza. Tych na ogół zimnych i wyrachowanych "kalkulatorów politycznych" do niczego ona nie zobowiązuje. W celu rozładowania niekorzystnych dla nich sytuacji są oni gotowi deklaratywnie i obłudnie zgodzić się z treścią tego listu, a nawet umieścić go w swoim programie wyborczym.
Celem tego rodzaju - wydawałoby się pozytywnej - reakcji będzie tylko rozładowanie negatywnych nastrojów i ich spacyfikowanie. Ci niewiarogodni partyjni politycy obiecujący przed wyborami złote góry, tuż po nich znajdą tysiąc i jeden powodów, dla których składanych wcześniej obietnic nie będą w stanie nawet podjąć, a co dopiero mówić o ich realizacji.
Dlatego na podstawie tego listu proponuję stworzyć szersze porozumienie związków, stowarzyszeń, organizacji społecznych, zawodowych, kulturalnych i gospodarczych, których celem będzie zmiana dotychczasowej polityki degradującej Śląsk. Jestem głęboko przekonany, że żyje tu dość utalentowanych i mądrych działaczy społecznych, którzy będą kontynuować zasygnalizowaną tu tylko sztukę polityki, jaką reprezentował Wojciech Korfanty.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.