W kraju niemal wszyscy liczą na Adama Małysza. „Orzeł z Wisły” ma już na koncie dwa krążki, srebrny i brązowy. Brakuje mu więc medalu z najszlachetniejszego kruszcu, czyli złota. - Czuję się znakomicie, po ostatnim starcie w Pucharze Świata w Kliengenthal, gdzie byłem drugi, upewniłem się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale do występu w igrzyskach wszyscy sportowcy szykują się starannie i wszyscy liczą na sukces. Ja też i byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby pod koniec kariery udało mi się stanąć na najwyższym stopniu podium – mówił Adam jeszcze przed wylotem do Kanady.
W Vancouver Małysz nie weźmie udziału w uroczystości otwarcia igrzysk. Chciałby bowiem w ciszy i spokoju przygotowywać się do startu na skoczni. A przypomnijmy, że w dniu otwarcia igrzysk wystartuje w kwalifikacjach do pierwszego konkursu skoków, więc nie chciałby się zbytnio dekoncentrować. Podobnie było zresztą w Salt Lake City i w Turynie. Do tej pory najlepsze wrażenia ma z Nagano, ze swojego pierwszego olimpijskiego startu, choć to cztery lata później dwukrotnie stanął na olimpijskim podium. Jak będzie w Vancouver? – Kibice w Polsce niech trzymają za mnie kciuki, a na pewno będzie dobrze. Postaram się ich nie zawieść – obiecuje Małysz, za którego szczególnie mocno kciuki ściskać będą w rodzinnej Wiśle.
Obok Małysza murowanym kandydatem do medalu jest Justyna Kowalczyk. Biegaczka AZS AWF Katowice zdobyła w Turynie brązowy medal, ale po czterech latach sukcesów w Pucharze Świata, podkreślonych dwoma złotymi medalami w mistrzostwach świata w Libercu, będzie walczyć o najwyższe laury. – Szkoda tylko, że trasy olimpijskie są płaskie jak stół. Mnie to za bardzo nie odpowiada, gdyż najlepiej mi się biega na górkach. Na nich potrafię zamęczyć i zgubić największe rywalki.
Organizatorzy mieli podsypać trochę śniegu na trasie, by była ona trudniejsza, ale nic takiego nie zrobili. Ale nie ma co narzekać, na każdej trasie powinnam sobie dawać radę – przyznaje wiecznie uśmiechnięta Kowalczyk, która w ostatnim czasie nazywana jest polską „Królową Śniegu”…
Uczestnicy igrzysk w Vancouvet i Whistler rywalizować będą o 1014 medali, które ważą od 500 do 576 gram. Tym razem organizatorzy przygotowali naprawdę efektowne krążki, które będą przedmiotem pożądania nie tylko ze strony zawodników i zawodniczek, ale także kolekcjonerów. - Każdy z 1014 medali olimpijskich będzie inny, na żadnym nie powtórzy się motyw wzoru na rewersie – zapewnia ich projektantka Corrine Hunt. Dodała, że na każdym krążku, niezależnie od jego barwy, będzie natomiast ten sam główny motyw: orka i kruk - zwierzęta charakterystyczne dla kanadyjskiej fauny.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.