Rozmowa z Eugeniuszem Kentnowskim, prezesem Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego
Minęło siedem miesięcy od objęcia przez Pana stanowiska prezesa CSRG. Jakie są pierwsze wnioski z tej działalności?
- Nie dokonywałem żadnych rewolucyjnych przeobrażeń. Zależy mi na utrzymaniu wysokiej sprawność ratownictwa górniczego i zatrzymaniu w naszych szeregach najlepszych specjalistów, żeby nie uciekali do innej, łatwiejszej i bezpieczniejszej pracy. Jestem przekonany, że kieruję, jednym z najlepiej zorganizowanych, nie tylko w Europie, zawodowym ratownictwem. Pracowało na to wielu fantastycznych ludzi przez ponad 100 lat. Dlatego staram się kontynuować najlepsze tradycje. Nie jestem jednak zapatrzony w przeszłość. Staramy się o usprawnienie i poprawienie szybkości prowadzenia akcji ratowniczych, co przede wszystkim oznacza ich większą skuteczność. To nie zależy wyłącznie od ludzi, ale także od sprzętu, jakim dysponują. Na przykład aparaty AU–90, które służą do ochrony układu oddechowego i są przystosowane do ewakuacji poszkodowanych, są – przy obecnym stanie techniki – przestarzałe. Będą sukcesywnie zastępowane nowoczesnymi aparatami do ewakuacji poszkodowanych w atmosferze niezdatnej do oddychania.
Czy struktura organizacyjna nie wymaga zmian?
- W tej chwili nie widzę takiej potrzeby, ale otwieramy naszą działalność nie tylko na zaspokajanie potrzeb firm wydobywczych. W laboratorium chemicznym jest dużo specjalistycznych urządzeń. Na tej bazie chcemy wejść na rynek usługowy, między innymi w zakresie badań wody i powietrza. Obecnie przygotowujemy nową, trzyletnią strategię dla całej spółki, w tym szczególnie dla laboratorium chemicznego. Idąc w kierunku podnoszenia jakości, zmodernizowaliśmy już nasze usługi szkoleniowe w bytomskim ośrodku i okręgowych stacjach. Uzyskaliśmy akredytację Śląskiego Kuratora Oświaty w zakresie kształcenia ustawicznego pozaszkolnego. Oznacza to, że przeszliśmy pozytywnie szczegółową procedurę sprawdzenia programów, jakości zajęć, kwalifikacji wykładowców oraz stanu i wyposażenia obiektów.
Czy obecnie trudno jest namówić górników do ratowniczej służby, która niesie większe ryzyko i dyspozycyjność niż praca w kopalni?
- Chętnych jest zawsze więcej od potrzeb kadrowych. Być ratownikiem, to ciągle wielki honor dla górnika. Nie każdy jest w stanie podołać tej służbie. Trzeba mieć 21 lat, co najmniej roczny staż pracy pod ziemią, przejść pozytywnie badania stanu zdrowia oraz szkolenie zakończyć sukcesem egzaminacyjnym.
W piątek rozpoczną się dwudniowe Centralne Zawody Drużyn Ratowniczych, których jesteście organizatorem. Czym się będą różniły od podobnych rywalizacji w minionych latach?
- Zawody są elementem szkolenia ratowników – sprawdzianem ich umiejętności oraz efektywności szkoleń. Rywalizacja na szczeblach zakładowych a następnie centralnych niesie satysfakcję ze zwycięstwa i pokonywania konkurentów. W tym roku wyłanianie uczestników centralnych zawodów odbywało się poprzez eliminacje organizowane przez pracodawców górniczych, czyli spółki węglowe. Po raz pierwszy zawody zakończą się festynem dla ich uczestników i rodzin ratowników. W sobotę na stadion „Walki–Makoszowy” w Zabrzu zapraszamy wszystkich, którzy chcą kibicować ratowniczym drużynom i dobrze się bawić. Przygotowaliśmy bogaty program różnorodnych pokazów i zabaw.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.