Chiny i Japonia robią wszystko, by utrzymać tempo wzrostu. Na pobudzenie gospodarki Pekin wyda 54 mld dol., władze w Tokio co najmniej 18 mld dol - podała \"Rzeczpospolita\".
Wzrost chińskiego PKB wyhamował w pierwszym półroczu do 10,4 proc. z 11,9 proc. w roku 2007. W drugim półroczu nie będzie lepiej: przed igrzyskami, w lipcu i sierpniu, chińskie władze wstrzymały działalność kilkuset fabryk położonych w bezpośredniej bliskości stolicy, wypracowujących 26 proc. PKB. Teraz – po zakończeniu zawodów – zakłady te ruszą, zabraknie jednak innych bodźców rozwojowych – np. turystów, nie będzie też potrzeby inwestowania w sportowe areny.
Kilka miesięcy temu władze w Pekinie same chciały schłodzić gospodarkę, uznając szybki rozwój za niebezpieczny. Kiedy się jednak okazało, że i w Stanach Zjednoczonych, w i strefie euro gwałtownie spadł popyt i zagrożony jest chiński eksport, rząd postanowił temu zaradzić. Pieniądze z wartego 54 mld dol. pakietu (370 mld juanów), o którym pisała wczoraj pekińska prasa, posłużą wspieraniu gospodarki (220 mld juanów) i cięciom w podatkach (150 mld).
Prawdopodobieństwo szybkiego wprowadzenia tego pakietu w życie ekonomiści oceniają jako bardzo wysokie. – Władze nie zamierzają siedzieć i czekać, aż coś złego się wydarzy. Zareagowały na pierwszy sygnał o spowolnieniu tempa wzrostu eksportu w pierwszych siedmiu miesiącach 2008 r. o 9,6 pkt proc. – powiedział ekonomista JP Morgan Frank Gong.
Inni ekonomiści uważają jednak, że tak wielki wydatek poważnie nadweręży państwową kasę. Wskazują, że organizacja igrzysk pochłonęła już 160 mld dol., nie mówiąc o kosztach związanych z trzęsieniem ziemi, jakie nawiedziło prowincję Syczuan. Ich zdaniem również na taki pakiet jest zbyt wcześnie, ponieważ w Chinach nie upadł żaden bank, a cały sektor finansowy jest w dobrej kondycji. Chińska nadwyżka budżetowa wynosi dzisiaj 1,5 proc. PKB, a rezerwy walutowe 45,5 proc. PKB, wynoszącego obecnie 3,8 bln dol.
\"1,2 pkt proc. o tyle niższe będzie średnie tempo wzrostu azjatyckiego PKB w 2008 r. w porównaniu z 2007 r.\"
Także rząd w Tokio postanowił wesprzeć gospodarkę. Jak ogłosił wczoraj prezes Bank of Japan Masaaki Shirikawa, by złagodzić gwałtowny wzrost cen paliw i żywności, rząd w Tokio planuje wydanie 2 – 3 bln jenów (18 – 27 mld dol.). Shirikawa nie ukrywał, że z uwagą śledzi oznaki spowolnienia gospodarki oraz wzrost cen. Jego zdaniem gospodarka jest w „kiepskim stanie”. Ekonomiści natychmiast przypomnieli, że takie określenie nie zostało użyte od maja 1998 r., czyli od azjatyckiego kryzysu finansowego. – Także tym razem dochodzi do znacznego pogorszenia wyników eksporterów, wyraźnie spada również popyt wewnętrzny – tłumaczył Shirikawa. – Na razie jednak polityka pieniężna banku jest neutralna – stwierdził. Ekonomiści wytłumaczyli jego słowa: BoJ nie zamierza podnosić stóp procentowych z obecnych 0,5 proc. aż do końca przyszłego roku. Rząd zaś nie ma wątpliwości, że Japonia albo już znalazła się w recesji (PKB w I półroczu skurczył się o 2,4 proc.), albo też szybko się do niej zbliża.
Podczas poprzedniego kryzysu rząd japoński pobudzał gospodarkę, zwiększając popyt wewnętrzny – inwestowano przede wszystkim w roboty publiczne. Władze w Tokio obawiały się wówczas, że ucieczka kapitału z Azji może dotyczyć również rynku japońskiego - podkreśla \"Rz\".
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.