Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Józefem Dubińskim, naczelnym dyrektorem Głównego Instytutu Górnictwa
Czy ludzie nie popadają w manię wielkości, przypisując sobie zmiany klimatyczne?
Efekt cieplarniany lub szklarniowy przejawia się wzrostem temperatury dolnych warstw atmosfery wskutek względnie słabego pochłaniania przez nią krótkofalowego promieniowania słonecznego, przy jednocześnie silnym pochłanianiu długofalowego promieniowania cieplnego Ziemi. Czynnikiem ograniczającym wypromieniowanie ciepła przez Ziemię są gazy cieplarniane oraz pyły zawieszone w powietrzu.
Teza, że człowiek poprzez swoją intensywnie rozwijaną działalność przemysłową zakłócił naturalną równowagę pomiędzy wspomnianymi rodzajami promieniowania cieplnego, ma swoich zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników. Pierwsza grupa dowodzi, opierając się na danych pomiarowych z ostatnich stuleci oraz na obserwacjach różnego rodzaju zjawisk, że 150 minionych lat, w tym wiek cywilizacji przemysłowej spowodował gwałtowny wzrost temperatury Ziemi, co w konsekwencji może prowadzić do różnego rodzaju kataklizmów. Z kolei druga grupa, opierając się na danych geologicznych, wykazuje, że w historii naszej planety okresy wzrostu temperatury, jak i wyraźnych ochłodzeń to rzecz normalna, która wielokrotnie miała już miejsce.
W tym kontekście stawiane jest pytanie: czy okres wykorzystywania przez człowieka paliw kopalnych, takich jak węgiel, gaz, ropa, wynoszący zaledwie kilkaset lat jest w stanie w sposób katastrofalny zaburzyć globalny klimat Ziemi? Uważam, że efektów działalności człowieka nie należy lekceważyć i jeśli można oddziaływaniu przemysłu na temperaturę Ziemi w racjonalny sposób przeciwdziałać, to należy to robić.
Jaki jest udział Polski w emisji gazów cieplarnianych na tle świata i Europy?
– Mówiąc o gazach cieplarnianych, do których zalicza się dwutlenek węgla, metan, podtlenek azotu, ozon, freony, halony i parę wodną, najczęściej ogranicza się rozważania do dwutlenku węgla, przeliczając aktywność innych gazów na dwutlenek węgla. Faktycznie jego udział w powstawaniu efektu cieplarnianego jest największy, szacowany na około 70 procent. Polska jako kraj, w którym przemysł wytwórczy energii elektrycznej oparty jest w ponad 90 procentach na paliwie węglowym – węglu kamiennym i brunatnym – jest postrzegana jako istotny emitent gazów cieplarnianych w skali europejskiej. W ostatnich latach nasz kraj emitował CO2 o wielkości około 320 mln ton w ciągu roku.
W tym około 60 procent wytwarzała elektroenergetyka. Pozostali emitenci ze strony przemysłu, to zakłady chemiczne, koksownie, cementownie, huty i wiele innych. Należy mieć świadomość, że istotne znaczenie w strukturze globalnej emisji CO2 mają takie sektory, jak transport, rolnictwo, leśnictwo, obiekty budowlane. W skali światowej wytwarzane jest około 28 mld ton tego gazu cieplarnianego w ciągu roku.
Udział Polski jest niewielki, wynosi zaledwie około 1,1 procent. Unia Europejska (27 państw) emituje w ostatnich latach około 4,3 mld ton CO2 rocznie, co stanowi około 16 procent emisji światowej. Polski ma około 8 procentowy wkład w europejską emisję. Aktualnie największym emitentem CO2 w skali globalnej są zdecydowanie Chiny. Do czołówki światowej należą także USA, Indie, Rosja.
Kto jest w Polsce największym producentem gazów cieplarnianych?
W Polsce bezsprzecznie do największych emitentów CO2 należą elektrownie wykorzystujące węgiel, szczególnie węgiel brunatny. W czołówce emitentów są: Bełchatów, Turów, Kozienice, Rybnik, Połaniec, Dolna Odra, Opole, Jaworzno III, Łaziska, Siekierki, Łagisza. W skali Europy została kilka lat temu sporządzona lista 30 elektrowni najbardziej zanieczyszczających klimat.
Pod uwagę brano nie tylko bezwzględną wielkość emisji CO2, ale także emisję przypadająca na jednostkę wytwarzanej energii elektrycznej. Niestety, znalazły się na niej niektóre polskie elektrownie. W ujęciu regionalnym oczywiście największa krajowa emisja CO2 ma miejsce w województwie śląskim o wysokim stopniu uprzemysłowienia (energetyka, huty, koksownie, itp.). Niewiele mniejsza jest w województwie łódzkim, w dalszej kolejności są mazowieckie, dolnośląskie, a listę zamykają lubuskie, podlaskie i warmińsko-mazurskie.
Jakie konsekwencje dla polskiej gospodarki będzie miało wykonanie unijnych dyrektyw w sprawie ograniczenia emisji dwutlenku węgla?
Jeśli realizacja unijnej strategii ograniczania skutków efektu cieplarnianego oraz ogłoszonego w dniu 23 stycznia 2008 roku pakietu dyrektyw i komunikatów wymuszających ograniczenie emisji CO2, w tym, tzw. dyrektywa dotycząca geologicznego składowania CO2 oraz dyrektywa ETS dotycząca handlu emisjami wejdzie w życie, to ich konsekwencję odczują wszystkie państwa członkowskie UE. Najbardziej dotknięte będą gospodarki tych krajów, które strukturę energetyczną opierają na paliwach węglowych, a więc Niemcy i Polska.
Zakłada się, że rozwój zeroemisyjnych technologii wytwarzania energii elektrycznej z paliw kopalnych, nazywanych również czystymi technologiami węglowymi, będzie tutaj najlepszym rozwiązaniem. Dwutlenek węgla ma być wychwytywany ze strumienia gazów z zastosowaniem różnych możliwych technologii, a następnie transportowany do odpowiednich miejsc jego składowania w podziemnych strukturach geologicznych. Te wszystkie operacje wymagają energii. Będzie to zmniejszać sprawność wytwarzania energii elektrycznej, a także generować dodatkowe koszty. Sprawą słabo rozpoznaną, i jak na razie wielką niewiadomą, jest podziemne składowanie CO2 w odpowiednich strukturach geologicznych.
Biorąc pod uwagę docelowo ogromne ilości CO2 (miliony ton rocznie) mogą wystąpić problemy z transportem tego gazu, a przede wszystkim z możliwością bezpiecznego umieszczenia go w środowisku geologicznym.
Czy prounijne przestawienie gospodarki uderzy w polskie górnictwo?
Problem nie jest prosty do jednoznacznej diagnozy. Generalnie polskie górnictwo węglowe jest być może w lepszej sytuacji niż energetyka oparta na paliwie węglowym. Tym niemniej, jeśli prounijne przestawienie gospodarki na wolną od emisji CO2 uderzy w polską energetykę, będzie to pośrednio miało konsekwencje także w odniesieniu do górnictwa węglowego.
Obecnie polska energetyka potrzebuje około 45 mln ton węgla kamiennego i 60 mln ton węgla brunatnego rocznie. Czarny scenariusz rozwoju sytuacji w energetyce, oznaczający kryzys polskich elektrowni, głównie wskutek znaczącego wzrostu kosztów wytwarzania energii i utraty konkurencyjności, może skutkować ograniczeniem lub brakiem popytu na węgiel.
Doprowadziłoby to również do bardzo trudnej sytuacji w górnictwie. Z drugiej strony można jednak założyć, że popyt na polski węgiel mogą przejawiać te kraje UE, w których energetyka zdołała przeprowadzić program zmian w sferze czystego wytwarzania energii. Wzrost popytu również może wystąpić w innych krajach spoza UE, które takich zmian w sferze energetyki nie będą wprowadzać.
Wówczas polskie kopalnie, szczególnie węgla kamiennego, będą mogły do nich dostarczać węgiel, a tym samym nadal funkcjonować.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.