Zdaniem autorów raportu WUG, obok specyfiki tego środowiska, przyczyną schorzeń zawodowych w górnictwie jest również zbyt mała skuteczność profilaktyki. Eksperci wskazują jednak, że stosowana obecnie może przynieść rezultaty po 2015 r. Przyjmuje się bowiem, że okres ujawniania się choroby zawodowej wynosi około 10 lat. Tak więc obecna zachorowalność ilustruje stan narażenia zawodowego z lat 90. minionego stulecia.
Chroni, gdy jest stosowany
Mirosław Koziura, wiceprezes WUG uważa, że przedsiębiorcy powinni dbać o wyposażanie górników w środki ochronne coraz bardziej zaawansowane technicznie i o lepszych parametrach. Dotyczy to szczególnie środków ochrony układu oddechowego, w tym bardziej wygodnych w stosowaniu półmasek o zmniejszonych oporach oddychania. Koziura twierdzi zarazem, że problemem nie są dziś pieniądze, bądź deficyt sprzętu ochronnego, lecz egzekwowanie jego prawidłowego stosowania.
- Zachorowalność zawodowa byłaby na pewno mniejsza, gdyby pracownicy regularnie i w pełni używali sprzętu, jakim dysponują. Poprawa tkwi więc w tym, by zwłaszcza dozór reagował, kiedy pracownicy nie zakładają masek. Kontrole inspektorów nadzoru górniczego i nakładanie mandatów nie mogą załatwić problemu - mówi.
Zdaniem wiceprezesa bardzo ważnym elementem są też nowoczesne metody szkoleniowe. Takie wizualizacje, obrazujące m.in., jak zgubnym dla płuc może być ignorowanie maski, są już stosowane w kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego i Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - Taki obraz przemawia zdecydowanie skuteczniej niż tradycyjne szkolenie z czytaniem przepisów. Pracownik, zwłaszcza po nocnej zmianie, po kilku minutach puszcza je mimo uszu - zauważa Koziura.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.