Połączenie z Niemcami, które miało w krótkim czasie zapewnić dodatkowy import gazu, będzie gotowe dopiero w 2011 r. – Procedury związane z uzyskaniem pozwoleń u naszych zachodnich sąsiadów mogą trwać nawet 24 miesiące – przyznaje wiceprezes ds. strategii PGNiG Radosław Dudziński.
Po stronie polskiej sytuacja jest prostsza, bo Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które planowało rurociąg od Niemiec już trzy lata temu, ma część potrzebnej dokumentacji - napisała w poniedziałek \"Rzeczpospolita\".
W trudniejszej sytuacji jest niemiecki partner PGNiG – firma VNG. Formalnie istnieje spółka powołana przez obie firmy, która miała zająć się projektem, ale zawiesiła działalność. Wspólnicy uzgodnili, że ją wznowi i zobowiązali zarząd do uaktualnienia biznesplanu projektu rurociągu – mówi wiceprezes Dudziński. – Przekazaliśmy spółce informacje o stanie przygotowań po stronie polskiej, ale czekamy jeszcze na dane z VNG o tym, czy posiada jakiekolwiek uzgodnienia w sprawie inwestycji z władzami landów.
Kolejne spotkanie partnerów, na którym omawiany ma być projekt gazociągu, zaplanowano na przełomie września i października. I trudno się spodziewać, że od razu wówczas przedstawiciele obu firm podejmą decyzję o budowie. Po uzyskaniu pozwoleń prace będą trwały osiem, dziewięć miesięcy.
Rurociąg z okolic Szczecina do Berlina ma transportować 1,5 – 2 mld m sześc. gazu rocznie. Tyle może zabraknąć w 2010 r., bo z końcem przyszłego roku wygasa umowa z firmą RosUkrEnergo. A o zawarciu nowej decyduje rosyjski Gazprom, udziałowiec RosUkrEnergo - podała \"Rz\".
Skoro – jak przyznał wiceprezes Dudziński – gazociąg zostanie oddany do użytku dopiero w 2011 r., to do tego czasu PGNiG będzie musiał zorganizować dodatkowe dostawy gazu tradycyjnymi drogami – przez Ukrainę i Białoruś. Polska firma musi więc wynegocjować z Gazpromem przed końcem 2009 r. dodatkowy kontrakt.
Polska rocznie potrzebuje ok. 14 mld m sześc. gazu, a od Gazpromu w ramach wieloletniej umowy kupuje ok. 7 mld m sześc. Z krajowych złóż Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wydobywa ok. 4,5 mld m sześc., dlatego kontrakt z RosUkrEnergo miał tak duże znaczenie. Obecny zarząd PGNiG jest więc w takiej samej sytuacji jak poprzedni, który w 2006 r. starał się o kontrakt z RosUkrEnergo. Ostatecznie dopiero w listopadzie został on zawarty, ale Gazprom w zamian wymusił zmianę sposobu obliczania ceny w wieloletniej umowie z PGNiG. Ta zmiana oznaczała w praktyce 10-proc. podwyżkę ceny gazu dla Polski.
Gdyby PGNiG nie zgodziło się, na początku 2007 r. zabrakłoby w kraju gazu. W najbliższych miesiącach sytuacja może się powtórzyć, bo PGNiG znów nie ma innego wyjścia jak rozmowy z Gazpromem. W kwestii nowego kontraktu szefowie PGNiG i Gazpromu jeszcze nie rozmawiali.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.