Pracują głównie w zakładach przeróbki mechanicznej węgla. I tam też jest ich zdecydowanie więcej niż mężczyzn. Poza tym znajdują zatrudnienie w lampowniach, dbając o to, by każdy górnik zjeżdżający na dół był właściwie wyekwipowany, także w środki ochrony osobistej. Drobne usterki lamp usuwają we własnym zakresie, a na koniec dniówki potrafią tak wyczyścić posadzkę, że lśni jak zwierciadło. Zajmują też ważne stanowiska w działach geologiczno-mierniczych. Są ponadto pielęgniarkami, planistkami i sekretarkami w biurach. Piękniejsza strona naszego górnictwa będzie jutro obchodzić swoje święto!
Flanelowe koszule, grube drelichowe spodnie, ciepła kurtka, a na nogach obowiązkowo wysokie buty i marsz na szychtę! Na płuczce dalej robota jest ciężka. Maszyny huczą, a podłoga drży od pracy sit. Jest dużo pyłu i brudu. Ktoś kiedyś powiedział, że jest to robota cięższa niż na dole. Ale prawda jest też taka, że na wielu stanowiskach informatyzacja i mechanizacja skutecznie wyeliminowały ciężką harówkę. Miejsce starych pulpitów sterowniczych zastąpiły komputery.
– Trzeba było się przekwalifikować, poznać tajniki obsługi odpowiednich programów komputerowych i niejako rozpocząć swoją karierę w przeróbce na nowo. Musiało się udać, nie było innej opcji – przyznaje Anita Dąbrowska, która dziś pracuje na odpowiedzialnym stanowisku dyspozytora zakładu przeróbki mechanicznej węgla w kopalni Bobrek w Bytomiu.
Agata Skurzyńska jest wagową. I na jej stanowisku bez komputerów się nie obejdzie.
– Nie ma porównania z tym, co było kiedyś. Jest lżej, ale informatyzacja rzuciła nowe wyzwania. Trzeba być dokładnym w tym, co się robi – przyznaje.
Dawniej na przeróbce w Bobrku pracowało więcej kobiet niż mężczyzn.
– I na wielu stanowiskach spisywały się lepiej niż koledzy. Dziś też świetnie dają sobie radę, choć jest ich już zdecydowanie mniej. To m.in. właśnie efekt mechanizacji i informatyzacji na tych stanowiskach – dodaje Alfred Mocigemba, zastępca kierownika Działu Przeróbki Mechanicznej Węgla w kopalni Bobrek.
Hanna Firlus jest jedną z dwóch kobiet w Polskiej Grupie Górniczej sprawującą w zakładzie górniczym funkcję dyrektorską. Pracuje w kopalni Staszic-Wujek i chwali sobie swój wybór.
– Wiedziałam, że idę do przemysłu ciężkiego i łatwo nie będzie, ale do odważnych świat należy. Jeśli stanęłabym raz jeszcze przed podobnym wyborem, to z pewnością wybrałabym górnictwo – zapewnia.
Unijne przepisy w zakresie równego traktowania otworzyły przedstawicielkom płci pięknej drogę do zawodów zarezerwowanych dotąd wyłącznie dla mężczyzn. Nikt więc nie może zabraniać kobietom pracy na dole, nawet na pierwszej linii górniczego frontu. Jednak żadna jak do tej pory nie zdecydowała się na podjęcie tego rodzaju zatrudnienia. Nie znaczy to, że panie nie odwiedzają podziemnych wyrobisk. Ba, są nawet takie, które z obowiązku zjeżdżają na dół nawet kilka razy w tygodniu. Roksana Żydowicz od 2014 r. pracuje w kopalni Staszic jako miernicza górnicza. Podziemne wyrobiska nie mają dla niej tajemnic. Często musi chodzić w nieznane rejony kopalni, tam, gdzie występują zagrożenia skojarzone, wodne, metanowe i tąpaniowe. Wśród pań górniczek są i takie, które zasłynęły w mediach. Malwina Smulska, geolog górnicza w kopalni Budryk, przed siedmiu laty otrzymała od kierownictwa Jastrzębskiej Spółki Węglowej propozycję udziału w filmie dokumentalnym, realizowanym przez Discovery Channel. Nie odmówiła, podkreślając, że nie wyobraża sobie wykonywania innego zawodu. Bo takie są kobiety w górnictwie: pracowite, zaradne, odważne i, ma się rozumieć, zawsze miłe dla swych kolegów po fachu. Inaczej przecież być nie może.
Polska Grupa Górnicza zatrudnia obecnie niemal 3459 kobiet. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej pracuje ich 2081, a w Południowym Koncernie Węglowym 559.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.