Marzyciel, fantasta, a może nieustraszony poszukiwacz przygód? Bo jak nazwać kogoś, kto własnym sumptem buduje houseboata i planuje podróże po wodach Europy? Stanisław Lekan kończy swoje dzieło, które rozpoczął niewiele ponad trzy lata temu. Wiosną planuje testy jednostki na jeziorze Pławniowice.
Przy domu emerytowanego konstruktora maszyn w podgliwickich Łabędach stoi niewielki warsztat. To w nim powstaje dom na wodzie. Pomysł jego skonstruowania narodził się w Wigilię 2021 r.
– Od tego czasu poświęcam się w całości realizacji tego przedsięwzięcia. Dla mnie nie ma problemu, żeby coś wykonać. Jakoś tak ze mną było, że wszystko, za co się złapałem, wychodziło. Od dzieciństwa miałem smykałkę do techniki. Jeśli czegoś mi w życiu brakowało, to ewidentnie czasu – śmieje się Stanisław Lekan.
Houseboaty zdobywają sobie coraz większą popularność. To nic innego jak jachty motorowe, które można obsługiwać bez posiadania uprawnień żeglarskich. Niektóre konstrukcje sięgają nawet 13 m, ale za to ich prędkość jest ograniczona do 15 km na godzinę. Bywa, że wyposażone są w funkcję autopilota. Na pokładzie mają w zasadzie wszystko, czego potrzeba do wygodnego podróżowania, a więc: kuchnię, sypialnię, salon, toaletę i łazienkę z prysznicem.
– Ja nie potrzebowałem szperać po internecie, aby znaleźć jakiś konkretny projekt. Po prostu zabrałem się za robotę według własnego planu. Od początku miałem w głowie wizję całości, która najbardziej mi odpowiadała. Wszystko robiłem sam: od obliczeń i rysunków konstrukcji po stalową kuchnię. Jedynie kolega pomógł mi przy zakładaniu instalacji elektrycznych – tłumaczy 77-letni konstruktor maszyn.
Ruszamy więc na zwiedzanie wnętrza tej niezwykłej jednostki. Jest praktycznie na wykończeniu.
– Dopiero co zawiesiłem na ścianie telewizor. Nie jest jeszcze dostrojony. Na podłogę w salonie i w sypialni położę płytki PCV i podłączę elektronikę – objaśnia.
Drewniane meble robią wrażenie. Są w stanie pomieścić wiele niezbędnych rzeczy i produktów. Toaleta wraz z pokładowym szambem jest praktycznie gotowa do użytku. Junkers wisi na ścianie, brakuje tylko prysznica, ale niebawem ma zostać zamontowany. Z lewej strony powstanie niewielka kabina do kąpieli. Widać dbałość o każdy detal. Odpowiednia konstrukcja drzwi toalety i sąsiadującej z nią sypialni wyposażonej w wygodną kanapę powiększają znacznie powierzchnię tej pierwszej. Przestrzeń mieszkalna liczy dokładnie 5,5 m na 2,5 m.
– Pięć osób zmieści się jak nic. Dwie mogą nocować w sypialni, trzy kolejne w salonie. Wystarczy tylko odpowiednio wykorzystać do tego celu stół, i gotowe – zapewnia autor projektu, a zarazem konstruktor całości.
Butle gazowe zapewnią gorącą wodę użytkową. Ogrzewanie olejowe – ciepło, gdy zajdzie taka konieczność.
Co takiego kryje niewielka skrzynka schowana w zabudowie kuchenki gazowej? Okazuje się, że mózg houseboata, na który składają się: zasilacze, bezpieczniki, cztery akumulatory i inwertor fotowoltaiczny. Bo właśnie panele słoneczne będą zapewniały prąd niezbędny do życia w domku na wodzie. Staną oczywiście na dachu. A z przodu pływającej jednostki swoje miejsce zajęła już sterówka wraz z kołem sterowym. Pod pokładem zaś zamontowany został silnik zaburtowy o mocy 50 koni, z którym sąsiadują całkiem pojemne luki bagażowe.
– Odwiedzają mnie tu, cmokają i pytają, czy mam pojęcie o pływaniu. Odpowiadam krótko: żeglarstwo to pasja, którą, jak widać, rozwijam. Jestem członkiem Jacht Klubu Bosman nad jeziorem Pławniowice. Zdobyłem patent żeglarski i nieraz naprawiałem jachty. Miałem dwie swoje żaglówki, remontowałem je, zdobyłem doświadczenie, ale przyszedł czas na ich sprzedaż i zastanowienie się, co dalej. Chciałem po prostu wstrzelić się w aktualnie panujące trendy. I tak wybór padł na houseboata – opowiada Stanisław Lekan.
Całość ważącej cztery tony konstrukcji zwieńczyć ma część rekreacyjna zlokalizowana na dachu tuż przy panelach. Będzie można tam wejść po specjalnej drabince. Houseboat wraz z pomostami mierzy 8,5 na 3,5 m. W jaki sposób dotrze na miejsce przeznaczenia, a następnie na taflę jeziora? Konstruktor z Gliwic opracował plan i na tę okoliczność.
– Żadnych dźwigów potrzebować nie będę. Część burt wraz z relingami da się zdemontować. Podesty też są składane. Wyjmuje się je i chowa pod pływaki, tak żeby można było wozić houseboata samochodem. Ciężarówkę już mam. Wystarczy, że całość podniosę na specjalnych słupach, a następnie opuszczę na ciężarówkę i gotowe. Ruszę w podróż zgodnie z przepisami ruchu drogowego. Z kolei dwa koła, które zamontuję pod pokładem, ułatwią zwodowanie domku – wyjaśnia dalej miłośnik wodnych wojaży.
W warsztacie na ukończeniu są jeszcze pływaki stabilizujące. Niebawem i one zostaną zainstalowane. Wówczas houseboat będzie mógł być przetestowany na wodach jeziora Pławniowice. Trzeba będzie jednostkę wyważyć. Niewykluczone, że zajdzie konieczność zastosowania worków z piaskiem.
– Jednostka musi być bezpieczna. Nie mogę narazić siebie i gości na żadne niebezpieczeństwo. Jak wszystko dogram, ubezpieczę houseboata i zarejestruję w urzędzie miasta – zapewnia.
A potem nie pozostanie już nic innego, jak tylko udać się w rejs. Dokąd? Stanisław Lekan zamyka oczy i oddaje się marzeniom.
– Pętla Wielkopolska, Odra, Pętla Żuławska, Mazury. To tylko plany na wakacje. Lecz wrzesień przecież również bywa piękny. Ten miesiąc poświęcę na podróż do Niemiec. Wyruszę, ma się rozumieć, Odrą. Może dotrę do Holandii lub Francji? Zobaczy się – dodaje.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.