Poniedziałkowa cena kilowatogodziny prądu na południu Norwegii sięgnęła prawie siedmiu koron. To ponad sześć razy więcej niż wynosiła jej średnia cena w styczniu 2024 roku.
Ceny energii dla norweskich gospodarstw domowych wyznaczane są w oparciu o tzw. taryfę spot i zmieniają się co godzinę. W najtańszych momentach, zazwyczaj późną wiosną i jesienią, energia elektryczna może mieć nawet cenę ujemną. W styczniu w prąd kosztuje średnio 1,12 korony, czyli około 0,40 złotych. W poniedziałek rano na południu Norwegii między 8 a 9 rano za 1 kWh trzeba było zapłacić 6,95 korony.
Wszystko przez brak wiatru w Niemczech, gdzie od kilku dni produkcja prądu przez turbiny wiatrowe była na tyle mała, że kolejny raz w ciągu ostatnich kilku tygodni konieczny był import energii z północy. To przełożyło się na ceny, jakie eksportując prąd do Niemiec, Norwegowie musieli zapłacić u siebie. Cytowany przez telewizję NRK analityk cen energii, Tor Reier Lilleholt, określił to zjawisko jako “przeniesienie cen energii“, gdy mimo wypełnionych zbiorników retencyjnych i silnego wiatru w północnej części Norwegii, prąd osiąga najwyższe notowane poziomy cen.
Według danych Instytutu Fraunhofera jedna trzecia niemieckiego prądu w 2024 w Niemczech wytworzona została przez turbiny wiatrowe, a ogólny udział odnawialnych źródeł energii sięgnął w tym czasie niemal 63 proc. Gdy produkcja wiatrowa nie pokrywa zużycia, Niemcy pokrywają je importem przez cieśninę Kattegat. W połowie grudnia 2024 roku, gdy w Niemczech zanotowano kilkanaście dni bezwietrznej pogody, cena jednej kilowatogodziny w południowej Norwegii sięgnęła rekordowych 13 koron (około 5 złotych).
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Każdy kto myśli wie ze albo nie wieje( kilka miesięcy w roku) albo nie świeci (noc) zero stabilności pewności to tylko teoretycy myślą ze państwo możne pojechać na OZE...