W skansenie górniczym w Radzionkowie wspomniano 8 listopada górniczą tragedię, która wydarzyła się w kopalni Powstańców Śląskich ruch I przed 40 laty. Doszło do niej na poziomie 500 w pokładzie 504. Śmierć poniosło ośmiu górników.
- Stoimy w miejscu, gdzie przez prawie sto lat fedrowała kopalnia i dzisiaj chciałbym wyrazić wszystkim tu obecnym podziękowania za pamięć – mówił Gabriel Tobor, burmistrz Radzionkowa.
Przyznał, że górnictwo to nie tylko wielki przemysł, który z jednej strony zmienia się, ale też przynosi trudne momenty.
- Chcemy pamiętać o tych którzy poświęcili życie służbie, polegli, bo tak traktujmy śmierć na grubie. Naszym zadaniem jest to, aby ta historia o górnictwie była kultywowana, najlepiej jak potrafimy. Ta tożsamość jest dla nas Ślązaków i dla górników bardzo ważna – dodał burmistrz dziękując organizatorom uroczystości i wszystkim gościom za przybycie.
- Ta dzisiejsza uroczystość pokazuje nam dobitnie, że pamięć wśród górników o ich zmarłych kolegach jest pielęgnowana. Czasami trzeba odwrócić się, spojrzeć wstecz, żeby zrozumieć kim jesteśmy – powiedział Beata Piecha-van Schagen z Muzeum Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie.
Na odsłoniętej na tę okazję tablicy pamiątkowej umieszczono nazwiska wszystkich ośmiu ofiar wypadku. Byli to: Jerzy Szyja, Waldemar Młynek, Stanisław Witkowski, Michał Paprocki, Ireneusz Potysz, Józef Żmuda, Adam Flak i najmłodszy, zaledwie osiemnastoletni, Damian Parkietny. Modlitwę za nich odmówili proboszczowie radzionkowskich parafii: ks. Damian Wojtyczka oraz ks. Eugeniusz Krawczyk.
- Byłem wtedy stażystą. W rejonie, w którym pracowali ci koledzy, było duże zagrożenie tąpaniowe. Mówiło się, że górotwór tego dnia będzie odprężany, a roboty w związku z tym wstrzymane. Jednak plany uległy zmianie. Ludzie poszli do pracy i to była ich ostatnia szychta. Nastąpiło spore wypiętrzenie spągu. Akcja ratownicza nie trwała długo. Po kilku godzinach wszystkie ofiary były już wydane na powierzchnię. Na miejscu zginęło siedmiu kolegów, ósmy zmarł w szpitalu. Chyba czternastu poszkodowanych trafiło w sumie do szpitali – wspominał Czesław Cuber, który pamięta tamten tragiczny dzień.
Wśród poległych górników był Michał Paprotny.
- Miał 23 lata. Przyjechaliśmy do pracy w kopalni spod Grudziądza. Był po technikum górniczym. To były te lata, gdy na Śląsku można było w górnictwie szybko zarobić stosunkowo duże pieniądze jak na tamte czasy. Jego śmierć była dla rodziny ogromną tragedią – mówił brat Michała, Andrzej Paprotny.
Pod tablicą pamiątkowa złożono wieńce i kwiaty.
Rok temu, w grudniu, w radzionkowskim skansenie odsłonięto tablicę upamiętniająca górników, którzy zginęli w wypadku w szybie Karol w kopalni Radzionków w 1963 r.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.