Ukraińska ofensywa na teren Rosji zwiększa ryzyko, że dostawy rosyjskiego gazu ziemnego mogą zostać wstrzymane. W efekcie ceny tego paliwa poszły w górę. Do końca umowy o przesyłaniu rosyjskiego paliwa ukraińskimi rurociągami do Europy pozostały cztery miesiące. W regionie zaatakowanym przez wojska znajduje się kluczowy punkt poboru gazu w pobliżu Sudży.
- Podczas gdy paliwo nadal płynie, nawet gdy ukraińskie wojska utrzymują swoje pozycje, napięcia spowodowały gwałtowny wzrost cen w Europie w środku typowo niskiego sezonu letniego popytu. Rynek europejski jest w stanie gotowości na zakłócenia od czasu inwazji Władimira Putina na Ukrainę ponad dwa lata temu, co doprowadziło do drastycznego zmniejszenia wolumenu rosyjskiego gazu - pisze Anna Shiryaevskaya z Bloomberg News.
Sprzedający gaz reagują nawet na niewielkie ryzyko przerw w dostawach wynikające z nieprzewidzianych zdarzeń, w tym tych wojennych. Dotyczy to również innych miejsc produkcji, od których uzależniony jest nasz kontynent, takich jak USA i Norwegia.
Niewątpliwie zagrożenie dla dostaw rosyjskiego gazu rurociągiem przez Ukrainę ma nieproporcjonalnie duży wpływ na rynek. Trzeba bowiem pamiętać, że trasa zaspokaja zaledwie około 5 proc. popytu w Europie po tym, jak większość krajów zabezpieczyła alternatywne dostawy.
- Mimo to, w nadchodzących miesiącach reakcje na wstrząsy, takie jak nagłe zaprzestanie przesyłu, będą się nasilać, zarówno w obliczu wydarzeń na pierwszej linii frontu, jak i zbliżającego się wygaśnięcia umowy tranzytowej. W związku z oczekiwanym wzrostem popytu w miarę zbliżania się sezonu grzewczego, wahania cen gazu prawdopodobnie staną się bardziej ekstremalne - ostrzega Bloomberg News.
--
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.