Władze Polskiej Grupy Górniczej na briefingu prasowym potwierdziły, że ratownicy w sobotę, 13 lipca, odnaleźli górnika poszukiwanego po wysokoenergetycznym wstrząsie. Jak podano, 32-letni mężczyzna jest przytomny. Trwa jego transport na powierzchnię. Przypomnijmy, że akcja w ruchu Rudułtowy kopalni ROW trwała od czwartku, 11 lipca. Mężczyzna pod ziemią przebywał ponad 50 godzin. Jest sztygarem oddziału elektrycznego. W kopalni jest zatrudniony od 2017 r.
W briefingu udział wzięli prezes PGG Leszek Pietraszek, prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego Mirosław Bagiński oraz przedstawiciele centrali PGG dyrektorzy Marek Skuza i Damian Borgieł.
- Oficjalnie mogę potwierdzić,że przed godz 14.00 ratownicy dotarli do ostatniego z poszukiwanych z górników. Nasz górnik jest przygotowywany do transportu na powierzchnię. Gdy go odnaleziono był komunikatywny. Został już opatrzony przez lekarza. Dalsze czynności będę miały miejsce po przetransportowaniu na powierzchnię - powiedział prezes Pietraszek, który wyraził także żal i współczucie dla rodziny górnika, który stracił życie w wyniku wstrząsu.
- Na pewno zadbamy o jego bliskich i spróbujemy pomóc im w tym trudnym momencie - zadeklarował.
Szef PGG poinformował także, że jeszcze czterech górników przebywa w szpitalach. Najbardziej z nich poszkodowany jest w stanie stabilnym, nie zagrażającym życiu.
- Chcę podziękować ratownikom górniczym i wszystkim zaangażowanym służbom. Kieruje słowa podziękowania do osób kierujących akcją oraz naukowcom, którzy wspierali nas w czasie tych działań - powiedział Pietraszek.
Szef CSRG Mirosław Bagiński poinformował, że działania w ruchu Rydułtowy były prowadzone z wykorzystaniem wszystkich dostępnych technik i taktyk ratowniczych.
- W działaniach uczestniczyły 84 zastępy, w tym dziesięć zastępów z CSRG. Dołączam się do kondolencji dla rodziny pracownika, którego nie udało się uratować - powiedział prezes Stacji. Dodał, że poszkodowanego znaleziono w chodniku VI, w pobliży telefonu, z którego była prowadzona rozmowa w chwili wstrząsu.
Dyrektor Marek Skuza z centrali PGG wyjaśnił, że z górnikiem nie było żadnego kontaktu.
- Nie było nadawanych żadnych sygnałów. Kierownictwo akcji miało przypuszczenia, gdzie mógł się znajdować - przyznał.
- Cieszę się, że słowa, które wypowiedziałem wczoraj okazały się prorocze. Mówiłem, że idziemy po żywego - dodał dyrektor Damian Borgieł, który także podziękował wszystkim zaangażowanym w działania ratownicze.
Przypomnijmy, że do wstrząsu doszło w czwartek, 11 lipca, o godz. 8.16 na poziomie 1200 m, w pokładzie 712/1-2+713/1-2 w rejonie drążonej pochylni równoległej 1200-E1. W rejonie zdarzenia znajdowało się 78 górników, z których większość zdołała się wycofać. Jak ustalono miejsca zdarzenia nie opuściło dwóch górników.
Po ponad dziesięciu godzinach akcji ratownicy dotarli do pierwszego z poszukiwanych. Miejsce, w którym znajdował się pracownik, zlokalizowano na podstawie sygnału z lampy górniczej. Odnaleziony górnik został przetransportowany przez ratowników na powierzchnię, gdzie lekarz stwierdził zgon mężczyzny. Zmarły sztygar zmianowy miał 41 lat i 23 lata stażu pracy w górnictwie, w kopalni Rydułtowy pracował od 16 lat.
Ratownicy, aby dotrzeć do drugiego z poszukiwanych zaczęli wykonywać tzw. wyrobisko ratunkowe w chodniku 6-E1 poprzez ręczne wybieranie zalegającego urobku. Swoje działania skupili także na doprowadzeniu do do rejonu ściany VII-E1 dodatkowej ilości powietrza, która pozwoliła uzyskać takie parametry wentylacyjne (temperatura, wilgotność, zawartość metanu), aby rozpocząć bezpieczną penetrację wyrobisk przyścianowych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.