Komisja Europejska wyliczyła, że aby ograniczyć emisję w ramach „zazieleniania” energii, konieczne będzie ponad dwukrotne zwiększenie produkcji energii elektrycznej. Konkretnie, w 2040 r. europejskie elektrownie będą musiały wyprodukować 5212 terawatogodzin, a dziesięć lat później nawet 6922 terawatogodzin. Koszty też będą dramatyczne.
Powód tak ekstremalnego wzrostu zużycia jest jasny: w 2050 r. europejskie drogi powinny w dużej mierze pokonywać samochody zasilane akumulatorami, ale energia elektryczna będzie także wykorzystywana na przykład w ciepłownictwie czy przemyśle. Do wytworzenia niezbędnej energii elektrycznej potrzebne będą setki tysięcy ton metali, takich jak miedź, lit czy kobalt.
W 2021 r. wszystkie kraje europejskie wyprodukowały łącznie 2905 terawatogodzin energii. Osiągnięcie neutralności klimatycznej, co postawiła sobie za cel Unia Europejska, drastycznie jednak zwiększy konsumpcję prądu.
- Nadchodzące dziesięciolecia będą wymagały znacznego zwiększenia dostaw energii elektrycznej, szczególnie w wyniku rosnącej elektryfikacji sektora konsumpcji końcowej – stwierdziła Komisja Europejska w badaniu na temat wpływu swojego celu.
Zapotrzebowanie na energię elektryczną zwiększy także produkcja paliw syntetycznych czy technologie wychwytywania dwutlenku węgla z powietrza.
- To koniec zielonej bajki. Słońce i wiatr wystawiają odpowiedni rachunek – oznajmił niemiecki polityk Jens Spahn (CDU/CSU) stwierdzając, że przejście na nową energię nie powiedzie się. Podobne poglądy coraz silniej rezonują w Niemczech.
Powodem są ogromne koszty, jakie ponoszone są na zieloną transformację, w dodatku z bardzo wątpliwym skutkiem. Według niektórych szacunków Energiewende połknęła już 500 miliardów euro, a wydatki jeszcze się nie skończyły.
Barbie Kornelia Haller, wiceprezes Federalnej Agencji Sieci (BNA) podkreśla, że do 2030 r. można się także spodziewać dodatkowych wydatków na modernizację i budowę sieci w wysokości nawet 500 miliardów euro. Kolejny miliard będzie potrzebny na budowę nowych elektrowni, łącznie z dotacjami, a także opłatami za moc dla tych elektrowni, które trzeba będzie przygotować w rezerwie na okresy, gdy nie świeci słońce i nie wieje wiatr.
- Niemcy mają zainstalowaną moc 80 GW w energii słonecznej i 70 GW w ogromnych elektrowniach wiatrowych, jest to łącznie dwukrotnie większa moc nominalna wymaganą dla najwyższego poziomu obciążenia sieci. Jednak moc zainstalowana w GW nie jest równa pracy wykonanej w GWh, ponieważ nawet w Niemczech elektrownie słoneczne wykorzystują tylko 13 proc. czasu w ciągu roku, podczas gdy elektrownie wiatrowe od 20 proc. na lądzie do 43 proc. na morzu. Ze względu na niestabilny charakter tych zawodnych i zależnych od pogody źródeł Niemcy muszą utrzymywać w rezerwie 38 GW w elektrowniach węglowych i 32 GW w elektrowniach gazowych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Lot nad kukułczym gniazdem to mały,malutki pikuś z tym domem wariatów narzucających dyktaturę i ...holocaust....dla. Europy i świata... EARTZ
A kobalt wydobywają dzieci w Afryce... Jesteśmy w mocy wariatów z UE i wszyscy się boja to mówić a to prawda...
Dla zdrajców szafujących bezpieczeństwem Państwa jest tylko jedna kara.
Niemcy mogą a nasze barany stawiają na wiatraki i panele odchodząc na siłę od węgla